Grozą powiało dla mnie z fotografii, którą ujrzałem minionego lata. Oto prezydent Boliwii -lewak Evo Morales- wręcza papieżowi Franciszkowi figurę Chrystusa ukrzyżowanego na sierpie i młocie. Do takiego szokującego zdarzenia doszło w La Paz 8 lipca tego roku. Ten dzień był dla mnie - katolika - niezwykle istotną cezurą, zwłaszcza, gdy przeczytałem o reakcji Jorge Mario Bergoglio na ten ohydny prezent. Dowiedziałem się, że podobny "krzyż" wyszedł spod ręki Luisa Espinala, duchownego zaangażowanego w tzw. "teologię wyzwolenia", komunizującą herezję w łonie chrześcijaństwa. A Franciszek nie dość, że przyjął "dar" Moralesa - lidera ruchu hodowców koki i szefa Ruchu na rzecz Socjalizmu - to jeszcze opatrzył go komentarzem budzącym moje wielkie zdumienie.

Radość wśród światowych postępaków  wywołały takie oto słowa biskupa Rzymu: Espinal był entuzjastą marksistowskiej analizy rzeczywistości, ale także teologii wykorzystującej marksizm. Z tego wychodził w swojej pracy. Także poezja Espinala była rodzajem protestu. Cóż, to było jego życie, jego myśl. Był szczególnym człowiekiem, z wielkim ludzkim geniuszem, który walczył w dobrej wierze, prawda? (...) Dokonując takiej hermeneutyki, rozumiem jego dzieło. Dla mnie nie było to obraźliwe, ale muszę przeprowadzić tę hermeneutykę i mówię to wam, by nie było żadnych błędnych opinii." Dla mnie - ochrzczonego Polaka, który połowę dotychczasowej swej biografii przeżył w czasach komunizmu- ta wykładnia była jak policzek. Wyobraziłem sobie inną scenę. 

Oczyma wyobraźni ujrzałem papieża Niemca, który udałby się z pielgrzymką do Norymbergi i tam od miejscowego polityka dostałby inne dzieło sztuki 'zaangażowanej':  figurę Jezusa Chrystusa ukrzyżowanego na swastyce. Czy ten krucyfiks z hakenkreuzem zamiast tradycyjnego krzyża wywołałby podobną refleksję Ojca Świętego? Czy papież - jako strażnik katolickiej ortodoksji - pozwoliłby sobie na uwagę, że taką rzeźbę rozumie, i że go ona nie obraża. Czy także obiecałby światu teologiczną hermeneutykę Chrystusa przybitego do połamanego nazistowskiego krzyża, symbolu totalitaryzmu ludobójczego tak samo jak komunizm z jego zakrwawionym sierpem i ociekającym posoką młotem? Co się dzieje z naszym światem?! Co z nami - katolikami, że mamy takiego papieża?!        

Źle myśleć o Ojcu świętym?! Co się ze mną dzieje?! - to były kolejne pytania, które zaczęły mnie dręczyć. Przecież Franciszek to  aktualny namiestnik Chrystusa, współczesny apostoł Piotr. A w Ewangelii czytam przecież: Zaprawdę powiadam: Ty jesteś Piotr [czyli Skała] (Πέτρος), i na tej Skale (πέτρα) zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie. Od papieża wymagamy, aby był jak opoka, jak prawdziwa głowa (kefalos) Kościoła Katolickiego. A kimże jest ten duchowny, który nie zajął twardego jak skała stanowiska wobec takiej profanacji, który gestem głowy nie pokazał diabłu swego NIE?    

Na te moje dramatyczne wątpliwości odpowiedział Antonio Socci, włoski dziennikarz i pisarz, w swojej najnowszej książce, której polskie tłumaczenie właśnie ukazało się w naszych księgarniach.  Pasjonujący tom nosi tytuł "Czy to naprawdę Franciszek? Kościół w czasach zamętu". Socci - jak czytam na okładce - to dyrektor Szkoły Dziennikarstwa w Perugii, stały współpracownik "Il Libero" oraz "Il Foglio", autor wielu bestsellerów. Dotychczas w języku polskim ukazały się jego książki: ‘Tajemnice Jana Pawła II’, ‘Czwarta Tajemnica Fatimska’, ‘Tajemnica Medjugorie’, ‘Mroki nienawiści’, ‘Ojciec Pio: tajemnica życia’, ‘Śledztwo w sprawie Jezusa’, ‘Caterina’, ‘Wojna przeciwko Jezusowi’, ‘Czas burzy’, ‘Ci, którzy wrócili z zaświatów’. Nie jest to więc żądny sławy i sensacji debiutant.

