Czy były minister z rządu PO czuje się poniekąd winny za dzisiejszy protest osób niepełnosprawnych. „Nie mam takiego poczucia” – mówił w Popołudniowej rozmowie w RMF FM były minister administracji i cyfryzacji Michał Boni. „Ileś rozmów z niepełnosprawnymi przeprowadzałem, ileś tam rozwiązań było wprowadzonych, nie wszystkie” – dodał. Według niego dzisiaj źle traktuje się demonstrujących w parlamencie. „Nigdy rząd PO nie traktował osób niepełnosprawnych, nawet w trudnych sytuacjach w takim sposób, depcząc godność tych ludzi, jak to jest robione od wielu dni w polskim parlamencie” – podkreślił eurodeputowany Platformy. Stwierdził także, że PO wiele zrobiło dla niepełnosprawnych podczas swoich rządów. „Nie dam sobie wmówić tego, że PiS jest fantastyczny, a myśmy porobili same błędy i źle traktowaliśmy osoby niepełnosprawne. Nie wszystko zostało zrobione i mogę się bić w pierś, natomiast nigdy nie było takiego totalitarnego, agresywnego, autorytarnego i niechętnego ludziom podejścia do tych osób, które dzisiaj protestują” – mówił gość Marcina Zaborskiego.

Marcin Zaborski, RMF FM: Jeden z winnych...

Michał Boni: Nie czuję się winny...

Jeden z winnych tego, że nasze skrzynki mailowe i telefony zalały listy z przerażającym niektórych hasłem RODO.

Moją skrzynkę też zalewa mnóstwo informacji i pytań. Nawet nie wiedziałem, że z tyloma platformami, stronami, organizacjami internetowymi w Europie współpracuję. To się bierze z tego, że one przysyłały informacje, ja niekiedy odpisywałem: Nie mogę wziąć udziału w konferencji. Nagle się okazało, że one mają moje dane. Teraz chcą zaktualizować te dane. Robię selekcję.

Mówię o tej winie, dlatego że to rozporządzenie Parlamentu Europejskiego m.in. spowodowało całą tę wielką operację z hasłem RODO.

Rozporządzenie zostało przyjęte w maju 2016 roku.

Dwa lata temu.

Były dwa lata na przygotowanie się we wszystkich krajach.

My to robimy tak jak zwykle - za pięć dwunasta.

Było półtora tygodnia temu spotkanie w Parlamencie Europejskim z przedstawicielami narodowych parlamentów. Mam takie wrażenie, że może poza Niemcami we wszystkich krajach jest mniej więcej taki sam poziom zaawansowania.

Uff.

Nie ma przepisów wdrażających w wielu krajach. Instytucje, które za to odpowiadają, są gdzieniegdzie silne, gdzieniegdzie słabe. U nas są instytucje w przepoczwarzaniu, co utrudni cały proces niestety, ale tak zostało to wybrane.

No dobrze, dostajemy te listy i myślimy sobie: Po co to wszystko? Czy to znaczy, że to koniec z nękającymi nas często przez telefon telemarketerami?

Telemarketerzy to jest w propozycji dyrektywy o e-privacy - o e-prywatności.

Dobra, ale po ludzku. Słuchają nas ludzie, panie pośle.

Mówię, że akurat to nie dotyczy telemarketerów.

OK. To jednym zdaniem, gdybyśmy mieli powiedzieć: co to da? Po co to wszystko?

Możemy jasno powiedzieć, że nie chcemy zalewu reklam, które do nas wpływają. Możemy powiedzieć - przeglądając wszystko to, co teraz do nas spływa i będąc bardzo uważnymi, możemy albo potwierdzić już wcześniej wyrażoną zgodę, jeśli regulamin wypełnia wszystkie potrzeby związane z tą nową legislacją. Możemy jasno jeszcze raz potwierdzić, powiedzieć: tak, zgadzamy się. Musimy zaznaczyć odpowiednie pole. Do tej pory bywało tak, że w pośpiechu nie zaznaczaliśmy naszej zgody i to było traktowane jako zgoda domniemana. Ktoś mówił: nie wypowiedział się, to znaczy, że można tych danych używać. Dzisiaj nie - musimy jasno powiedzieć.

