„W mojej osobistej ocenie środowisko osób niepełnosprawnych zostało wykorzystane przez polityków” – tak o proteście opiekunów dorosłych niepełnosprawnych w Sejmie mówiła była rzeczniczka rządu Leszka Millera i matka niepełnosprawnego syna Aleksandra Jakubowska. „Ja nie mogę ufać politykowi, który głosował przeciwko ustawie Za Życiem, przeciwko temu, żeby matki, które zdecydują się urodzić dziecko dostawały tę jednorazową zapomogę czterech tysięcy złotych. Nie mogę ufać politykowi, który mówił na tę zapomogę ‘trumienkowe’. Nie mogę ufać politykowi, którzy uczestniczył w ‘czarnych marszach’, popierając aborcję eugeniczną i aborcję na życzenie, który nagle stał się obrońcą osób niepełnosprawnych” – dodała rozmówczyni Roberta Mazurka w Porannej rozmowie w RMF FM, zaznaczając, że chodzi jej o Joannę Scheuring-Wielgus. Jakubowska stwierdziła także, że ten protest mógł być zainspirowany przez kogoś. „To, że kilka dni po tym, jak rząd prezentuje ambitny program pomocy rodzinie (...) nagle wybucha taki protest, to dla mnie jest to podejrzane” – podkreśliła. Była polityk, a obecnie dziennikarka uznała również, że opiekunowie protestujący w Sejmie są nieodpowiedzialni. „Ja będąc matką nigdy bym nie naraziła mojego dziecka niepełnosprawnego na taki stres, na jaki są narażone dzieci tych pań, które są z nimi w Sejmie” – mówiła Jakubowska.

Robert Mazurek: Dzień dobry, państwa i moim gościem jest Aleksandra Jakubowska, kontrowersyjny polityk, była minister i rzecznik rządu SLD.

Aleksandra Jakubowska: Dzień dobry. Były polityk.

Właśnie, chciałem powiedzieć: kontrowersyjny polityk w roli matki niepełnosprawnego syna. Pani syn ma 30 parę lat.

36 dokładnie.

36 lat i jest niepełnosprawny.

Tak, ale rozumiem, że zostałam zaproszona do pańskiego studia i studia RMF-u w związku z tym, co się dzieje w Sejmie.

Głównie tak.

Ale nie chciałabym występować jako matka, bo nie jestem zaangażowana w ten protest jako matka. Raczej jako osoba, która od wielu lat śledzi to, co się dzieje w tym środowisku i to, co dzieje się teraz na Wiejskiej - i to bardziej w roli dziennikarki niż matki, choć oczywiście moje osobiste doświadczenia też mają znaczenie. 

Ma pani na ten temat wiedzę z pierwszej ręki, pani wie, ile naprawdę dostają pieniędzy niepełnosprawni, i czego najbardziej potrzebują. Ale najpierw wróćmy do tego protestu. Dobiegają do nas takie bardzo różne głosy - jedni mówią, że w zasadzie rząd mówi: daliśmy 3 razy tyle, ile dał rząd PO, nie możemy dać więcej, a protestujący mówią cały czas: Empatii nie macie, empatii nie macie.

To jest właśnie bardzo przykre, że w mojej osobistej ocenie, to co się dzieje w środowisku osób niepełnosprawnych zostało w pewien sposób wykorzystane przez polityków. Ja nie mogę ufać politykowi, który głosował w ubiegłym roku przeciwko ustawie za życiem, przeciwko temu, żeby matki, które zdecydują się urodzić niepełnosprawne dziecko dostawały tę jednorazowa zapomogę w wysokości 4 tys. zł. Ja nie mogę ufać politykowi, który mówił na tę zapomogę "trumienkowe". Nie mogę ufać politykowi, który uczestniczył w czarnych marszach popierając aborcję eugeniczną i aborcje na życzenie, który nagle staje się obrońcą osób niepełnosprawnych. 

Mówi pani o Joannie Scheuring-Wielgus, która zaprosiła te panie do Sejmu?

Tak, mówię o niej. Wie pan co, ja słyszałam o różnych zbiegach okoliczności, ale nie bardzo widziałam jakiekolwiek zbieg okoliczności i to, że kilka dni po tym kiedy rząd prezentuje bardzo ciekawy i bardzo ambitny program pomocy rodzinie - w postaci wyprawki szkolnej, w postaci pomocy kobietom, które są w ciąży, jeżeli chodzi o leczenie, matkom, które urodziły czwórkę dzieci proponuje się emerytury i tak dalej, i tak dalej - i nagle zaraz po tym wybucha taki protest, to dla mnie jest to podejrzane.

