Marszałek Sejmu RP Radosław Sikorski w programie telewizyjnym "Tomasz Lis na żywo" stwierdził: „Władimir Putin już w pewnym sensie przegrał Ukrainę, ponieważ ma przeciwko sobie młody, ukraiński nacjonalizm i spotyka się z coraz większym oporem”. Pierwsza cześć zdania nie budzi większych wątpliwość, ale druga tak. I to ogromne.

Nacjonalizm ukraiński, zbudowany na początku XX wieku na teoriach ukraińskiego prawnika Dmytro Doncowa, był bowiem w swych założeniach zawsze antypolski i antysemicki, a przy tym proniemiecki. Na jego bazie ideowej powstała Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów, której członkowie w latach 30. ubiegłego wieku dokonali szeregu aktów terrorystycznych, godzących w podstawy państwa polskiego. Przelali oni wówczas krew tak Polaków, jak i tych Ukraińców, którzy chcieli zgody i pokoju.

Z kolei w latach 40. na tej samej bazie powstały najpierw zbrodnicze odziały SS Galizien i inne ukraińskie organizacje, kolaborujące z Adolfem Hitlerem, a następnie oddziały Ukraińskiej Powstańczej Armii. Wszystkie te formacje były odpowiedzialne za ludobójstwo Polaków i obywateli polskich innych narodowości, także żydowskiej. Tutaj trzeba podkreślić, że nacjonaliści ukraińscy bardzo mocno wspierali Niemców w przeprowadzeniu Holokaustu Żydów. Szczególnie o tym Radosław Sikorski, mąż Anne Applebaum, powinien pamiętać.

Dzisiejszy, "młody" nacjonalizm ukraiński jest w rzeczywistości bardzo "stary", bo jego odwołania nie tylko do wspomnianych teorii Dmytro Doncowa, ale i do działalności takich zbrodniarzy jak Stepan Bandera czy Roman Szuchewycz, dowódca UPA i kat Wołynia, są nadzwyczaj czytelne. Dziś nacjonalizm ów jest przede wszystkim antyrosyjski, ale wcześniej czy później wróci do swych źródeł.