Europosłowie radzili, radzili i uradzili, że będą kary. Nawet do 20 milionów euro. Naprawdę panie pośle pan sądzi, że ktoś zapłaci taką karę w najbliższym czasie - 20 milionów euro za złe wykorzystywanie danych osobowych?

Proszę patrzeć na całą Europę. Proszę patrzeć na skalę, na dużych gigantów technologicznych, którzy przetwarzają wielkie dane. Cały czas mamy 2 mln 650 tys. danych Europejczyków, które Facebook gdzieś zawieruszył.

I co? On zapłaci taką karę - 20 milionów euro?

Nie, dlatego że nie było jeszcze tego przepisu prawnego.

Dzisiaj już by zapłacił?

Dzisiaj byłaby sprawa związana z tym, że nie poinformował nas. Jednym z obowiązków jest to, że jeśli coś się zdarzy złego - dane wyciekną, ktoś je ukradnie - może się zdarzyć - to musimy być poinformowani o tym, co się z tymi danymi dzieje. Ten, który naszymi danymi operuje, może nimi operować tylko według tego, co my sami sobie zażyczymy. Wracamy do bycia właścicielami tych danych. Jeśli natomiast okazuje się, że część naszych danych, do których dostęp dajemy, jest przetwarzanach w celach publicznych - np. administracja może z nich korzystać - to my wtedy nie możemy tych danych ani wycofać, ani powiedzieć, że nie chcemy, żeby one były używane, bo jest tzw. uzasadniony interes.

Nie samym RODO oczywiście żyje człowiek. Mamy też w Warszawie protest...

Ja tylko dodam, że bez tego zaufania nowego - my jesteśmy właścicielami naszych danych, a firmy - mniejsze i większe - pilnują się. To nie jest tak, że można tymi danymi handlować w dowolny sposób. Nie będzie zaufania w świecie internetu, a to jest potrzebne, dla naszego rozwoju tego internetu i po to, żeby dane przetwarzać za naszą zgodą i wedle jasnych reguł, bo to będzie służyło rozwojowi nauki, rozwojowi medycyny. Będzie nam służyło, tylko te zasady trzeba wdrażać.

Protest w Sejmie - dzień 38. Protestujący przygotowali ulotki dla polityków z zagranicy, w których tłumaczą, dlaczego protestują. Tłumaczą, że żyje im się źle. A propos winy - ma pan poczucie, że to też jest pana wina?

Nie, nie mam takiego poczucia.

Naprawdę? Pan był minister w rządzie Donalda Tuska, ministrem w kancelarii premiera.

Tak, ale nie odpowiadałem...

Szefem komitetu stałego Rady Ministrów.

Panie redaktorze. Ileś rozmów z niepełnosprawnymi przeprowadzałem, brałem w nich udział. Ileś rozwiązań w tym czasie zostało wprowadzonych - nie wszystkie.

Mógłby pan dzisiaj stanąć przed protestującymi i powiedzieć: my załatwiliśmy...

Myślę, że za każdym razem, panie redaktorze, był zupełnie inny ton rozmowy.

Pytanie jest takie: czy mógłby pan dzisiaj stanąć przed tymi, którzy są w Sejmie, protestują i powiedzieć im: My, Platforma Obywatelska, załatwiliśmy wam godne życie - zupełnie inaczej niż Prawo i Sprawiedliwość. 

Nie. Myślę, że mógłbym powiedzieć, że zostało wiele rzeczy rozwiązanych, a następne trzeba rozwiązywać.

Dlaczego wtedy ludzie też przychodzili protestować?

Dlatego że ileś lat temu nie było jeszcze takich rozwiązań. One wchodziły krok po kroku.

No właśnie - dlaczego nie były wprowadzone wcześniej?

Na koniec naszej kadencji, panie redaktorze, było 650 milionów w budżecie, żeby je wykorzystać na realizację orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego, pomagając osobom niepełnosprawnym. Zniknęły te pieniądze.

Tylko dlaczego to orzeczenie się wzięło, panie pośle? To orzeczenie wzięło się stąd, że wcześniej ten sam rząd Platformy Obywatelskiej i PSL-u podzielił opiekunów osób niepełnosprawnych na tych, którzy dostają 500 złotych i prawie 1500 zł.

