W piątek, w trakcie gorącej sejmowej debaty o ewentualnym przesunięciu pieniędzy przeznaczonych na repatriację Polaków z terenu byłego Związku Sowieckiego na wsparcie imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki, marszałek Sejmu Małgorzata Kidawa – Błońska wypowiedziała zdumiewające w istocie zdanie. Otóż wg niej nie powinno się dokonywać żadnych rozróżnień pomiędzy repatriantami i imigrantami.

W piątek, w trakcie gorącej sejmowej debaty o ewentualnym przesunięciu pieniędzy przeznaczonych na repatriację Polaków z terenu byłego Związku Sowieckiego na wsparcie imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki, marszałek Sejmu Małgorzata Kidawa – Błońska wypowiedziała zdumiewające w istocie zdanie. Otóż wg niej nie powinno się dokonywać żadnych rozróżnień pomiędzy repatriantami i imigrantami.
Marszałek Sejmu Małgorzata Kidawa - Błońska /Leszek Szymański /PAP

Stąd też warto być może uświadomić pani marszałek, że repatrianci to Polacy - ofiary sowieckich zbrodni na mieszkańcach dawnych Kresów Rzeczypospolitej, wywiezieni przymusowo ze swojej ojcowizny na azjatyckie tereny byłego ZSRS oraz ich potomkowie. Również powinni zostać sprowadzeni do Polski, pragnący tego Polacy mieszkający w europejskiej części byłego ZSRS, w tym osoby mieszkające na obszarze objętym konfliktem ukraińsko - rosyjskim, wśród nich grupa bezpośrednio zagrożonych naszych rodaków z Mariupola, od wielu miesięcy apelująca o to do polskich władz. Tymczasem imigranci, w zdecydowanej większości zresztą poszukiwacze lepszych warunków ekonomicznych, to osoby, których z Polską nic nie łączy. Stąd też wypowiedź pani marszałek musi budzić głęboki sprzeciw i oburzenie.

Skądinąd ostatnie działania obecnych polskich władz pokazują, że traktują one zdecydowanie lepiej owych imigrantów niż naszych rodaków pragnących powrócić do ojczyzny. Dla obecnego rządu przyjęcie imigrantów, zgodnie z "życzeniem" głównie niemieckich władz, stało się priorytetem i decyzje w tej sprawie podjęte zostały szybko, wbrew stanowisku zdecydowanej większości Polaków. Tymczasem sprowadzenie do Polski, czekających na to od lat rodaków okazuje się być problemem przez obecne polskie władze zwyczajnie lekceważonym. Trudno w tej sytuacji nie zadać pytania "dlaczego tak się dzieje?". Można odnieść smutne wrażenie, że repatrianci mają pecha, gdyż nie wstawiają się za nimi u polskich władz unijne potęgi, a rządzący u nas wykazują kompletny brak empatii w stosunku do własnych rodaków. Poza tym nasuwa się spostrzeżenie, że rząd obecnej koalicji ma ogromne problemy z podejmowaniem samodzielnych decyzji, niezwiązanych z jakimiś unijnymi priorytetami.

Kwestia pozostawienia bez pomocy pragnących powrócić do Polski Polaków i ich rodzin to doprawdy ogromna hańba polskich władz. Trzeba zwrócić im uwagę, że m.in. Niemcy i Węgrzy potrafili już dawno sprawnie ściągnąć swoich rodaków do ojczystego kraju. W przypadku niewielkich Węgier było to ok. 700 tys. repatriantów. Dzisiaj szczególne znaczenie ma szybka ewakuacja do kraju naszych rodaków z Mariupola, w którym w każdej chwili mogą zostać wznowione walki pomiędzy Ukraińcami a prorosyjskimi separatystami, w związku z czym może zostać zagrożone ich życie i zdrowie. Brak reakcji ze strony polskich władz na ich prośby stanowi coś z czym przyzwoity człowiek nie może się spokojnie zgodzić. Tak naprawdę ci nasi rodacy powinni być traktowani jako prawdziwi uchodźcy. Tymczasem zamiast nich w Polsce mogą się znaleźć tysiące ludzi, którzy uchodźców jedynie udają. Owi poszukiwacze lepszych warunków życia będą Polskę traktować jako miejsce okresowego, przymusowego pobytu w drodze do niemieckiej ziemi obiecanej i mogą być dla nas źródłem poważnych problemów.