Antonio Socci stawia następującą diagnozę współczesnemu choremu chrześcijańskiemu światu:  Znaleźliśmy się w dziwnej sytuacji. W «zagrodzie Piotra» jest Benedykt XVI jako «papież-emeryt», ale nie rządzi Kościołem. Jest też Jorge Mario Bergoglio, który określa się jako «biskup rzymski» i prawdopodobnie nie został ważnie wybrany na papieża, lecz on sprawuje czynne rządy w Kościele. Człowiek, który zasiada na tronie papieskim nie jest tak naprawdę papieżem, a ten który rzekomo ustąpił jest prawowitym Ojcem Świętym?! Cóż to za niebywała myśl, jakaż nieprawdopodobny tupet! A jednak! Socci sensownie uzasadnia tę hipotezę na kartach książki, przeprowadzając niezwykle skrupulatne dochodzenie, oraz dowodzenie absolutnie zgodne z katolicką ortodoksją.   

Sytuacja opisana przez włoskiego dziennikarza nie ma precedensu w historii papiestwa. Mamy bowiem dwóch papieży, z których ten drugi - Franciszek- zdaniem Socciego nie został tak naprawdę wybrany! Pisarz powołuje się na konstytucję apostolską "Universi domini gregis", która precyzuje, że podczas konklawe mogą się odbyć góra cztery głosowania dziennie. A tu w jednym dniu -13 marca 2013- roku kardynała Bergoglio wybrano podczas piątego głosowania. Socci cytuje, niezdementowaną przez Watykan, "ciekawostkę",  że podczas wcześniejszego głosowania "skleiły się" kartki. Nie zgadzała się suma głosów, więc je unieważniono i nakazano jego powtórzenie. Socci udowadnia, że było to naruszenie zasad konklawe, a wybór jest ... niebyły.   

Co to za przypadek, powtórzmy, by w Rzymie, czyli «zagrodzie Piotra» urzędował «papież-emeryt», który jednak  nie rządzi Kościołem i «biskup rzymski», który według prawa nie został ważnie wybrany? Watykańscy eksperci prawa kanonicznego nie zgadzają się z takim stawianiem sprawy. Grzegorz Górny w recenzji włoskiego wydania książki Socciego powołał się na ich opinię i stwierdził, że jeśli głosowanie zostało unieważnione, to uznaje się je za niebyłe. W związku z tym głosowań było cztery, a nie pięć. Tyle że Socci dowodzi, iż takiego głosowania nie można unieważnić.  Pisarz zadał sobie wiele trudu, aby przedstawić procedury na konklawe. Nie może być z ulepiona z papierowej masy skała, na której Chrystus wznosi swój Kościół.- pisze, ze szczerą moim zdaniem  troską, A. Socci.    

Hipoteza włoskiego pisarza przeczy tezie, którą przytacza Grzegorz Górny. Zacytujmy raz jeszcze autora książki "Czy to naprawdę Franciszek": W czasie wyjmowania kartek z urny w celu ich przeliczenia, skrutator bierze każdą jedną kartkę i pokazuje ją wszystkim, zanim złoży ją w drugiej urnie. Tym razem skrutator zauważył, że jedna z kartek złożona jest razem z inną, bo jeden z kardynałów przez pomyłkę «wrzucił do urny dwie kartki - jedną z nazwiskiem wybrańca, a drugą in blanco, która złączyła się z pierwszą» (...) Do takiej sytuacji odnosi się artykuł 69 («dwie kartki złożone tak, że wydają się wrzucone przez jednego elektora»), choćby dotyczyła fazy zliczania samych kartek, a nie głosów na kandydatów. Artykuł 69 stanowi, że należy dokończyć liczenie głosów i nie anulować głosowania, ani go nie powtarzać. Złamano więc zasady!

