Nie znoszę faryzeizmu. Tak skomentowałbym pseudoaferę z wizerunkiem Donalda Tuska w hitlerowskim stroju, konterfektem odnalezionym na profilu facebookowym Marii Szonert-Biniendy, nowej konsul honorowej w Akron w USA.

Nie chodzi nawet o to, że żona profesora Biniendy, badacza tragedii smoleńskiej, twierdzi, że jej konto na Facebooku zostało zhakowane, a Twittera nie używa w ogóleZmasowana kampania kłamstw i oszczerstw przedstawianych w mediach na mój temat jest kolejną operacją medialną przeciwko mnie i mojemu mężowi zaangażowanemu w badanie przyczyn tragedii smoleńskiej. Operacja ta ma na celu między innymi paraliżowanie śledztwa smoleńskiego - dodała konsul.

Tak się składa, że przed laty wraz z moim redakcyjnym przyjacielem Grzegorzem Jasińskim rozmawiałem z małżeństwem Biniendów na temat Smoleńska. Nie wykluczałbym więc od razu scenariusza celowej dyskredytacji, szukania haków oraz hakowania stron.  Wróćmy jednak do tego, dlaczego całą tę sprawę uważam za dętą, a ponadto z jakiego powodu określiłem ją mianem "faryzeizmu"?

Hipokrytą jest dla mnie Roman Giertych, który jako pełnomocnik Donalda Tuska, wniósł sprawę przeciwko P. Szonert-Biniendzie. Skarży ją w prokuraturze za zniewagę. Przypomnę, że to ten sam Roman Giertych, który według ujawnionej przed laty rozmowy z Piotrem Nisztorem, w wersji tygodnika "Wprost", proponował temu dziennikarzowi wydawanie książek kompromitujących biznesmenów III RP. Giertych pyta, czy "nie możemy napisać książki o [Michale] Sołowowie?". Po chwili proponuje: "Zadasz mu [Sołowowowi] pytanie: czy w 1982 r. przewoził pan biżuterię w odbycie? Delikatnie. Dziewięć takich pytań.

Po tej kompromitacji wielu wieszczyło publiczną infamię Giertycha. Nic takiego jednak się nie stało. Były lider Ligi Polskich Rodzin piął się dalej w karierze adwokackiej, stając się sądową gwiazdą w środowisku PO. Przypomnę, że to ten sam Giertych, który według doniesień prasowych użył kilka lat temu takiego zdania:  Jestem tu po to, by przeciwstawić się wstrętnym pederastom. Było to podczas Marszu dla Życia i Rodziny  w maju 2007. Później Giertych stwierdził: To była prywatna wypowiedź. Publicznie bym tego nie powiedział. Okazuje się, że nie wszystkie prywatne wypowiedzi kompromitują. To znaczy nie wszystkich polityków.

Nie doprowadził do kompromitacji Radosława Sikorskiego ani jego politycznego ostracyzmu rasistowski dowcip na temat prezydenta Obamy. (Czy wiecie, że Barack Obama ma polskie korzenie? Jego dziadek zjadł polskiego misjonarza). Potem Sikorski głupio się moim zdaniem tłumaczył, że tylko cytował ten kawał.) Nic się też nie stało podwładnemu Donalda Tuska po jego podsłuchanej wypowiedzi na temat "łaski" czynionej przez Polskę Amerykanom. "Laska" stała się "łaską".

Ale przejdźmy do samego Donalda Tuska - tak wrażliwego na swój konterfekt w hitlerowskim stroju. Postanowiliśmy skłonić prokuraturę do działania. To skandal, który fatalnie wpływa na reputację Polski. W głowie się nie mieści, że ktoś taki może być konsulem - zareagował Tusk, odnosząc się do publikacji konsul honorowej RP w Ohio Marii Szonert-Biniendy. Przypomnę, że to ten sam Tusk, który "zasłynął" w polskim parlamencie morderczym dowcipem , paleontologicznym proroctwem co do przyszłości polityków PiS oraz ich zwolenników : "wyginiecie jak dinozaury". Czy ktoś zażądał jego odejścia z polityki po takim bon motcie? Nie. Ulubieniec liberalnych salonów robił karierę jak gdyby nigdy nic, także w politycznie poprawnej Europie. Niewielkim pocieszeniem może być to, że jego nos Wernyhory nieco go zawiódł. Wprawdzie duża grupa ważnych polityków PiS "wyginęła jak dinozaury" w wyniku klimatu wokół Smoleńska, ale po latach partia Kaczyńskiego zdobyła pełnię władzy. PiS-owskie dinozaury przetrwały niekorzystne ataki "naturalnego środowiska".

