Władimir Władimirowicz Putin świetnie gra aktorską rolę obrońcy demokracji, ściśle trzymającego się cywilizowanych reguł. Niestety, głupoty wygadywane przez kanclerz Niemiec Angelę Merkel i wypisywane przez zachodnie media o tym, jakoby prezydent Rosji żył w swoim świecie i po prostu oszalał, nie mają żadnego potwierdzenia w rzeczywistości.

Konferencja prasowa rezydenta na Kremlu dowiodła niezbicie, że panuje on całkowicie nad sobą i nad sytuacją polityczną. To slogan i stereotyp, ale go użyję: ten KGB-ista z zimną krwią rozgrywa partię szachów. Widać, że bardzo dobrze przygotował się i został przygotowany przez swoje zaplecze do publicznego wystąpienia przed dziennikarzami.   

Cytat

To slogan i stereotyp, ale go użyję: ten KGB-ista z zimną krwią rozgrywa partię szachów

Putin, jak się wydaje, bardzo logicznie dowodził, że w politycznej psychomachii, batalii o Ukrainę, pomiędzy demokratycznym Zachodem a Rosją oskarżaną o autorytaryzm, to Moskwa trzyma się ściśle reguł demokracji i zapisów prawa międzynarodowego. Przypuścił atak na zachodnie państwa o bezprawne działania choćby w Libii skutkujące obaleniem Muammara Kadafiego. Zasugerował, że odsunięcie od władzy demokratycznie wybranego prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowycza miało podobny charakter, i omal nie skończyło się tym samym - śmiercią obalonego przywódcy. Bardzo sprytnie odpowiedział też na pytanie o przestrzeganie Memorandum Budapesztańskiego - czyli porozumienia z 1994 roku, na mocy którego "Stany Zjednoczone, Rosja i Wielka Brytania zobowiązały się do respektowania suwerenności i integralności terytorialnej Ukrainy oraz powstrzymania się od wszelkich gróźb użycia siły przeciwko jej niepodległości i integralności terytorialne, a Ukraina zobowiązała się do przekazania strategicznej broni nuklearnej Rosji i przystąpienia do układu o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej." Putin nawiązał do sformułowania obecnego na Zachodzie, że na Ukrainie doszło do rewolucji. Przywódca na Kremlu zinterpretował to tak, że rewolucja znosi poprzednie państwo, zaprowadza inny państwowy porządek, w związku z tym umowy podpisane w sprawie starego podmiotu przestają obowiązywać. W ten erystyczny sposób dał sobie prawo do ewentualnej agresji na Ukrainę. Wszystkie wypowiedzi tego bardzo inteligentnego człowieka służb miały wywrzeć na odbiorcach wrażenie, że to on broni porządku konstytucyjnego i praw człowieka, że to on, nie Stany Zjednoczone, Niemcy, Francja czy Polska, dba o czystość reguł. Refrenem było w jego wypowiedziach słowo referendum. To plebiscyt ma zdecydować o przyszłości Krymu i wschodniej Ukrainy, to wola wszystkich obywateli jest kluczowym elementem o rozwiązaniu ukraińskiego węzła gordyjskiego. Nie można go przeciąć działaniami zbrojnymi, działalnością bojówek wspieranych i finansowanych przez wraże ośrodki. Przyganiał kocioł garnkowi? Putin demokratą?

Cytat

Putin nawiązał do sformułowania obecnego na Zachodzie, że na Ukrainie doszło do rewolucji. Przywódca na Kremlu zinterpretował to tak, że rewolucja znosi poprzednie państwo, zaprowadza inny państwowy porządek, w związku z tym umowy podpisane w sprawie starego podmiotu przestają obowiązywać.

Zależy, jak traktujemy demokrację. Bardzo pomocna w rozumieniu reguł demokratycznych, cynicznie wykorzystywanych przez mordercę i zbrodniarza, może być książka Arnaud De Lassusa i Michela Bergera "Demokracja czy demonokracja?" opublikowana przez "Wydawnictwo Antyk". Autorzy zwracają uwagę na różnicę pomiędzy demokracją klasyczną a nowoczesną, ku której świat współczesny "się stacza". W tytule książki pojawia się jej celne określenie, nie demokracja, a DEMONOKRACJA, ustrój który wykiełkował na pożywce Rewolucji Francuskiej 1789 roku. Ten kataklizm zniósł z powierzchni ziemi wszystkie organizacje społeczeństwa, pozostawiając jednostki bez powiązań, które stały się niczym. Autentyczne struktury społeczne zostały zastąpione przez różne grupy nacisku. Lassus i Berger, analizując świat zachodni wymieniają dynastie finansowe, wolnomularstwo, w tym żydowską lożę B'nai B'rith, protestantów, syndykaty, sekty, mafie czy środowiska homoseksualne. Lansują za to korporacje, jako prawdziwy demokratyczny nerw państwa. Nie chcę w tym krótkim wpisie dogłębnie analizować zjawiska niejawnych grup nacisku. Nie chcę polemizować z autorami w sprawie roli organizacji zawodowych, które w Polsce często zamieniają się w sitwy profesjonalistów, broniących swoich, elitarnych, środowiskowych i rodzinnych przywilejów.

Chcę tylko rozwinąć termin demonokracji w zastosowaniu do systemu Putina, logiki jego wypowiedzi oraz dynamiki jego działań. Satrapa na Kremlu jest bezpośrednim kontynuatorem komunistycznych przywódców, który na czele ludzi bezpieki dokonał reorganizacji państwa rosyjskiego, po fazie ustrojowej bardziej zbliżonej do demokracji klasycznej w okresie prezydentury Borysa Jelcyna. Ten neo-sowiecki system Putinowski, jeszcze bardziej niż w poprzednim jelcynowskim okresie, w sferze otwartej, oficjalnej retoryki podkreśla wagę cywilizowanych reguł organizacji państw i społeczeństw. Natomiast w sposób bezpardonowy i niesamowicie ofensywny wykorzystuje niejawne grupy do rozbijania prawdziwej demokracji. To jest prawdziwa wojna neoimperialnej eurazjatyckiej Rosji z cywilizacją euroatlantycką. W tym ataku wykorzystywane są czynniki ideologiczne, agenturalne, ekonomiczne, finansowe, a jeśli te zawodzą - akty terroru. (Wciąż otwarta pozostaje kwestia smoleńska.)

Świat zachodni, w tym Polska, powinien więc sobie odpowiedzieć na zasadnicze pytanie w rozgrywce z Rosją Putina: czy państwa demokratyczne powinny się zgodzić na zawieszenie demokratycznych reguł, aby pokonać wroga demokracji, sprawnie posługującego się demokratycznymi liczmanami? Moim zdaniem - tak. Przykład Hitlera pokazuje, że bez wojny prewencyjnej ze zbrodniarzem DEMONOKRATYCZNIE wybranym przez ogłupione propagandą masy inaczej się nie wygra. Wojnę i tak będziemy mieli i z demokracją się pożegnamy. Być może na zawsze.