Inne światło, ciemne świecidło, pada w takim przypadku na liczne wypowiedzi i działania Franciszka, które wywołują w świecie aż tak wiele zamieszania. Socci przywołuje list wysłany do papieża przez meksykańską katoliczkę Lucrecię Rego de Planas, matkę dziewięciorga dzieci, wykładowczynię akademicką i wieloletnią przyjaciółkę kardynała Bergoglio. Ujawnienie tego pełnego pretensji pisma wywołało sensację. Nie wiedziałam, co mam myśleć i mówić, kiedy oficjalnie wyśmiałeś grupę, która odmawiała za Ciebie różaniec, nazwałeś ich «tymi, którzy odliczają modlitwy». Różaniec jest wspaniałą tradycją Kościoła, więc co o tym myśleć, kiedy mojemu papieżowi ta modlitwa się nie podoba i żartuje on z tych, którzy ją za niego ofiarowują? - pyta autorka tego listu. 

Zarzutów jest znacznie więcej. Gdy poznałam Cię w czasie rekolekcji, gdy byłeś jeszcze kardynałem Bergoglio, byłam zdumiona tym, że nigdy nie zachowywałeś się tak jak inni kardynałowie i biskupi. Aby przytoczyć kilka przykładów: Byłeś jedynym, który nie przyklękał przed tabernakulum lub podczas konsekracji. Uważam, że takie zachowanie namiestnika Chrystusa powinno budzić zdumienie także katolików w Polsce. A dziwne zachowania Franciszka? On może jednego dnia wypowiadać się w telewizji przeciw aborcji, a następnego dnia na tym samym kanale telewizyjnym błogosławić proaborcyjne feministki na Plaza de Mayo. Mógłby wspaniale przemawiać przeciwko masonerii i godzinę później jeść i pić z nimi w klubie rotariańskim. Pytam tu ostro: co to ma znaczyć?  

Mamy cały wysyp podobnych sytuacji. Mam wielu przyjaciół, którzy są obrońcami życia, a których kilka dni temu zasmuciłeś, bo nazwałeś ich «obsesyjnymi maniakami». Co mam robić? Pocieszyć ich, łagodząc i fałszując Twoje słowa, albo jeszcze bardziej ich urazić, powtarzając to, co im powiedziałeś - aby byli wierni papieżowi i jego nauczaniu? - ten list Lucrecii Rego de Planas nie powinien być tylko sensacją dnia. Zarzuty w nim zawarte są zbyt poważne. Czy należy się zatem dziwić, że Franciszek jest uważany przez różnych lewaków i masonów  za papieża najbardziej "cool"? Warto zorientować się, kim są nowi, niespodziewani fani papieża. Wzbudza on - jak się zdaje - entuzjastyczny aplauz u najsłynniejszych ateuszy i klechożerców. - zauważa A. Socci. 

Apokaliptyczny zdaniem włoskiego pisarza ma to wszystko wymiar. Socci przytacza fragment wizji błogosławionej Anny Katarzyny Emmerich z 13 maja 1820 roku: Widziałam też relacje między obydwoma papieżami... Widziałam, jakie nieszczęsne są następstwa tego fałszywego kościoła. Widziałam, jak się rozrasta; heretycy wszelkiego rodzaju wchodzili do miasta [Rzymu]. Miejscowy kler stawał się letni. I widziałam wielką ciemność. Autor nie przesądza, czy widzenie to dotyczy naszej epoki. Jednak katolików powinna niepokoić postawa przywódcy Kościoła katolickiego, który deklaruje, że nie istnieje Bóg katolicki, istnieje Bóg. Wielki mistrz włoskiej masonerii po konklawe obwieścił: «Przy papieżu Franciszku nic już nie będzie takie, jak wcześniej». Pytanie: co to będzie?

Egzemplarze książki Antonia Socciego trafią do trzech osób, które jako pierwsze rozwiązały moją prostą zagadkę. Tomy trafią do Mirosława Kostyry z Chąśna, Marka Surmy z Krakowa i Jaromira Szałajko z Bielska-Białej. Hasło brzmiało : GROŹNA SCHIZMA. Jest to aluzja do wykładu włoskiego historyka Kościoła Roberto De Mattei: "Czy Kościół jest na krawędzi schizmy?" Można odnaleźć go w sieci. Dziękuję Wszystkim za listy. Pozdrawiam serdecznie!