"Czarny czwartek" polskich deblistów na US Open. Jerzy Janowicz i Łukasz Kubot przegrali w meczu pierwszej rundy debla z rozstawioną z numerem piątym parą - Aisam-Ul-Haq Qureshi z Pakistanu i Jean-Julien Rojer z Holandii 6:2, 2:6, 3:6. Wcześniej pokonani schodzili z nowojorskich kortów Mariusz Fyrstenberg z Marcinem Matkowskim oraz Alicja Rosolska i Tomasz Bednarek, grający w międzynarodowych parach.

Mecz Janowicza i Kubota miał dwa oblicza. W pierwszym secie obaj zagrali znakomicie. Już w pierwszym gemie przełamali rywali, co powtórzyli przy wyniku 4:2. Do skutecznych returnów (na poziomie 50 procent) dołożyli wysoki procent punktów zdobytych po pierwszym serwisie (88 procent) i 3 asy. Po 28 minutach było 6:2.

Potem było jednak już tylko gorzej. Janowicz najwyraźniej zaczął odczuwać skutki kontuzji pleców, co przełożyło się na całą serię podwójnych błędów serwisowych. Przeciwnicy w sumie trzykrotnie przełamywali jego podanie - dwa razy w drugim secie i raz w trzecim. Wyraźnie poprawili też swoje statystyki. W efekcie, po 93 minutach, schodzili z kortu jako zwycięzcy.

Nie mogę mieć do siebie pretensji, zwyczajnie nie mogłem grać - podkreślał Janowicz po meczu. Dodał, że plecy dokuczały mu niemal tak samo jak podczas wtorkowego meczu singlowego. Zapowiedział, że w piątek wraca do Polski, gdzie przejdzie specjalistyczne badania.

Janowicz nabawił się kontuzji mięśnia dolnej części pleców na sobotnim treningu tuż przed rozpoczęciem US Open. Nie pomogły masaże, zabiegi akupunktury i silne zastrzyki przeciwbólowe - zarówno na mecz singlowy z Argentyńczykiem Gonzalezem, jak i na czwartkowego debla tenisista wyszedł nie w pełni sprawny.

W trakcie pojedynku kilkakrotnie dochodziło do kontrowersji na tle decyzji sędziów liniowych. Mecz rozgrywano na jednym z bocznych kortów, gdzie nie ma możliwości elektronicznego sprawdzenia, czy piłka była dobra. Jeżeli na linii pracują ludzie w wieku 60 lat i więcej i używają okularów plus kilkanaście, to wydaje mi się, że powinna nastąpić zmiana - komentował później Janowicz. Ale tak tu w Stanach jest, że pracują z reguły wolontariusze. Nie powinno tak być. Jeżeli my wkładamy w tenis tak dużo pracy, to sędziowie też powinni być zawodowi - dodał.

(edbie)