Całe pokolenia Polaków wychowały się na bohaterach powieści Henryka Sienkiewicza. Do dziś Staś Tarkowski z „W pustyni i w puszczy”, Zbyszko z Bogdańca z „Krzyżaków” czy kresowi rycerze Jan Skrzetuski i Michał Wołodyjowski z „Trylogii” są wzorcami do naśladowania. Niestety prawnuk wielkiego pisarza, Bartłomiej Sienkiewicz, skądinąd człowiek inteligentny i dobrze wykształcony, stał się antybohaterem współczesnych czasów.

Wczoraj późnym wieczorem, zamiast oglądać w telewizji zmagania piłkarzy w Ameryce Południowej, śledziłem w internecie z zapartym tchem zmagania dziennikarzy z policjantami i funkcjonariuszami Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Spektakl był nieprawdopodobnie żenujący. Podwładni ministra spraw wewnętrznych nie tylko szturmowali redakcję tygodnika "Wprost", co w wolnej Europie jest sytuacją bez precedensu, ale i ponieśli porażkę, wycofując się z oblężonej redakcji jak Szwedzi opisani na kartach "Potopu".

Wczorajsza akcja to jedna z największych kompromitacji służb specjalnych, bardzo hojnie opłacanych z kieszeni polskiego podatnika. Aż strach pomyśleć, co by się działo, gdyby nasz kraj stał się celem np. dla Al-Kaidy czy innych terrorystów. Czy wówczas także w dziecinnie łatwy sposób wodzono by za nos siły bezpieczeństwa, tak jak to się dzieje w chwili obecnej? Czy polski kontrwywiad byłby w stanie przeciwdziałać zanim zaczęłyby wybuchać prawdziwe bomby? Podobnych pytań jest bardzo wiele. Tak czy siak widać gołym, że cały resort spraw wewnętrznych, chyba tylko poza strażą pożarną, sypie się w oczach.  

Henryk Sienkiewicz w bardzo barwny sposób opisał pojedynek Kmicica z Wołodyjowski. Ten pierwszy, widząc, że na oczach zgromadzonego rycerstwa ponosi sromotną porażkę, krzyknął błagalnie "Kończ Waść, wstydu oszczędź!". Dziś podobny okrzyk skierowany jest do w stronę ministra MSW. Kończ Wasz swoją misję, wstydu oszczędź, i sobie, i Rzeczypospolitej!