Szczególna jest sytuacja rzeszy Polaków czekających na repatriację w Kazachstanie i w innych byłych republikach azjatyckich dawnego ZSRS. Żyją oni w obcym kulturowo, najczęściej muzułmańskim otoczeniu, w krajach które budują własną tożsamość. Skądinąd, gdybyśmy wcześniej sprowadzili naszych rodaków z Kazachstanu do Polski to dzisiaj polskie władze mogłyby być może użyć tego jako argumentu przeciwko udziałowi Polski w przyjmowaniu arabskich imigrantów i zaproponować rozważenie ulokowania części z nich w bliskim im kulturowo i bardziej dla nich od Polski przyjaznym klimatycznie Kazachstanie.

Indolencja władz III RP w kwestii repatriacji do kraju Polaków ze Wschodu jest szczególnie widoczna w kontekście, nie tylko skutecznych działań innych państw, ale także peerelowskich przesiedleń naszych rodaków z terenu byłego Związku Sowieckiego. Tak naprawdę Polacy ze Wschodu, którzy osiedlili się w Polsce po 1990 r. mogli to uczynić jedynie dzięki wsparciu indywidualnych osób i lokalnych samorządów, przy absolutnej bierności władz centralnych. Stąd też trudno się dziwić, że w dramatycznym i bardzo gorzkim liście otwartym do premier Ewy Kopacz Patriotycznego Związku Organizacji Kresowych i Kombatanckich pada zarzut prowadzenia przez jej i poprzedni rząd Donalda Tuska antypolskiej polityki imigracyjnej, którą autorzy listu określają poprzez hasło "Wszyscy byleby tylko nie Polacy". Na tle nieustannego apelowania do Polaków przez obecny rząd i wspierające go media o solidarność z arabskimi imigrantami, wręcz ponuro wygląda brak jakiejkolwiek solidarności tego rządu z naszymi rodakami z terenów byłego ZSRS. Tymczasem ich przyjazd i osiedlenie się w Polsce na stałe mogłoby w znacznej mierze przyczynić się do przezwyciężenia narastającego u nas kryzysu demograficznego i wzmocnić państwo polskie. Zamiast nich rząd chce sprowadzić do Polski ludzi, którzy nasze państwo będą wyraźnie osłabiać i mogą z dużym prawdopodobieństwem stać się zagrożeniem dla naszego bezpieczeństwa. Tyle tylko, że za imigrantami stoi iście samobójcza polityka krajów starej unii, wymuszających na nowych jej członkach dołączenie do owego klubu samobójców, a za repatriantami nie jest w stanie stanąć nawet polski rząd. Rząd, który w istocie w sprawie powrotu Polaków ze Wschodu kieruje się zupełnie oderwanymi od naszych interesów przesłankami, co ostatnio wyraziście mogliśmy zaobserwować w sprawie Polaków z Mariupola. Oto wg polskiego MSZ-etu sprowadzenie ich teraz do kraju mogłoby zostać odebrane przez Ukrainę jako brak zaufania do jej władz, gdyż byłby to sygnał, iż wg polskich władz Ukraińcy nie są w stanie zapewnić porządku na tym terenie. Tyle tylko, że mieszkający tam nasi rodacy wręcz dramatycznie proszą o możliwość wyjazdu stamtąd do Polski. Może się okazać, iż nie mogąc doczekać się możliwości przyjazdu do Polski, zamiast do niej wyjadą stamtąd na Białoruś, gdzie zresztą może również trafić sporo Polaków z azjatyckiej części byłego ZSRS. W ten sposób dojdzie do dopełnienia owej repatriacyjnej hańby władz III RP, czyniącej z Polski nie troskliwą o wszystkich Polaków matkę, ale odwracającą się od nich macochę.