Możliwe jest tworzenie takiego układu zależności, kiedy osoba ubiegająca się o koncesję radiowo – telewizyjną, czy założenie firmy ubezpieczeniowej, musi być klientem w korytarzach władzy. To nam się bardzo nie podoba -twierdzi poseł PO Janusz Lewandowski, gość RMF.

Tomasz Skory: Panie pośle, na oko ustawa o działalności ubezpieczeniowej dobrze zabezpiecza interesy klientów, wyjaśnia wiele w działalności ubezpieczeniowej. Natomiast są w niej pewne niepokojące aspekty. Co to takiego?

Janusz Lewandowski: Rzeczywiście, jest to ustawa przyjazna dla klientów instytucji ubezpieczeniowych, tylko ma w sobie parę haków, które mi mocno przypominają to, co się działo z bardzo interesującą - również dla RMF FM – z ustawą i radiofonii i telewizji. Są rozmaite haki, które zwiększają kompetencje organu nadzorczego, czyli tzw. Komitetu Nadzoru Ubezpieczeń i Funduszy Emerytalnych pod wodzą pana Monkiewicza. I to zwiększają w ten sposób, że pozwalają opiniować kandydatów do zarządów. W ten sposób nadzorca państwowy, na mocy artykułu zdaje się 27 tej ustawy, może odmówić powołania do prywatnej firmy ubezpieczeniowej ludzi, którzy mu się z różnych powodów nie podobają. Albo opiniować ich na „tak” albo opiniować ich na „nie”.

Tomasz Skory: Przepraszam, ustawa mówi, jakie to osoby nie mogą zostać powołane i tu mowa o posiadaniu języka polskiego i egzaminu państwowego itd.

Janusz Lewandowski: Ale mimo wszystko, jakaś gestia może się z tym wiązać. Koncesja... Ja bardzo zbliżam obie regulacje, oba nadużycia – powiedziałbym - organu nadzorczego. Nadmierne kompetencje czy KRRiT w oparciu o przepisy, czy Urzędu Nadzoru Ubezpieczeń w oparciu również o przepisy, sprawiają, że możliwa jest ingerencja, możliwe jest tworzenie takiego układu zależności, kiedy osoba ubiegająca się o koncesję radiowo – telewizyjną, czy założenie firmy ubezpieczeniowej, musi być klientem w korytarzach władzy. To nam się bardzo nie podoba. Myśmy się w tym połapali dość szybko, bo to się również wiąże z takim przepisem, który jest nowinka na tle Unii Europejskiej i Europy, mianowicie że nie można zasiadać w dwóch zarządach, co jest normą w Warcie czy Hestii. W ten sposób ten przepis sprawia, że kilkadziesiąt osób w polskich firmach ubezpieczeniowych może zrezygnować i to z kolei powoduje, że nadzór ma tym więcej roboty w mianowaniu, opiniowaniu, jakby egzekwowaniu swoich roszczeń.

Tomasz Skory: Czyli innymi słowy ta ustawa, te przepisy dają prezesowi Monkiewiczowi do zagospodarowania kilkadziesiąt dobrze płatnych posad?

Janusz Lewandowski: Jeżeli by czytać nieufnie tą ustawę, ale prawdziwie, bo nieufność jest wskazana, to rzeczywiście ten urząd, który powinien być strażnikiem interesów ubezpieczonych – bo po to są takie urzędy, te urzędy powinny czuwać nad interesem obywatelskim – one, poprzez źle sformułowane albo chytrze sformułowane przepisy, zyskują na zarządy firm prywatnych. To jest kuriozum w Europie. To jest pewna uznaniowość, to jest budowanie pewnych zależności typu klient i urzędnik, to jest bardzo niezdrowe. Myśmy i jako Platforma, i Prawo i Sprawiedliwość, bardzo mocno się temu przeciwstawiali. I ja liczę, że przytomniejsze osoby z SLD, które były namówione, żeby głosować takie poprawki, że w momencie, kiedy to może wróci z Senatu, przejrzą grę i zastopują.

Tomasz Skory: A jeśli nie zastopują? Jeżeli ustawa wróci z Senatu w takim kształcie i nie da się zmienić tych haków?

Janusz Lewandowski: Sądzę, że takie przepisy, które krępują wolność gospodarczą, dają możliwość wtrętu państwowego nadzorcy, one są niezbyt konstytucyjne, bo naruszają zasadę swobody działalności gospodarczej i na pewno są w jakimś konflikcie z kodeksem spółek handlowych. Tu państwo się wtrynia, wtrynia w prywatną grę gospodarczą, a ona powinna polegać na tym, że to ubezpieczeni wybierają pomiędzy firmami i w ten sposób je wartościują na lepsze lub gorsze. Państwowy nadzorca nigdy nie zastąpi rynku jako taki czynnika uzdrawiania firmy prywatnej.

Tomasz Skory: Czyli jeśli ustawodawca nie przejrzy na oczy, to będzie musiał mu te oczy przetrzeć Trybunał Konstytucyjny?

Janusz Lewandowski: Oby do tego nie doszło, dlatego, ze to staje się pewna patologiczną normą w tworzeniu prawa w Polsce. Ja całkiem celowo przerzucam taką analogię pomiędzy wojną z mediami i skutkami tragicznymi dla wizerunku Polski, bo pokłosiem jest afera Rywina i popsucie wizerunku Polski, a kolejna regulacją, która w imię troski państwowego nadzorcy o zdrowie firm prywatnych, daje mu wtręt w działalność sektora prywatnego. To są bardzo niezdrowe objawy, dość podobne do siebie i oby nie prowadziły do podobnych skutków.

19:10