W pewnym momencie trzeba jednak swoje "ego" schować do kieszeni

Jak podała Katolicka Agencja Informacyjna ks. Jacek Międlar odszedł ze zgromadzanie księży misjonarzy, w którym zaledwie rok temu złożył śluby posłuszeństwa. Jeżeli w bardzo krótkim czasie nie znajdzie zakonu lub biskupa, który chciałby go przyjąć do swoich struktur, to nie będzie mógł spełniać posługi duszpasterskiej. Żaden bowiem duchowny nie może być poza strukturami kościelnymi.

Osobiście mi szkoda młodego współbrata, bo kolejnymi nierozważnymi krokami sam na sobie dokonał, mówiąc językiem obrazowym, "harakiri". Starałem się go przed tym przestrzec, czego wyraz dałem w felietonie pt. "Nie tędy droga, księża Jacku". Szkoda, wielka szkoda. Ale każdy jest kowalem swego losu. I w pewnym momencie trzeba jednak swoje "ego" schować do kieszeni. Kto tego nie rozumie, to lepiej, aby nie wybierał drogi zakonnej i kapłańskiej.