W całej Unii Europejskiej walczy się z paleniem i wprowadza zakazy. Tej tendencji wciąż opierają się Czechy. W tamtejszych lokalach palenie jest całkowicie akceptowalne. Bardzo wysoki jest też procent palaczy wśród młodych ludzi. Po papierosa sięga prawie połowa Czechów w grupie od 15 do 24 roku życia.

Chmury dymu papierosowego są nieodłączną częścią klimatu czeskich gospód i kawiarni. Miejscowi nie wyobrażają sobie, by mogło go zabraknąć w miejscach publicznych. To upodobanie znajduje odzwierciedlenie w konkretnych danych.

Autorzy raportu o stanie zdrowia społeczeństwa czeskiego, opracowanego przez Uniwersytet Karola w Pradze, pytali uczniów szkół podstawowych, czy palenie jest szkodliwe. Jedynie połowa z nich stwierdziła, że bardzo. Co więcej - praktycznie każdy z pytanych próbował palenia, zaś rekordziści mieli okazję zapalić swojego pierwszego papierosa w wieku dziewięciu lat.

Podobne informacje zebrali twórcy rocznego raportu Ministerstwa Zdrowia o stanie zdrowia obywateli. Zgodnie z ich ustaleniami popularność palenia wynika z kombinacji dwóch czynników - łatwiej dostępności papierosów oraz wielkiej tolerancji dla palenia tytoniu w czeskim prawie. Obecnie Czechy są jedynym krajem Unii Europejskiej, w którym nie tylko nie maleje liczba palących, ale wręcz rośnie. Alarmujący jest również fakt, że większość palaczy uzależnia się od nikotyny przed ukończeniem 18. roku życia.

Jednak zakazu palenia w miejscach publicznych, a zwłaszcza w gospodach i restauracjach od wielu lat nie udaje się wprowadzić. Miejmy nadzieję, że tym razem wreszcie się to uda - mówi Jirzi Jerzabek z ruchu Czechy Bez Dymu i zwraca uwagę, że dziś Czechy są jedynym krajem UE, w którym taki zakaz nie obowiązuje. Wynika to z faktu, że mamy tu silne lobby tytoniowe - dodaje.

Restauratorzy nie chcą zakazu

Intensywne próby walki z paleniem tytoniu prowadzone są praktycznie od 2006 roku. Jednak od tamtej pory udało się jedynie uchwalić zakaz palenia w szkołach, instytucjach opieki zdrowotnej i środkach komunikacji zbiorowej.

Całkowitemu zakazowi palenia w lokalach gastronomicznych sprzeciwiają się sami restauratorzy, którzy uważają, że sprawę tę powinien uregulować rynek, a nie odgórne przepisy. Jak mówi portalowi iDNES.cz Vaclav Starek ze stowarzyszenia hoteli i restauracji, "już dziś jest przecież 60 procent restauracji, w których obowiązuje zakaz palenia tytoniu".

Starek pomija jednak fakt, że dane te dotyczą jedyne największych miast - Pragi i Brna. Ze świecą można szukać tego typu lokali w innych, mniejszych miastach. Na przykład w Usti nad Łabą na 100 restauracji zakaz palenia obowiązuje jedynie w pięciu.

W walce z tytoniowym nałogiem nie pomaga też postawa obecnego prezydenta republiki Milosza Zemana, który nie tylko bardzo często publicznie pali papierosy, ale też wyraża opinię, że w pewnych okolicznościach nie są one szkodliwe. Chciałbym państwu zwrócić uwagę, że zacząłem palić w wieku 27 lat, kiedy mój organizm był już całkowicie rozwinięty i tytoń nie był dla niego niebezpieczny - powiedział w ubiegłym roku prezydent Czech w czasie wizyty w fabryce jednego z producentów papierosów. Głowa państwa pozwoliła sobie również na pewną sugestię: Pozwólcie, abym poradził państwa dzieciom podobne postępowanie - aby poczekały aż będą miały 27 lat, a potem paliły bez żadnego ryzyka.

(MRod)