W konflikt na Ukrainie wschodniej Polska wpycha się coraz bardziej. Jakby nie była pomna na doświadczenia z ostatnich tygodni, które pokazują, że rząd w Kijowie chętnie przyjmuje od nas wszelką pomoc, tak finansową, jak i w naturze, ale odpłaca się za to w dość dziwaczny sposób. Na przykład przez nałożenie embarga na polską wieprzowinę. Takich politycznych absurdów nie wymyśliłby nawet mistrz Sławomir Mrożek.

Dziś prawie wszystkie media, w tym też portale internetowe, podają informację, że premier Donald Tusk i minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak zadecydowali o udzieleniu "pomocy humanitarnej" armii ukraińskiej poprzez podarowanie jej 320 ton różnych produktów, wśród których znalazły się koce, materace, opatrunki itp. Świadomie piszę w cudzysłowie, bo jako wolontariusz, który od lat angażował się w organizację konwojów charytatywnych (w tym m.in. do Bośni, Czeczeni i na Ukrainę) pierwszy raz słyszę, że beneficjentami tej pomocy mają być nie bezbronni cywile dotknięci nieszczęściem wojny czy też uchodźcy wegetujących w obozach, ale żołnierze. W historii polskich (i chyba nie tylko polskich) działań humanitarnych, to chyba pierwszy taki przypadek.

I kogo organizatorzy takiej pomocy chcą oszukać? Polskiego podatnika, z którego kieszeni będą dożywiani członkowie ukraińskich batalionów organizowanych przez "Swobodę" i Prawy Sektor? Czy też opinię międzynarodową, która akurat jest taka głupia, aby w tę fałszywą etykietkę uwierzyć? A przecież tak jeszcze niedawno złoszczono się na "pomoc humanitarną" organizowaną przez Rosjan. 

Jeżeli rząd w Warszawie chce się zaangażować w działania wojenne w Donbasie, to niech to zrobi legalnie, czyli poprzez przyjęcie stosownej uchwały sejmowej. Niech też jasno wyjaśni nam wszystkim, co na tym możemy zyskać, a co stracić. A stracić możemy naprawdę wiele. I to nie tylko rolnicy, którzy i tak już dostają w kość.

Jestem za pomocą humanitarną dla mieszkańców Ukrainy. Ale za tą pomocą prawdziwą, skierowaną do ludzie biednych, głodujących, chorych i niepełnosprawnych, ale nie dla wojskowych.