No dobrze, ale... Pani redaktor, właściwie nie wiem jak się do pani zwracać... Pani redaktor?

Może pan "pani Olu" mówić.

No dobrze, "pani Olu" w takim razie. Zacytuję pani pani słowa: Nowoczesna zachowała się obrzydliwie wprowadzając te panie do Sejmu. A to nie jest za mocno?

Nie za mocno, dlatego, że ja będąc matką nigdy bym nie naraziła mojego niepełnosprawnego dziecka, które być może reaguje zupełnie inaczej niż człowiek taki mający na codzień do czynienia z parlamentem, z dziennikarzami, z kamerami, nigdy bym nie naraziła mojego dziecka na taki stres, na jaki są narażone dzieci tych pań, które są z nimi w Sejmie.

Zgoda, ale pani redaktor jednak pozwolę sobie zwrócić uwagę, że te kobiety same decydują o tym, czy ich dzieci mogą brać udział w tym proteście, czy nie, i wola Nowoczesnej do wprowadzenia ich, jest drugorzędna, trzeciorzędna.

Dlatego mówię, że... Wie pan co, ja nie bardzo wierzę, że one same zdecydowały, ktoś je do tego namówił na pewno, to jestem przekonana o tym. Natomiast ja mówię właśnie, że ja bym nie naraziła swojego dziecka. Widocznie te panie mają inną ocenę możliwości psycho-fizycznych swoich dzieci, żeby koczowały na korytarzu sejmowym przez wiele dni i nocy. Ja bym swojego dziecka na coś takiego nie naraziła. Po drugie, panie redaktorze, ja znam środowisko osób niepełnosprawnych i ono jest bardzo zróżnicowane. To są osoby, które potrzebują różnej pomocy i z różnych stron.

Właśnie chciałem o to spytać, czego naprawdę potrzebują. Po pierwsze, jeśli mogę spytać...

Systemu.

... ile dostaje pani syn pieniędzy, jaka jest pomoc?

Dostaje tyle, ile pewnie większość osób  niepełnosprawnych, czyli - ponieważ ma orzeczenie o niezdolności do pracy - czyli dostaję tę rentę socjalną, która wynosi 84 proc. najniższej renty socjalnej, czyli to jest około 840 złotych chyba - o ile dobrze pamiętam - plus zasiłek opiekuńczy 153 złote.

Od 1 marca wzrósł do 200 chyba, 207 złotych, czyli grosze, tak czy owak.

Nie, chyba nie wzrósł, bo to 153 przychodzi na jego konto w dalszym ciągu. Ale mniejsza o to. W każdym razie jest to suma w okolicach... netto około tysiąca złotych. Moje dziecko jest w tej dobrej sytuacji, że nie potrzebuje ani sprzętu rehabilitacyjnego w postaci wózka, ani pieluch, pampersów, ani lekarstw. Jedyne, co potrzebuje to terapia, taka terapia intelektualna, powiedziałabym. I to uzyskuje w środowiskowym domu samopomocy. Ale to nie jest dom samopomocy, który jest prowadzony przez państwo, chociaż państwo go wspomaga poprzez samorząd. Jest prowadzony przez katolickie stowarzyszenie osób niepełnosprawnych.

Proszę państwa, tak to się plecie, że działaczka SLD korzysta z tego rodzaju wsparcia.

Od wielu, wielu lat korzystam i wspomagam ten dom i staram się zawsze - jeżeli jest jakaś akcja związana z tym domem - pomagać; dlatego, że tam te dzieci są wychowywane nie do modlenia się, ale są uczone życia.

Dobrze, bo pani mówi cały czas "systemowe", "systemowe". Jak ja słyszę "systemowe" to nie bardzo rozumiem, o co chodzi. Czego naprawdę potrzebują niepełnosprawni?

To jest tak jak z tamą. Tama jak kruszeje w pewnym miejscu, zatyka się tę dziurę, ale ona w następnym (miejscu) pęka. I tak samo jest z systemem w Polsce jeżeli chodzi o niepełnosprawnych: zatka się jedną potrzebę, pojawia się następna. I musi być stworzony system, który będzie reagował na różne potrzeby. Czyli system, który będzie ułatwiał dostęp do rehabilitacji. System, który będzie ułatwiał dostęp do zajęć. Który te dzieci, które dzisiaj nie są przyjmowane do domów różnego rodzaju - czy to są środowiskowe domy samopomocy, czy to są domy opieki społecznej, czy to są warsztaty terapii zajęciowej. One nie są przyjmowane, bo one sprawiają zbyt wiele trudności. One potrzebują praktycznie osobistego terapeuty. Więc wszystko...

