Trener Agnieszki Radwańskiej Tomasz Wiktorowski nie był zaskoczony zwycięstwem swojej podopiecznej w meczu z Niemką Julią Goerges. "Agnieszka grała swoje od początku do samego końca, a przy takiej grze Goerges nie mogła mieć zbyt wiele do powiedzenia" - ocenił. Nasza tenisistka awansowała do ćwierćfinału Australian Open.

Wiktorowski twierdzi, że Niemka była po prostu za wolna. Do większości piłek dochodziła z lekkim opóźnieniem. Przez to, że za wolno poruszała się po korcie, źle się ustawiała do uderzeń i dlatego często nie trafiała w kort. Właściwie nie była w stanie utrzymać tempa żadnej dłuższej wymiany, a nie udawało jej się ich kończyć po czterech czy pięciu piłkach - ocenia szkoleniowiec. Jak dodaje, podobny problem z szybkością można było zauważyć już w meczu Georges z Rominą Oprandi i na jej treningu.

Sztab naszej tenisistki uważnie śledził każdy krok Niemki przed meczem. Wiktorowski zapewnia jednak, że nie było to żadne "działania szpiegowskie". Po prostu obejrzeliśmy kilka gemów w jej meczu w trzeciej rundzie z Włoszką. Potem, tak się złożyło, trenowaliśmy w tym samym czasie, więc była okazja trochę poobserwować ją na korcie - wyjaśnia.

Radwańska (nr 8) zagra we wtorek z Wiktorią Azarenką (nr 3). To nie pierwsze spotkanie zawodniczek na korcie. Do tej pory grały ze sobą dziewięć razy, z czego trzy mecze wygrała Polka, sześć - Białorusinka. I to właśnie ona jest faworytką wtorkowego spotkania. Wiktorowski twierdzi jednak, że krakowianka ma już obmyśloną strategię, ale nie chce zdradzać jej szczegółów. Nie będzie można sobie pozwolić na błędy. Oby Wiktoria była po naszej stronie! - podsumowuje.