Za każdym razem przekazywał na aukcję charytatywną różne pamiątki. Do historii przeszedł jego dar z roku 2009, kiedy to przyniósł, a raczej przytargał ze sobą ogromny dywan przywieziony z Afganistanu. Wszyscy chcieli go nabyć. Po bardzo emocjonującej aukcji dywan został sprzedany za astronomiczną kwotę prawie 70 tysięcy złotych, co do dziś jest niepobitym rekordem. Generał cieszył się z tego jak dziecko.

Bronisław Kwiatkowski urodził się 5 maja 1950 roku w Mazurach koło Kolbuszowej na Rzeszowszczyźnie. Był najmłodszy z siedmiorga dzieci Zofii i Józefa. Jego matka zmarła, gdy miał półtora roku.  Po ukończeniu Technikum Leśnego w Krasiczynie chciał uczyć się dalej, ale jego rodzina, jak sam to wspominał, była niezamożna i nie mogła mu finansowo pomagać. Wybrał więc szkołę wojskową, licząc, że ona ułatwi mu start życiowy. 

Wyjechał do Wrocławia, gdzie przez cztery lata był studentem Wyższej Szkoły Oficerskiej Wojsk Zmechanizowanych. Otrzymał pierwszą promocję na stopień podporucznika oraz przydział do 11. Dywizji Pancernej w Żaganiu. W 1978 roku został skierowany na studia do Akademii Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. Po jej ukończeniu czarny beret pancerniaka zamienił na czerwony (a właściwie bordowy) spadochroniarza, przenosząc się do Krakowa, gdzie służył w 6. Dywizji Powietrznodesantowej, przemianowanej kilka lat później na 6. Brygadę Desantowo-Szturmową im. gen. bryg. Stanisława Sosabowskiego. Pełnił tutaj szereg ważnych funkcji, awansując od kapitana do generała brygady. 

Wciąż jednak skakał na spadochronie wraz ze zwykłymi żołnierzami. Skoków tych zaliczył bardzo dużo, bo aż 325. Poznał dobrze język niemiecki, angielski i rosyjski. W 1992 roku jako pierwszy polski oficer ukończył studnia podyplomowe w niemieckiej Akademii Dowodzenia Bundeswehry w Hamburgu. Po powrocie do kraju został skierowany do pracy w Sztabie Generalnym Wojska Polskiego w Warszawie. W 1993 roku objął stanowisko w Dowództwie Krakowskiego Okręgu Wojskowego.

W Krakowie zamieszkała również jego rodzina: żona Krystyna, którą poznał jeszcze pod koniec lat sześćdziesiątych w czasie miesięcznej praktyki z "urządzania lasu" w Puszczy Białowieskiej, oraz córki Kamila i Edyta, dla których był zawsze ukochanym "tatuśkiem". Pamiętając o swoim trudnym dzieciństwie, zadbał o ich staranne uniwersyteckie wykształcenie. Dla nich wybudował dom na ulubionym przez siebie krakowskim Ruczaju. Nieraz wspominał, że choć on rządzi w koszarach, to w jego domu rządzą kobiety.

Od września 1995 roku rozpoczął roczną służbę w Polskim Kontyngencie Wojskowym w Siłach Stabilizacyjnych na Bliskim Wschodzie w Syrii (UNDOF) jako jego dowódca. W 1996 roku powrócił do 6. Brygady tym razem jako jej dowódca. Podległe mu oddziały brały udział w operacjach pokojowych na Bałkanach w Bośni i Hercegowinie oraz w Kosowie.

Dowodząc Brygadą, sprawnie przygotował ją do działania zgodnie ze standardami NATO. W 1998 roku został mianowany generałem brygady.

W lipcu 2003 roku, jako jeden z najbardziej doświadczonych oficerów, objął stanowisko zastępcy dowódcy Wielonarodowej Dywizji Centrum-Południe w Iraku. Dwa lata później został ponownie skierowany do tego kraju, tym razem jako Szef Szkolenia Armii Irackiej. W 2005 roku został awansowany do stopnia generała dywizji i wyznaczony na zastępcę dowódcy 2. Korpusu Zmechanizowanego w Krakowie. W lipcu 2006 roku po raz trzeci wyjechał do Iraku tym razem jako dowódca VII zmiany Wielonarodowej Dywizji Centrum-Południe. Z kolei 20 kwietnia 2007 roku został wyznaczony na dowódcę operacyjnego Sił Zbrojnych, a 3 maja tegoż roku mianowany generałem broni.

Gen. Bronisława Kwiatkowskiego poznałem poprzez krakowskie Bractwo Kurkowe, którego był członkiem. Bractwo to - wspomagające od lat Schronisko dla Niepełnosprawnych w Radwanowicach - organizowało co roku na jego rzecz bal charytatywny, odbywający się w drugą sobotę stycznia w podziemiach Kopalni Soli w Wieliczce. Korzystając z gościny króla kurkowego Stanisława Dyrdy, siedziałem z generałem i jego żoną przy jednym stoliku. Choć z wojska wyszedłem jedynie szeregowym, od razu znaleźliśmy wspólny język. Wypiliśmy nawet bruderszaft.

Z zaciekawieniem słuchałem jego opowieści o misjach w Iraku i Afganistanie. Wiele mówił też o swojej wierze, z którą musiał ukrywać się w wojsku w czasach komunistycznych. Drobnej postury, subtelny, sprawiał wrażenie trochę nieśmiałego. Jakże to wszystko nie pasowało do schematycznego wyobrażenia o generale!

Bal charytatywny polegał na tym, że tuż przed północą na rzecz Schroniska odbywała się aukcja przeróżnych fantów przynoszony przez gości. Także generał za każdym razem przekazywał swoje pamiątki. Do historii przeszedł jego dar z roku 2009, kiedy to przyniósł, a raczej przytargał ze sobą, ogromny dywan przywieziony z Afganistanu. Wszyscy chcieli go nabyć. Po bardzo emocjonującej aukcji dywan został sprzedany za astronomiczną kwotę prawie 70 tysięcy złotych, co do dziś jest niepobitym rekordem. Generał cieszył się z tego jak dziecko. 

Na ostatnim balu powiedział mi, że w maju kończy 60 lat i definitywnie odchodzi na emeryturę. Zaprosił mnie nawet na 7 maja, kiedy miało się odbyć jego uroczyste pożegnanie. Zawsze ciekawy świata planował wraz żoną długą podróż po świecie. Zginął 10 kwietnia w katastrofie pod Smoleńskiem, lecąc służbowo na uroczystości w Katyniu. Była to jego pierwsza i zarazem ostatnia podróż na ziemię rosyjską. 15 kwietnia został pośmiertnie awansowany do stopnia generała, czyli generała z czterema gwiazdkami. W ten sposób stał się pierwszym spadochroniarzem, który otrzymał taki stopień.

22 kwietnia po mszy świętej w Bazylice Mariackiej odprowadziłem go wraz z innymi duchownymi na Cmentarz Salwatorski w Krakowie. 5 maja, w dniu jego sześćdziesiątych urodzin, jego żona Krystyna posadziła Dąb Pamięci w Schronisku dla Niepełnosprawnych w Radwanowicach. Z kolei jego szkolni koledzy posadzili w Krasiczynie czerwonego buka, na pamiątkę jego spadochroniarskiego beretu.