Odpadnięcie Francji to żadna sensacja. Sensacja byłaby, gdyby ten podzielony, źle grający zespół awansował.

Zero atmosfery, wiadomo, że trener do wymiany, kłótnie, wyrzucenie Anelki, fatalna gra w dwóch pierwszych meczach. Jeżeli ktoś jeszcze myślał, że Trójkolorowi awansują, jest chyba pozbawiony zdrowego rozsądku. Na dobicie jeszcze porażka z RPA...

Francuzów czeka rewolucja pod okiem Laurenta Blanca. Raymond Domenech powinien chyba schować się w domu, zrobić zapasy i przez dłuższy czas nie pokazywać się nikomu na oczy - dopóki nad Sekwaną nie ucichnie futbolowa burza.

Sytuacja w ogóle jest skomplikowana. Czy Anelka powinien wdawać się w pyskówki z selekcjonerem, czy Evra powinien kłócić z członkiem sztabu? Rozumiem rozżalenie, złość Francuzów, ale trzeba przyznać, że niektóre zachowania nie mogą być tolerowane. Choć w Ghanie i Anglii Muntari i Terry też troszkę swoim trenerom nawrzucali, ale w ekipie zostają.

Anelka wrócił do domu. Niech każdy sam się zastanowi, która droga jest lepsza. Capello i Rajevaca czy Domenecha.

W ogóle Francuzi wpadli w ciekawą sinusoidę. Finał mundialu (wygrana), odpadnięcie w fazie grupowej, finał mundialu (przegrana), odpadnięcie w fazie grupowej. Czyli w Brazylii za cztery lata będzie trzecie miejsce, ale znów finał...

RPA też tworzy historię. Jeszcze nigdy gospodarz turnieju nie odpadł w fazie grupowej - aż do dziś...