Pani mówiła też o tym, że pieluchy...

Pieluchy... Wie pan, zwiększono liczbę pieluch, które można dostać w limicie, ale limit finansowy został ten sam. Czyli matki muszą szukać tańszych pieluch, ale tańsze pieluchy, to są mniejsze pieluchy. W przypadku tych dorosłych osób to jest zupełnie... Większość leków, które te dzieci otrzymują - bo te dzieci czasami cierpią na padaczkę, czasami mają schorzenia neurologiczne, psychofizyczne - więc większość jest nierefundowanych tych leków i tak dalej, i tak dalej...

Czyli to trzeba zmienić.

Ale co jest najważniejsze? Najważniejsze, myślę, dla tych matek jest to, że one w tych szczególnie ciężkich przypadkach są uwiązane 24 godziny na dobę.

Dobrze, do tego jeszcze wrócimy - do pomocy matkom także, nie tylko dzieciom - jeszcze wrócimy. Chciałem jeszcze spytać o dramatyczne wydarzenia, które dzieją się w Wielkiej Brytanii. Alfie Evans to jest dwulatek, który został odłączony od aparatury wspomagającej oddychanie. Rodzice chcieli przetransportować dziecko do Włoch, bo włoski szpital zgodził się na to, by podjąć leczenie. Mało tego - włoski rząd dał nawet małemu Alfiemu obywatelstwo, ale angielski sąd się na to nie zgodził.

Wie pan co, mnie po prostu brakuje słów, żeby o tym mówić, ja zresztą ilekroć jestem pytana o kwestie związane z eutanazją czy aborcją czuję się pozbawiona słów, by wyrazić to, co myślę. Jest to coś okropnego. Słyszałam takie zdanie, że Anglicy okazują uczucie tylko zwierzętom. I okazuje się, że jest to prawda, dlatego, że... Kwestia tego dziecka, i niemocy tych rodziców, żeby zabrać swoje własne dziecko ze szpitala i decydować o jego losie. Wie pan, u nas była ostatnio afera, że zabroniono dzieciom uczestnictwa w polowaniach, bo to ograniczenie wolności w decydowaniu rodziców o ich dzieciach. A tutaj zabrania się rodzicom odebrać swoje chore dziecko ze szpitala z nadzieją, że może w innym szpitalu znajdą pomoc.

Kto jest wierzący, niech się modli, kto nie wierzący, niech o tym pomyśli. Tak czy owak, sprawa jest dramatyczna i bulwersująca. Jeszcze jedno pytanie, zupełnie polityczne na koniec naszej radowej części rozmowy. Czy Monika Jaruzelska będzie nową lwicą lewicy?

Nie sądzę, dlatego że tak jakby wyrwano zęby tej lwicy poprzez wycofanie się z ustawy degradacyjnej. To było takie przewodnie hasło pani Moniki Jaruzelskiej, że ona będzie walczyła o honor żołnierzy, byłych podwładnych swojego ojca, którzy mieli być pozbawieni stopni oficerskich i zdegradowani. Ale jeżeli mogłabym jakiejś dobrej rady SLD udzielić, to drodzy panowie, uważajcie z blondynkami. 

Jakubowska: Na mój nos Tusk nie wystartuje w wyborach prezydenckich

"Jeśli dojdzie do referendum konstytucyjnego, może to być klęską prezydenta" - mówiła w internetowej części Porannej rozmowy w RMF FM była rzeczniczka rządu Leszka Millera Aleksandra Jakubowska. Nasz gość przekonywał, że aby zmienić konstytucję, nie jest potrzebne referendum. Zaproponowała natomiast, by w samym plebiscycie zadano pytanie: "czy ma rządzić prezydent czy rząd".

O powrocie Donalda Tuska do polskiej polityki i jego starcie w wyborach prezydenckich, Jakubowska powiedziała, że gdyby "miała wróżyć z fusów", to "na mój nos nie wystartuje". "To się wiąże ze zbyt dużym ryzykiem. Wszystkie trupy, które ma w swojej szafie, będą wyciągane i obrabiane. Nie wiem, czy chce mu się podejmować takie ryzyko" - mówiła rozmówczyni Roberta Mazurka.

Jakubowska przyznała także, że nie za bardzo wie co się dzieje na lewicy, bo "została zbanowana przez kolegów z SLD".