Żeby nie było, że jestem tendencyjny i schematyczny przytoczę inne przykłady. Nie chcę pisać: ‘a u was biją Murzynów’ i cytować wyłącznie anty-Obamowskie "suchary" ministra Sikorskiego. Zacytuję innego podwładnego Donalda Tuska - Stefana Niesiołowskiego, ale nie tego bez pardonu obrażającego swoich politycznych oponentów w niewybrednych, często wulgarnych słowach. Przypomnę reakcję Tuska na słowa Niesiołowskiego pod adresem Agnieszki Holland i jej córki. Reżyser tak skomentowała przed laty swoją postawę wobec rządu PO: Czuję się oszukana. Głosowałam na Platformę Obywatelską, która ustami premiera obiecywała związki partnerskie i regulację in vitro. Z pewnością na oszustów nie będę już więcej głosować - powiedziała "Newsweekowi" Agnieszka Holland. Poproszony o komentarz w TVP Info poseł PO Stefan Niesiołowski, wyraził się tak: To deklaracja, która oznacza coś takiego - nie obchodzi mnie Polska, tylko córunia moja, która jest lesbijką. W związku z tym, że interesy córuni nie są zabezpieczone, nie obchodzi mnie Polska. Czy Donald Tusk zadbał wówczas o reputację swojego ugrupowania i opinie o Polsce na świecie? Przecież Holland jest bardzo znaną za granicą artystką, więc seksistowskie obrażanie jej i jej rodziny to powinna być dla niego rzecz niedopuszczalna. Czy wyrzucił więc wtedy Niesiołowskiego? Nie. Poseł o niewyparzonej g...łowie piął się po szczeblach partyjnej i parlamentarnej kariery.

À propos wizerunku Tuska w niemieckim mundurze, to czy szef Rady Europejskiej był oburzony, interweniował u swoich niemieckich przyjaciół, gdy na ulicach w Niemczech pojawiały się wulgarne wizerunki jego polskiego przeciwnika? Karnawał w Duesseldorfie u naszych zachodnich sąsiadów obfituje w mundurowe przebieranki. Na zdjęciu opublikowanym w jednym z tabloidów, pod platformą z figurą Kaczyńskiego w mundurze satrapy (Jaruzelskiego? Kadafiego?) stoi sobie, jak gdyby nic, niemiecki funkcjonariusz z napisem POLIZEI. Czy stróż niemieckiego prawa zainterweniował na takie podłe szyderstwo? Nie. Podobnie ta polityczna POLIZEI, orwellowska policja myśli w naszym kraju. Ona również nie zareagowała wtedy z oburzeniem. Powtarzam: niczego tak nie znoszę, jak faryzeizmu. Schowajcie swoje oburzenie, którzy do polityki wchodzicie. Moim zdaniem politycy powinni mieć grube skóry. Tak, nadwrażliwy Panie Donaldzie Tusku! Nie sądzi Pan, Panie Premierze, że takie przebieranki to częsty sposób walki z przeciwnikami stosowany nie tylko w Polsce?



Oto kolejny, już nie uliczny, a prasowy niemiecki przykład. W prasie za Odrą nie tak dawno opublikowano sylwetki "populistów" w nazistowskiej inscenizacji. Pod wizerunkiem Trumpa stoją Orban, Farage, Le Pen oraz Kaczyński w niedwuznacznej inscenizacji świadczącej rzekomo o tym, że są spadkobiercami hitlerowskiej tradycji. Czy jako szef Rady Europejskiej Tusk zareagował na to u swoich niemieckich partnerów? Czy tłumaczył  im ,że się nie godzi epatować swastykami, umieszczać je na sylwetce Polaka, że to nie licuje, że tak nie wypada, że wszyscy tylko nie Niemcy?! Nie! I żeby było jasne, wcale tego od expremiera Tuska nie wymagałem i nadal nie wymagam. Nie mogę tylko znieść faryzeuszostwa. Ja przeszedłbym do porządku dziennego w reakcji na swój wizerunek w mundurze niemieckiego nazisty. Pytanie, dlaczego Pan Donald Tusk, były premier i obecny szef Rady Europejskiej jest tak uczulony na aluzje do szeroko pojętej niemieckości? Nazistowskie mundury to część niemieckiego dziedzictwa, czy tego Niemcy chcą, czy nie. Podobnie jak sowiecka symbolika jest historycznym brzemieniem dla Rosjan. Oba te totalitaryzmy z całym swym inwentarzem trafiły do "światowego dziedzictwa" Zła. Nie uciekną od tego Niemcy i Rosjanie, nie uciekniemy i my. Popkultura - także ta polityczna- z tej spuścizny korzysta i będzie korzystać, na przekór cenzorom, którzy - mam takie wrażenie - działają w interesie winnych zbrodni, aby wymazać te winy z historii. Po drugie - nie tylko w mojej opinii- słynna i niesławna dla mnie "mowa nienawiści", "hate speach", to niestety często ideologiczna pałka i politpoprawnościowy cep na jakiekolwiek krytyczne uwagi, memy itp. uderzające w eksponowane osoby publiczne i ich trzymające władzę, także tę symboliczną władzę, środowiska polityczne. To kolejny wyraz cenzury stosowany przez quasitotalitarystów.

Zamiast chodzić do prokuratury w swojej sprawie, wysyłać tam swojego totumfackiego - Romana Giertycha - Pan ekspremier Donald Tusk mógł - według mnie - ten mundur zignorować, potraktować jak polityczny folklor. Tak jak ja, który dostrzegam w tym nazistowskim mundurze parodię, groteskę, przesadną satyrę, jak w serialu "Allo, allo". Halo, tu ziemia! Chciałoby się zawołać. Jednak Pan Tusk woli się spotykać z kobietą "na ubitej ziemi". Przypomina mi w tym geście, happenerski czyn aktora Daniela Olbrychskiego, który z wściekłością zniszczył wystawę artysty Piotra Uklańskiego, pociął szablą Kmicica - rekwizytem z filmu Potop - kilka fotosów, oburzony wykorzystaniem jego wizerunku w "Nazistach". Tusk Sarmatą nie jest, ale ostatnio na niego pozuje.