Protest rolników w Warszawie we wtorek jest absolutnie pewny - mówił w Popołudniowej rozmowie w RMF FM Michał Kołodziejczak. "Widzimy się od godz. 10 na placu Zawiszy" - zapowiadał lider AGROunii. Według niego do stolicy przyjedzie kilkadziesiąt tysięcy rolników. Właśnie we wtorek Senat będzie zajmował się ustawą o zwierzętach. "Politycy zrobili wszystko, żeby rolnicy nie mieli do nich zaufania" - stwierdził gość Marcina Zaborskiego. "Zapaść dotyka polską wieś, jest robiona na zaproszenie Jarosława Kaczyńskiego. To on zaprosił rolników do Warszawy, oni na to zaproszenie gromko odpowiedzieli" – dodał Kołodziejczak.

Pytany o nowego ministra rolnictwa Grzegorza Pudę, Kołodziejczak stwierdził, że rolnicy z nim jeszcze nie rozmawiali. Wchodzi na urząd z napisaną ustawą, której jest współautorem. Tak, to jest likwidator, wchodzi z planem likwidacji polskiego rolnictwa - stwierdził lider AGROunii. 

Prezydent Andrzej Duda zachował się jak słaby polityk w ostatniej rozmowie - powiedział, że myśli jak my, ale boi się postawić weta, bo boi się, że zostanie ono przegłosowane przez Sejm - stwierdził Kołodziejczak. Ale prezydent Duda powiedział, że możemy w jeden sposób cofnąć ustawę - organizując dużo strajków i manifestacji. Jak on to powiedział, jest to ideologia, którą wprowadzają politycy, a z ideologią bardzo trudno walczyć na argumenty. Powiedział, że bardzo trudno będzie nam rozmawiać na rzeczowe argumenty i powiedział, że jeżeli będą strajki, to może to cokolwiek zmieni. Nie mówię, że prezydent mówił, żeby coś robić, ale jestem rozumnym człowiekiem i potrafię czytać między wierszami - tak Kołodziejczak opisywał swoją rozmowę z Andrzejem Dudą.

Jeśli ustawa zostanie podpisana, to możemy liczyć się z bardzo dużym paraliżem kraju - zadeklarował gość Marcina Zaborskiego. Na pewno będziemy bardzo mocno uderzać w urzędy państwowe, te najwyższe. Chociaż nie będę przepraszał ludzi za to, że muszą stać w korkach - za to muszą przepraszać politycy - dodał Kołodziejczak.

"Zakażmy hodowli futrzarskiej w całej Unii i na Ukrainie"

Ja nie mogę się zgodzić, by komuś zakazać w ciągu roku hodować jakichkolwiek zwierząt. Bo najpierw chciałbym, żeby Polska wystąpiła do całej UE o podobny zakaz. I mało tego, chciałbym, żeby taki zakaz został również wprowadzony na Ukrainie. Bo my pomagamy finansowo Ukrainie i w inny sposób, a sami przeniesiemy tam zwierzęta futerkowe z Polski i nie będziemy mieć żadnego wpływu na to, w jaki sposób one będą tam hodowane - mówił Michał Kołodziejczak w internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM.

Lider protestów rolniczych dodał też, że po likwidacji ferm problemem może stać się utylizacja odpadów pozwierzęcych. Ja, poza wydłużonym vacatio legis, odszkodowaniami,  chciałbym widzieć sposób rozwiązania odpadków pozwierzęcych, które norki zjadają. Co dalej z tym? Bo nie chciałbym, żeby Polska gospodarka musiała sprzedawać te odpady niemieckim firmom utylizacyjnym. Co dalej polskie państwo będzie chciało z tym zrobić, jakie ma na to rozwiązanie? - pytał retorycznie lider AGROunii.

Marcin Zaborski zapytał swojego gościa, czy zamierza założyć partię polityczną. Nie, całkowicie od tych pomysłów odeszliśmy. Były takie starania swego czasu - odpowiedział Kołodziejczak.  Prowadzący przypomniał, że w kampanii prezydenckiej o koncepcji wspólnej partii z Michałem Kołodziejczakiem mówił Paweł Tanajno. Osobiście nie słyszałem, nie ma takich planów - odpowiedział Kołodziejczak.

Marcin Zaborski: Skrzykuje już pan rolników na przyszły tydzień do Warszawy? Ten protest jest przesądzony, absolutnie pewny?

