Trzeba jasno powiedzieć, kto jest agresorem i dlaczego atakuje. Trzeba też przełamać głupawą „poprawność polityczną”, paraliżującą działania służb państwowych.

Trzeba jasno powiedzieć, kto jest agresorem i dlaczego atakuje. Trzeba też przełamać głupawą „poprawność polityczną”, paraliżującą działania służb państwowych.
Służby po ataku w kościele we Francji /PAP/EPA/JULIEN PAQUIN /PAP/EPA

Atak osób powiązanych z tzw. Państwem Islamskim na kościół w Normandii, to nie tylko nowy rozdział w prześladowaniu chrześcijan, ale i przekroczenie kolejnej granicy. Oczywiście nie chodzi tutaj o granicę lądową czy morską, rozciągającą się pomiędzy poszczególnymi państwami, ale o umowną linię, która rozdziela poszczególny fazy krwawego konfliktu.

Do tej pory bowiem islamiści nie atakowali w Europie zachodniej obiektów sakralnych i nie zabijali duchownych. Ich agresja skierowana była nie przeciwko Kościołowi katolickiemu czy innemu wyznaniu chrześcijańskiemu, ale przeciwko całemu społeczeństwu danego państwa. Teraz wybrany cel, jak i straszliwy mord na sędziwym kapłanie, pokazał, że jest to faktyczne "wypowiedzeniem wojny" całej religii chrześcijańskiej. Tym bardziej, że ma to miejsce w przededniu Światowych Dni Młodzieży, na które przybywa nie tylko ojciec Święty, ale i ponad milion młodych chrześcijan z całego świata.

Miejmy nadzieję, że nic się nie stanie w czasie międzynarodowego spotkania w Krakowie. Jednak u wielu ludzi, zwłaszcza młodych, obudzi się przekonanie, że teraz "nastał czas" na chrześcijan. Nie ma wątpliwości, że islamiści będą nadal atakować, i to w najmniej spodziewanych sytuacjach. Nie będzie żadnego nietykalnego miejsca, także w obiektach sakralnych. Dlatego też tym trzeba ową agresję nazwać wreszcie po imieniu, bez uciekania się do kłamliwego opisu pobudek agresorów, którzy mordują z powodu wyzwanej ideologii, a nie z powodu "depresji" czy "zaburzeń emocjonalnych". 

Tutaj nie pomogą ani "piękne" łzy w oczach kamer, ani kredki, papeterie i kolorowe baloniki, ani podświetlanie w barwach zaatakowanych państw Bramy Brandenburskiej w Berlinie czy Pałacu Kultury w Warszawie. Nic też nie dadzą teatralne, wręcz groteskowe, marsze polityków, odbywane jak ten w Paryżu po zaatakowaniu jednej z redakcji.

Trzeba więc jasno powiedzieć, kto jest agresorem i dlaczego atakuje. Trzeba też przełamać "głupawą poprawność polityczną", paraliżującą działania służb państwowych.

Dotyczy to także władz poszczególnych Kościołów chrześcijańskich, zwłaszcza katolickiego, który choć nie ma żadnej armii (poza lilipucią Gwardią Szwajcarska), to jednak może wskazać Europie odpowiedni kierunek. I chyba tego młodzi ludzie zebrani w Krakowie będą od Dostojnego Gościa oczekiwać.