Ruszył proces Gwyneth Paltrow, oskarżonej o spowodowanie w 2016 roku wypadku na stoku w luksusowym kurorcie Park City w Deer Valley w stanie Utah. Aktorka miała uderzyć w innego narciarza i odjechać. Terry Sanderson, który utrzymuje, że jest poszkodowanym, domaga się 300 tysięcy dolarów.

Terry Sanderson pozwał Gwyneth Paltrow w procesie cywilnym w sprawie wypadku, do którego doszło 7 lat temu na stoku narciarskim w Park City w Deer Valley w stanie Utah.

Emerytowany optometrysta twierdzi, że aktorka wjechała w niego z dużą prędkością, oboje się przewrócili, po czym Paltrow miała wstać i odjechać.

76-letni dziś mężczyzna doznał między innymi obrażeń mózgu i miał złamane cztery żebra - wylicza jego adwokat.

Sanderson pozwał ponadto ośrodek narciarski za ukrywanie prawdy o tym, co wydarzyło się na stoku. Twierdzi, że towarzyszący Gwyneth Paltrow instruktor obserwował zdarzenie, a mimo to nie zrobił nic, by pomóc powalonemu na śnieg narciarzowi. Co więcej nie wezwał służb ratunkowych, a potem oskarżył Sandersona o spowodowanie wypadku, składając, jak twierdzi 76-latek, fałszywy raport, by chronić swoją klientkę.

Laureatka Oscara odpiera zarzuty, twierdząc, że to ona jest osobą poszkodowaną w tym wypadku. Utrzymuje, że po wypadku Terry Sanderson ją przeprosił i powiedział, że nic mu się nie stało. Mówi, że pozywając ją, 76-latek wykorzystuje jej sławę i bogactwo. 

Mężczyzna początkowo żądał 3 mln dolarów. Jednak sąd nie zgodził się na tak wysokie roszczenie i ostatecznie mężczyzna będzie walczyć o 300 tys. dolarów rekompensaty.

W ciągu 8 dni procesu sąd musi rozstrzygnąć, kto: czy Terry Sanderson, czy Gwyneth Paltrow znajdował się na stoku niżej, a tym samym, kto jest tu osobą poszkodowaną.