Michał Kołodziejczak: Absolutnie pewny. I dzisiaj nie trzeba za bardzo skrzykiwać. Już większość osób skrzyknięta. Widzimy się w Warszawie, we wtorek od godziny 10, na placu Artura Zawiszy.

Wtorek to jest dzień, kiedy Senat na dobre ma zająć się pracami nad ustawą o zwierzętach. I pan chce, żeby do stolicy przyjechało kilkadziesiąt tysięcy rolników.

Czy ja chcę? Ja bym chciał, żeby nikt nie musiał jechać, ale przyjdzie kilkadziesiąt tysięcy rolników.

Może pan powiedzieć, żeby nie przyjeżdżali.

Można powiedzieć, żeby nie przyjeżdżali, gdyby politycy zrobili cokolwiek, żeby mieć do nich zaufanie. A zrobili wszystko, żeby tego zaufania nie mieć i rolnicy będą patrzeć na ręce politykom w Senacie. Dlatego spod ronda Zawiszy przejdziemy pod Senat. I dzisiaj bardzo ciężko byłoby zatrzymać tych, którzy do tej Warszawy się wybierają.

I kiedy pan zapowiada ten protest w Warszawie, prof. Marian Zembala, kardiochirurg, były minister zdrowia mówi dziś rano w RMF FM, że te protesty w dobie epidemii to jest bardzo zły pomysł, niemądry. A mówi tak: "Każdy odpowiedzialny człowiek w trudnym czasie pandemii nie mówi takich głupot. Jest to absolutnie nieodpowiedzialne, potępiam takie postawy i zachowania. Mądry, rozumny Polak nie będzie robił barykad teraz i mówił o barykadach w stolicy, kiedy walczymy o zdrowie i życie". Panie Michale, bierze pan odpowiedzialność za zdrowie tych wszystkich, którzy przyjadą do Warszawy? Za zdrowie tych, którzy będą protestować i za zdrowie ich rodzin?

Jak tylko zapytam się, co prof. Zembala zrobił, żeby do służby zdrowia w Polsce ktokolwiek mógł mieć zaufanie? I nie zrobił nikt tyle, by to zaufanie mieć. Dlatego dzisiaj takie opowieści puszczam między bajki i nie będziemy na to zwracać uwagi, bo dzisiaj rolnicy się pytają, co zrobić, by te gospodarstwa mogły nadal funkcjonować. I to jest dla nas bardzo duży problem.

Nie wiem, czy pan wie, ale pan prof. Zembala uratował niejednego człowieka w swojej klinice w Zabrzu. Wie pan o tym?

Tak, wiem. Dzisiaj miałem czas, żeby zapoznać się z dokonaniami prof. Zembali. I ja jego zasług prywatnych, tego, co potrafi, wcale nie podważam. Ale dzisiaj mówimy o całej służbie zdrowia, która jest w zapaści, która nie jest gotowana na epidemię. I nie jest sobie w stanie z nią poradzić, ale nie o tym nasza rozmowa. Dzisiaj jest bardzo ciężko poradzić sobie z tym, jaka zapaść dotyka polską wieś. I ta zapaść jest robiona na zaproszenie Jarosława Kaczyńskiego. I dzisiaj te słowa powinny być skierowane, one powinny paść. Tylko tam prof. Zembala pomylił nazwisko. Ja nie będę go obrażał, bo nie można wymagać od ludzi wiedzy nadmiernej, jeżeli nie mają możliwości do jej posiadania, a pan doktor widocznie taki zrobił. Tylko tam powinien podać nazwisko Jarosława Kaczyńskiego. To Jarosław Kaczyński zaprosił rolników do Warszawy i oni na to zaproszenie gromko odpowiedzieli. To Jarosław Kaczyński wspólnie z klubem Lewicy i Platformy Obywatelskiej i razem z Pawłem Kukizem zaprosili rolników do Warszawy.

Minister rolnictwa, ledwie rozpoczął urzędowanie, a wy już mówicie o nim - likwidator. Likwidator rolnictwa, likwidator Puda. Nie lepiej byłoby najpierw usiąść i porozmawiać. I przekonać się, co zamierza?

Tych wszystkich rozmów, które odbywaliśmy z urzędującymi politykami mamy już bardzo dużo.

Z ministrem Pudą? Ile razy rozmawialiście z ministrem Pudą?

Z ministrem Pudą jeszcze w ogóle.

Właśnie, pan na Twitterze pisze tak: "Nie zapraszamy Grzegorza Pudy".

Panie redaktorze, minister Puda wchodzi na urząd z napisaną ustawą, której jest współautorem. I widzimy, z jakim wchodzi dorobkiem.

