​Aż strach się bać. W okolicach Iwano-Frankiwska (dawnego polskiego Stanisławowa) na Ukrainie zachodniej jeden z tamtejszych działaczy nacjonalistycznych, Wołodymyr Hołowczak, pełniący funkcje sołtysa, wpadł na pomysł utworzenia nowego "batalionu" ochotniczego do walki z separatystami w Donbasie. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że do jednostki tej o nazwie "Sokół" zaczęto werbować nie dorosłych, ale - uwaga! - małe dzieci w wieku od lat 2 do 10. Święty Boże! Hospody pomyłuj!

"Żołnierze" ci zagrzewają do walki, maszerując po okolicznych wioskach pod czerwono-czarnym sztandarem Ukraińskiej Powstańczej Armii. Używają przy tym znaków Prawego Sektora i innych organizacji nacjonalistycznych. Od upadku Trzeciej Rzeszy Niemieckiej nie było chyba w Europie takiego przypadku, aby dzieci używano do takich spraw. Ktokolwiek zna współczesną historię wie dobrze, że działalność Hitlerjugend zaczynał się najpierw od marszu w takt werbli, a kończyła się wysyłaniem dzieci z karabinami maszynowymi i pancerfaustami na pewną śmierć na froncie.

Takie szaleństwo trzeba jednoznacznie potępić. Tym bardziej, że u bram Europy, na Bliskim Wschodzie fanatyczni islamiści też szkolą dzieci do walki z "niewiernymi". Nie tylko dają im broń, ale i przymuszają do udziału w krwawych egzekucjach. W podobny sposób, nie tak dawno, dzieci wykorzystywali także różni afrykańscy dyktatorzy i rebelianci.

Osobiście jestem ciekaw, czy polscy "piewcy" Majdanu (jak np. Paweł Kowal, Paweł Zalewski, Anne Applebaum czy Dawid Wildstein) zareagują  na takie wydarzenia na Ukrainie i potępią je, czy też nie? Ich milczenie w tym wypadku będzie aprobatą dla tego szaleństwa. A może ktoś z sojuszników banderowców, którzy robią w Polsce co chcą, zorganizują zbiórkę pieniędzy na zakup odpowiednio skrojonych, dziecięcych kamizelek kuloodpornych?

Ukraina ma 45 milionów mieszkańców, w tym kilka milionów mężczyzn zdolnych do walki. Dlaczego oni sami nie chcą walczyć, pchając małe dzieci w objęcia wojny? Czyżby postępowali tak z tchórzostwa czy kunktatorstwa? Warto szukać odpowiedzi na to pytanie. Tym bardziej, że raz za razem słychać wezwania polityków do tego, aby Polska zaangażowała się w konflikt zbrojny na Wschodzie.