Nigdy rząd Platformy Obywatelskiej nie traktował osób niepełnosprawnych, nawet w trudnych sytuacjach, i nikogo, w taki sposób, depcząc godność tych ludzi, jak to jest robione od wielu dni w polskim parlamencie, w polskim Sejmie. Nikt nie naruszał ich prywatności - są ślady po tych wczorajszych przepychankach różnego rodzaju. Nikt nie zachowywał się tak, jak niektóre posłanki, które z taką miną wychodziły i wypowiadały zdania, które są niegodne bycia posłem w Polsce. Uważam, że jest zasadnicza różnica. Jeśli pan chce zepchnąć cały ten problem na winę Platformy to może pan sobie być symetrystą i to robić. Ja uważam, że różnego rodzaju były popełnione błędy. Ileś rzeczy zostało zrobione. Natomiast teraz, od iluś dni oni mają kolejne kompromisy, mówią: od 2019 rozłożyć na raty. A ministrowie się odwracają.

Panie pośle, może pan nazywać mnie symetrystą, nic mnie do tego.

Dyskutujemy, na tym polega polemika.

OK. Dyskutujmy. Zasiłek pielęgnacyjny w czasie rządów Platformy Obywatelskiej wynosił 153 zł i jakoś przez kolejne lata nie wzrastał. W czasie rządów Platformy pensja minimalna wzrosła o prawie 90 proc., a w tym samym czasie renta socjalna o niecałe 50 proc. Naprawdę tylko tyle można było zrobić?

Wie pan, że jak był kryzys finansowy i trzeba było ściąć wydatki budżetu z dnia na dzień prawie o 20 miliardów złotych. Jedno z pytań było takie, stawiono je w wielu krajach i wielu krajach to zrobiono: wstrzymujemy waloryzacje emerytur? W Polsce tego nie zrobiono. Waloryzację rent? Tego nie zrobiono. Moim zdaniem, albo się patrzy realistycznie, to znaczy jakie są warunki i co można zrobić. Myśmy robili bardzo dużo różnych rzeczy. W sprawie np. pomocy dla rodzin, to średnio było około 28 miliardów złotych rocznie. Samo 500 plus kosztuje dwadzieścia parę. I dawaliśmy na to więcej.

W tamtym czasie rodziny osób niepełnosprawnych przychodziły i przed kancelarię premiera, i przed Sejm i prosiły o jedno: Chcemy płacy minimalnej, bo pracujemy przez całą dobę, przez cały tydzień. Przychodziła na rozmowę ze mną m.in. pani minister Kozłowska-Rajewicz, która odpowiadała za tamte sprawy i mówiła: "Ja to bym chciała, tylko że ministrowie z mojego rządu mówią mi - nie da się".

Mieliśmy rozmawiać o RODO, więc nie sprawdziłem wszystkich danych, ale mogę panu podesłać różne dane pokazujące, jak przez te 8 lat różne wątki i wsparcie dla osób niepełnosprawnych się zmieniało. Łącznie z wsparciem osób opiekujących się osobami niepełnosprawnymi. Nie dam sobie wmówić tego, że PiS jest fantastyczny, a myśmy porobili same błędy i źle traktowaliśmy osoby niepełnosprawne. Nie wszystko zostało zrobione. Mogę się bić w pierś za to, co nie zostało zrobione, albo było robione za wolno. Natomiast nigdy nie było takiego totalitarnego, agresywnego, autorytarnego, niechętnego ludziom, zwykłym ludziom podejścia do tych osób które protestują. 

Boni: Nie ma żadnego powodu, żeby przesuwać wybory samorządowe

W internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM eurodeputowany Michał Boni odniósł się do pojawiających się politycznych wypowiedzi o przesunięciu wyborów samorządowych w związku z brakiem spójności polskiego prawa wyborczego z nowymi przepisami RODO. Michał Boni stanowczo stwierdził, że "nie ma żadnego powodu, żeby przesuwać wybory samorządowe" i dodał, że jeśli ktoś tak mówi, to jest to jego "gra polityczna".

Michał Boni pytany o wynik najbliższych wyborów parlamentarnych powiedział: "Jeśli wszyscy się sprężymy, możemy w 2019 roku wygrać wybory", a szansę na wygraną wskazał w jego zdaniem "pomału otwierającej się koalicji obywatelskiej".