Mistrzostwa Europy mężczyzn zamknęły sezon reprezentacyjny mężczyzn. Kończymy rok 2021 medalem brązowym na Starym Kontynencie i ze sporym niedosytem - pisze dla RMF24 Janusz Uznański, rzecznik Polskiego Związku Piłki Siatkowej.

Dla naszej męskiej reprezentacji to miał być rok olimpijski. Z Tokio biało-czerwoni mieli wrócić z medalem, nawet medalem złotym, a skończyło się na klątwie ćwierćfinału dotykającej polskich siatkarzy od igrzysk w Atenach.

Mistrzostwa Europy rozgrywane w lwiej części Polsce stanowić miały próbę odbicia po olimpijskim niepowodzeniu. To był pierwszy turniej rozgrywany przy pełnych trybunach. I właśnie na naszą fantastyczną publiczność bardzo liczył trener Heynen, który chyba nie za bardzo wierzył w poolimpijską moc swojej drużyny. Trener nawiązał znakomity kontakt z fanami, ale już z zespołem ten kontakt bywał utrudniony.

W pierwszej fazie mistrzostw rozgrywanej w Krakowie nasi może nie oczarowali, ale z kompletem zwycięstw zameldowali się w Gdańsku, gdzie też uporali się w etapie pucharowym z Finami i Rosjanami.

W Katowicach znów dotknęła nas klątwa Słowenii, która regularnie staje na naszej drodze w mistrzostwach kontynentu. Mały finał wygraliśmy z Serbami.

Tuż po meczu o brązowy medal Vital Heynen w dość niejasny sposób przekazał, że to jednak jego kres przygody z polską siatkówką. Pewnie będzie to dotyczyć niektórych zawodników. A, że i w tym czasie z posady żeńskiej kadry zrezygnował Jacek Nawrocki, to koniec pewnych epok, ale i początek nowych.