No tak, ale jak chcecie rozwiązać swój problem, nie rozmawiając z ministrem rolnictwa?

Ale my bardzo chcemy rozmawiać, tylko pyta pan o to, co dzisiaj mówimy o ministrze, czyli tak - to jest likwidator. Wchodzi tak naprawdę z planem likwidacji polskiego rolnictwa. I widzimy z czym wchodzi.

"Chcemy rozmawiać", ale jednocześnie mówi pan wprost, że nie zapraszacie go do rozmów. Pan mówi np. tak: "Ja mu daję miesiąc. Tyle potrzebujemy, żeby go usunąć ze stanowiska. Ja się cieszę, że on zostanie ministrem rolnictwa, bo on jest gwarantem zjednoczenia się polskich rolników".

Tak, to prawda. Już dzisiaj pokazał. Jeden dzień urzędowania nowego ministra i już widzimy, jakie duże zjednoczenie na różnych ulicach w Polsce nam zgotował nowy minister Puda.

Panie Michale, na kiedy jesteście umówieni na rozmowę z prezydentem Andrzejem Dudą?

Rozmawialiśmy tydzień temu z prezydentem Andrzejem Dudą.

Czy pan prezydent Duda obiecał wam, że będzie z wami rozmawiał wtedy, kiedy ustawa wyjdzie z parlamentu już w ostatecznej formie?

Prezydent Duda zachował się jak słaby polityk w ostatniej rozmowie.

Co to znaczy?

Powiedział jasno, że myśli tak, jak my, ale boi się nie podpisać ustawy, bo boi się postawić weta. Boi się, że zostanie jego pierwsze weto przegłosowane przez Sejm.

Andrzej Duda powiedział wam, że boi się tego weta?

Tak.

Te słowa padły w waszej rozmowie?

Tak.

Co jeśli rząd się nie ugnie, Sejm przyjmie te przepisy o zwierzętach, a prezydent ustawę podpisze?

Możemy liczyć się z bardzo dużym paraliżem kraju, którego ja bym nie chciał. Bo wiem, że to nie są rozwiązania, ale prezydent Duda powiedział jeszcze jedną rzecz. Powiedział, że możemy tutaj w jeden sposób cofnąć tę ustawę, organizując dużo strajków i manifestacji. Bo tak, jak on to podpowiedział, jest to ideologia, którą wprowadzają politycy, a z ideologią bardzo trudno walczyć na argumenty.

Zaraz, zaraz, prezydent zachęcał was do tego, żebyście blokowali ulice, żebyście wylewali gnojówkę na drogi?

Prezydent powiedział, że bardzo ciężko będzie nam rozmawiać na rzeczowe argumenty w tych tematach. I powiedział, że jeżeli będą strajki, to może to cokolwiek zmieni. Ja nie mówię, że prezydent mówił, żeby coś robić. Nie chciałbym tego wkładać w usta prezydenta. Ale ja też jestem rozumnym człowiekiem i potrafię czytać między wierszami.

I będzie powtarzać takie blokady dróg jak te dzisiejsze? Będziecie blokować np. przejścia graniczne?

Będziemy. Będziemy bardzo mocno uderzać na pewno w urzędy państwowe, te najwyższe. One oberwą najwięcej. Ludzie nie będą dostawać, chociaż, tak jak mówię - ja nie będę przepraszał ludzi za to, że dzisiaj stali w korkach.

Ludzie już dzisiaj dostali.

Tak, stali.

I dostaną w Warszawie w najbliższy wtorek, jeśli będziecie protestować na ulicach.

I za to muszą przeprosić politycy, a nie ludzie, którzy mają ogromny problem. Ludzie, których nikt nie słucha, ludzie, którzy są na skraju wyczerpania finansowego i psychicznego, bo tak dzisiaj wygląda polska wieś. Ludzie, którzy wzięli kredyty na wiele lat i dzisiaj nie wiedzą, w jaki sposób będą mogli je spłacić. Bo banki, z kapitałem narodowym, podpisywały kredyty na 10, 15, a nawet 20 lat, dla rolników. I ten sam kapitał, czyli kapitał narodowy, naród - ci, którzy nim rządzą, mówią, że te kredyty to sobie spłaćcie, jak tam chcecie - my w ciągu roku chcemy wasze biznesy pozamykać. I jedną ręką jest coś dawane, a drugą jest coś zabierane. Jak możemy taki sposób rzeczowo, na argumenty rozmawiać?