Minister w Kancelarii Premiera Tadeusz Iwiński uspokaja, że nawet jeśli Hiszpanie wycofają się z Iraku, to Polska podoła zadaniu. Uważam, że jest jeszcze sporo czasu do znalezienia właściwego rozwiązania także w sensie logistycznym - mówi gość Faktów.

Konrad Piasecki: Panie ministrze, rozwścieczyli pana hiszpańscy socjaliści?

Tadeusz Iwiński: Dlaczego? Ja ich dobrze znam; byłem tam ostatni raz u nich w siedzibie miesiąc temu na posiedzeniu Rady Międzynarodówki Socjalistycznej, które było zorganizowane – jak to czasem bywa – żeby poprzeć właśnie socjalistów. Rozmawiałem potem dłużej z przyszłym premierem - jak się okazało, Rodriguezem Zapatero - Zapatero to po hiszpańsku szewc. To jest młody człowiek - 44 lata - i powiedziałem mu na pożegnanie: słuchaj Jose Luis, zapraszam cię do Warszawy – on tu nie był – albo jako premiera, albo jako szefa opozycji.

Konrad Piasecki: No tak, zaprosił go pan jako premiera, ale te jego pierwsze oświadczania po tym, jak został premierem są dla polskiej polityki zagranicznej katastrofą. ”Nie” dla wojsk w Iraku, „tak” dla konstytucji – przecież to jak kij w szprychy polskiej polityki zagranicznej.

Tadeusz Iwiński: Z pewnością to jest sytuacja nieprzewidziana. To jest taki paradoks, że terroryści, chciałbym być dobrze zrozumiany, żeby to nie zabrzmiało dosłownie, utorowali drogę socjalistom – bo jako przedstawiciel SLD cieszę się z tego faktu – do władzy, bo oczywiście bez tego dramatu, bez tej tragedii hiszpańscy socjaliści nie wygraliby. Hiszpania mówi tak – oni mają 1,3 tys. żołnierzy w naszej strefie – że zapowiadali wcześniej wycofanie oddziałów do połowy roku, do 30 czerwca, jeśli odpowiedzialności za operację nie przejmie ONZ. Są takie plany, żeby przyjąć specjalną rezolucję Rady Bezpieczeństwa w tej mierze.

Konrad Piasecki: Panie ministrze, pan mówił, że jako socjaldemokrata cieszy się pan ze zwycięstwa socjalistów, ale czy jako polski minister powinien się pan tym martwić? Bez tego 1,3 tys. żołnierzy hiszpańskich w Iraku łatwiej nam nie będzie.

Tadeusz Iwiński: To jest taka sytuacja, jak często w polityce, że nie jest ona czarno-biała. Trzeba szanować werdykt wyborców, choć jest to – nie ma wątpliwości – nie lada niespodzianka, bo do ostatniej chwili przewaga była co najmniej 5 proc. Partii Ludowej i wymaga to – powtarzam – analiz, rozmów. Tu nic się nie będzie działo z dnia na dzień, z tygodnia na tydzień. To są z pewnością nowe wyzwania, które stoją przed nami.

Konrad Piasecki: Ale czy nie jest to dramat, czy nie jest to paradoks, że terroryści tak naprawdę odnieśli sukces? Postraszyli Hiszpanów, dokonali straszliwego zamachu i oto dzisiaj socjaliści nie tylko, że wygrywają wybory, ale tak naprawdę robią to, czego terroryści od nich żądali.

Tadeusz Iwiński: To jest rzecz bardziej skomplikowana aniżeli pan mówi, dlatego że stanowisko socjalistów ws. konfliktu w Iraku i wokół Iraku od początku było odmienne od rządzących konserwatysto-chadeków.

Konrad Piasecki: Ale czy nie jest tak, że w takim razie skoro Hiszpanie deklarują wycofanie się z Iraku, to i my powinniśmy wywiesić białą flagę i powiedzieć „pójdziemy razem z Hiszpanami”?

Tadeusz Iwiński: W moim przekonaniu nie ma powodów, by zmieniać zasadniczo podejście Polski w tej mierze. Mamy żołnierzy z 25 krajów w naszej strefie. Prawdą jest, że w sensie wojskowym ten 10-tysięczny kontyngent, poza Amerykanami, którzy też są, opiera się na 3 filarach, czyli na Polakach, Hiszpanach i Ukraińcach, ale uważam, że jest jeszcze sporo czasu do znalezienia właściwego rozwiązania także w sensie logistycznym.

Konrad Piasecki: Na koniec jeszcze jeden kłopot, jaki zafundowało nam zwycięstwo hiszpańskich socjalistów – Nicea. Czy w walce o Niceę osamotniona Polska ma jeszcze jakiekolwiek szanse?

Tadeusz Iwiński: Ja uważam, że atmosfera jest wyraźnie lepsza i rozmowy w ciągu ostatnich tygodni to pokazały.

Konrad Piasecki: Ale pozbawieni wsparcia hiszpańskiego mocniejsi nie jesteśmy.

Tadeusz Iwiński: Tak, chociaż tutaj widać wyraźnie gotowość do uzyskania kompromisu bez porównania większą aniżeli wcześniej. Ja jestem pod tym względem optymistą, choć nie zmienia to naszej tezy, że musimy znaleźć taki kompromis, który w efekcie byłby zatwierdzony przez polski parlament, czyli żeby ten traktat konstytucyjny był ratyfikowany przez Polski Sejm i polski Senat.