Tomasz Skory: Według marcowego sondażu przeprowadzonego przez CBOS, możliwość życia w legalnym konkubinacie akceptuje 60 procent Polaków. Według pani to wystarczy, by zacząć ostro forsować rozwiązania, które pani proponuje?

Joanna Sosnowska: Wobec tego czuje się zobowiązana podwójnie. Spodziewałam się, że poparcie będzie oscylowało w granicach 40 – 45 procent. Te 60 procent to dowód, że należy przyspieszyć, zintensyfikować działania.

Tomasz Skory: Po tym jak wieści na temat projektu ujrzały światło dzienne, mówiła pani „chcemy to zrobić, bo widzimy taką społeczną potrzebę”. Jednak to tylko akceptacja 60-procentowa, to niekoniecznie oznacza poparcie takie pełnowymiarowe i intensywne.

Joanna Sosnowska: Mam nadzieję, że ta akceptacja zamieni się w poparcie. Chciałbym, żeby tak się stało, bo przecież robimy to dla ludzi a nie dla siebie.

Tomasz Skory: Jest małe „ale”: w projekcie proponowała pani możliwość legalizowania związków partnerskich osób tej samej płci, a w tej sprawie ponad trzy czwarte Polaków jest przeciwna.

Joanna Sosnowska: Jest to dosyć duży problem. Jechałam do radia i miałam informacje jak te głosy się rozłożyły i przyznają, że ma ciężki dylemat. Tu jest 60 procent a tu 15i 60 procent to jest na tyle dużo, by podejść do tematu zgodnie z oczekiwaniem i życzeniem tych ludzi, natomiast co zrobić z parami jednopłciowymi, aby nie czuły się dyskryminowane. Przyznają, że w tej chwili nie umiemy odpowiedzieć na to pytanie.

Tomasz Skory: Byłaby pani gotowa ustąpić? Niecałe 15 procent poparcia nie może być uznane za społeczną potrzebę.

Joanna Sosnowska: To prawda i jako polityk-pragmatyk muszę brać i takie rozwiązanie pod uwagę, tylko że to nie załatwi sprawy, dlatego, że nie możemy stosować zapisów dyskryminacyjnych.

Tomasz Skory: A czy byłoby to dyskryminacją gejów i lesbijek?

Joanna Sosnowska: Tak, dlatego, że jest to całościowy projekt ustawy.

Tomasz Skory: Chyba, żeby wycofać się z zapisów dotyczących osób tej samej płci. Można to zrobić?

Joanna Sosnowska: Tak, ale to i tak nie zmienia faktu, że osoby tej samej płci tę ustawę zaskarżą. Trochę siedzę „okrakiem na barykadzie”, dosłownie pół godziny temu dostałam te wyniki i właśnie zastanawiam się co dalej.

Tomasz Skory: Ja do tej pory nie słyszałem jakiegoś gremialnego poparcia dla tego projektu ze strony SLD, o jego dalszych losach też nie wiadomo. Choć on już jest, to wygląda na to, że to nie tylko pani dylemat, ale i dylemat całego ugrupowania.

Joanna Sosnowska: Nie sądzę. Ja głosów negatywnych w moim klubie nie słyszałam.

Tomasz Skory: Ale pozytywnych też niezbyt wiele.

Joanna Sosnowska: Tak już jest, że jeśli wypływa jakaś nowa sprawa, to reszta zajmuje pozycje wyczekującą i ogląda co będzie dalej.

Tomasz Skory: Pytam o to, dlatego, że grupa ponad 100 kobiet ze świata nauki i kultury ogłosił list, w którym oskarża rząd i kościół o handlowania prawami kobiet. To miała być nieformalna umowa – „my na razie nie tkniemy restrykcyjnej ustawy antyaborcyjnej, wy w zamian popierajcie integrację europejską”. Widzi pani tę umowę?

Joanna Sosnowska: Mocne słowa. Ja identyfikuje się oczywiście z sygnatariuszkami tego listu, chociaż ja podpisałabym ten list nieco później, dając czas temu rządowi.

Tomasz Skory: Rząd miał już 5 miesięcy.

Joanna Sosnowska: To jest trochę mało. Umówmy się, że rząd na początku musiał wyprowadzić kraj z zapaści, staliśmy na skraju bankructwa. Natomiast ja jestem skłonna sprawdzić, co będzie się działo po referendum europejskim.

Tomasz Skory: A na razie od paru miesięcy minister Mariusz Łapiński ma w swoim resorcie Krajowy Zespół Promocji Naturalnych Metod Planowania Rodziny, w którego skład wchodzą osoby związane ze Stowarzyszeniem Rodzin Katolickich. Widzi pani jakąś konsekwencię w działaniu resortu zdrowia?

Joanna Sosnowska: Nie, zupełnie nie widzę i tutaj już mi ręce opadły zupełnie, bo o ile mogę racjonalizować działania mojego rządu, to tutaj w przypadku ministra kompletnie nic mi nie przychodzi do głowy. Powstał projekt apelu do ministra o zlikwidowanie tego zespołu, bądź o powołanie normalnego zespołu na rzecz planowania rodziny. Przecież naturalne metody kościół propaguje w formie nauk przedmałżeńskich, ale na miły Bóg, nie w ministerstwie świeckiego państwa, za pieniądze wszystkich podatników.

Foto: Marcin Wójcicki RMF Warszawa