Warszawa przez lata była stolicą polskiej siatkówki. AZS AWF, Legia, Warszawianka, Skra - to były zespoły, które przyciągały czołowych polskich siatkarzy. Ba, w latach 60. i 70. mistrzostwo kraju zdobywały jedynie zespoły AZS AWF i Legii. Reszta kraju mogła co najwyżej tej walce się przyglądać. Teraz siatkarska mapa Polski mocno się zmieniła, ale są miejsca, które od lat mogą być stawiane za wzór jak MOS Wola.

To zdaniem wielu najlepsze w Warszawie miejsce, by stawiać swoje pierwsze siatkarskie kroki. MOS Wola istnieje od 49 lat. Klub siatkarski liczy sobie już ponad 30. Kto wychował się w klubie przy ulicy Rogalińskiej? Wystarczy wymienić przykłady z ostatnich kilkunastu lat. Arek Gołaś, Zbyszek Bartman, Fabian Drzyzga, Grzesiu Łomacz, Damian Wojtaszek, Michał Żurek, który obecnie gra w reprezentacji Polski B - wylicza Krzysztof Felczak, były siatkarz a obecnie trener i wiceprezes MOS-u.

My jesteśmy takimi trenerskimi wampirami. Wysysamy z młodych energię na treningach i czerpiemy z tego radość życia. To dla nas źródło fajnych przeżyć i pogody ducha" - mówi mi, kiedy siedzimy w pokoju trenerskim. To pomieszczenie nie robi wrażenia, ale już sala na parterze z gigantyczną gablotą pełną pucharów przemawia do wyobraźni. Są też zdjęcia najwybitniejszych wychowanków i obraz tragicznie zmarłego 9 lat temu Arka Gołasia. Nic dziwnego, że MOS ciągle przyciąga młodych chłopaków i młode dziewczyny, które gdzieś po cichu marzą o siatkarskiej karierze. Choć oczywiście nie jest łatwo znaleźć talent. Szczególnie w Warszawie, która kusi - sportowo, artystycznie, kulturalnie. Ilość możliwości wydaje się nieograniczona. Młodzież ma ogromne możliwości, jednak jak zapewnia Felczak namówienie na siatkarskie treningi nie jest trudne, a teraz po mistrzostwie świata naszych chłopaków liczba chętnych z pewnością wzrośnie.

Ci, którym ta gra się spodoba i odnajdą w sobie trochę zdolności i pasji, zostają z nami. Bez względu na to, na jaki poziom dojdą. Staramy się proponować tą trudną technicznie dyscyplinę tym, co do których mamy przekonanie, że podołają wymaganiom. Muszą być uzdolnieni sportowo, pracowici i przy tym muszą mieć niezłe warunki fizyczne. Bez tego ciężko osiągnąć dobry poziom - przekonuje Felczak, ale od razu dodaje, że na treningi zaprasza się do MOS-u wszystkich chętnych. W klubie są bowiem dwie ścieżki rozwoju. Jedna bardziej profesjonalna, która potem może prowadzić do wielkiej sportowej kariery i druga przeznaczona dla tych, którzy chcą po prostu mieć kontakt ze sportem i postawili na siatkówkę.

Zdarzali się tacy zawodnicy, którzy - jak to mówimy - mimo nikczemnego wzrostu zostawali z nami aż do zakończenia szkolenia, czyli do matury - zapewnia trener.

Wychowankowie po zakończeniu szkolenia nie są pozostawiani sami sobie. Ci, którzy wchodzą do seniorskiej siatkówki, ale jeszcze nie mogą marzyć o grze w Plus Lidze trafiają do II-ligowej drużyny MOS-u i tam mogą na seniorskim poziomie dalej się rozwijać

Nie chodzi o zatrzymywanie wychowanków, tylko stworzenie im warunków do dalszej pracy. Chodzi o to, by podać rękę tym, którzy potrzebują jeszcze czasu by wejść na poziom Plus Ligi. W II lidze można się ograć, podnieść umiejętności. Tak było z Michałem Żurkiem. Jak w inkubatorze dojrzewał w tych II-ligowych warunkach i potem trafił do Trefla Gdańsk. Ostatnio Mateusz Kańczok po grze w MOS-ie wrócił do Jastrzębskiego Węgla - tłumaczy mi Felczak. Michał Żurek, o którym opowiadał trener, to obecnie jeden z najzdolniejszych polskich libero. Teraz gra już w Asseco Resovii i jest w kręgu zainteresowań Stephane'a Antigi.

Na szansę gry w najlepszych klubach a może i seniorskiej reprezentacji czekają kolejni. Mamy i u dziewcząt, i u chłopców kilkoro kandydatów na zawodników wysokiej klasy. Już teraz interesują się nimi trenerzy kadr młodzieżowych. To takie nasze perełki. Oni wiedzą, jaki mają talent, a my uświadamiamy ich i inspirujmy do pracy. Muszą dążyć do doskonałości jak ich poprzednicy - Arek, Zbyszek, Fabian. Talent bez pracy nic nie znaczy. Rozwój nie przychodzi we śnie, trzeba go wypracować - podkreśla Felczak.

A wypracować to można tylko pod okiem dobrego trenera. Felczak przyznaje, że także szkoleniowiec musi być zmotywowany i gotowy do poświęceń. Na tę stronę szkolenia też kładą w MOS-ie duży nacisk. Nagrodą są emocje, które potem można przeżywać.

Kiedy widzisz swojego zawodnika w ważnym meczu, w dobrym klubie, w reprezentacji, masz czuć dumę, zadowolenie z pracy, z godzin poświęconych na szukanie tego talentu. Taki jest nasz cel. Chcemy, by po maturze w wieku 19 lat nasi wychowankowie trafiali do jak najlepszych klubów - dodaje Felczak.

Felczak to były siatkarz, który przez lata pracował w seniorskiej siatkówce. Teraz, jak sam przyznaje, pracy z młodzieżą nie zamieniłby na nic innego. Siatkówka jest taka sama, ale w pracy z młodzieżą jest większy fun, więcej tej energii. Czasami i tych głupot młodzieżowych w grze i na treningach, ale to musi się zdarzać - mówi. I pewnie też z tych młodzieńczych głupot trenerzy "wampirzą" sobie tą życiową energię…

Kolejne siatkarskie diamenty czekają na odkrycie. Może uda się w Warszawie. Przez lata w MOS-ie udowodnili, że radzą sobie z tym naprawdę nieźle.