"Czy Lech Kaczyński zasłużył na to, by jego imieniem nazwać most w Bydgoszczy?" - takie pytanie od słuchacza Konrad Piasecki zadał w Kontrwywiadzie RMF FM Bronisławowi Komorowskiemu. Słuchacz najwyraźniej chciał, aby urzędujący prezydent odniósł się do bydgoskiego skandalu wokół pamięci swego poprzednika na najwyższym urzędzie.

Komorowski najpierw pozytywnie mnie zaskoczył. Zdystansował się od żenującego - według mnie - postępku działaczy Platformy Obywatelskiej, którzy zdecydowali, że zmienią nazwę mostu przez Brdę. Tuż po tragedii smoleńskiej - 14 kwietnia 2010 roku - większość bydgoskich radnych zagłosowała, że przeprawa będzie nosić imię Lecha Kaczyńskiego. 28 listopada 2013 roku Platforma zmieniła już podjętą decyzję i postanowiła w nowym głosowaniu, że będzie to "Most Uniwersytecki".

"Trochę z zażenowaniem słucham o tej sprawie" - oświadczył Komorowski w RMF FM i dodał - "Jak się już podjęło raz decyzję, to wydaje mi się, że trudno się z niej wycofywać w sposób nieraniący nikogo."

"O! Co się prezydentowi stało? A to miła niespodzianka!" - pomyślałem sobie w duchu. Jednak zaraz ten miły nastrój prysł, za sprawą tego samego mówcy - rozmówcy w Kontrwywiadzie RMF FM. Po chwili Bronisław Komorowski pokazał swoje prawdziwe oblicze. Bowiem dodał takie podłe - moim zdaniem - słowa:  "Warto zwrócić uwagę dzisiaj, że te środowiska, które zawsze bardzo chętnie dokonują zmian wszystkich nazw ulic, nazw mostów i różnych innych, wyżywają się wprost tutaj, dzisiaj znajdują się same też w niezręcznej sytuacji, żeby w tym konkretnym przypadku mówić: 'Nie, nie, żadne zmiany nie wchodzą w grę'."

Co ten polityk porównuje?! Co to za fałszywa analogia?! Głowa państwa chyba na własną głowę upadła! - zbuntowałem się wewnętrznie. Emocje opadły i zacząłem na chłodno analizować sugestię, tkwiącą w wypowiedzi prezydenta z PO.   
Zmiana nazwy mostu z "imienia Lecha Kaczyńskiego" na "Uniwersytecki", to dla Komorowskiego jest to samo, co zastąpienie komunistycznych zdrajców na tabliczkach ulic, placów, przepraw - nazwiskami  polskich patriotów? Platformiana afera z Lechem Kaczyńskim w Bydgoszczy to według rezydenta Belwederu to samo, co usunięcie - dajmy na to - Armii Radzieckiej, Gwardii Ludowej lub sowieckich i komunistycznych kacyków z naszych polskich pejzaży?!

To niesamowite. To nie jest żaden lapsus, tego mistrza gaf. Komorowski nie puścił żadnego "bronka", jak się popularnie nazywa jego liczne "wpadki". To przemyślana wypowiedź, z głębi serca i duszy płynąca; jestem o tym przekonany.          

Wcale się więc nie dziwię wpisowi posła Prawa i Sprawiedliwości Joachima Brudzińskiego. Po wrednej zagrywce bydgoskiej Platformy Obywatelskiej, parlamentarzysta PiS zadedykował im ostrą wersję zwrotki z pieśni Legionów Piłsudskiego - "My, Pierwsza Brygada":

"Nie chcemy już od Was uznania
Ni Waszych mów, ni waszych łez!
Skończyły się dni kołatania
Do waszych serc, j...ł was pies!"

Kogo razi ten wykropkowany wulgaryzm, osadzony mocno w kontekście patriotycznej polskiej tradycji, jego sprawa. A mnie żenują, rzekomo gładkie, aluzyjne, mowy prezydenta III RP. Wybór według ... uznania.