Kolejny znany przed laty kolarz przyznał się do stosowania dopingu. Tym razem chodzi o Duńczyka Rolfa Soerensena, który swoje sportowe grzechy wyznał w wywiadzie telewizyjnym.

Wszyscy, którzy śledzili największe kolarskie wyścigi w latach 90., muszą znać Soerensena. Wygrywał klasyki Liege-Bastogne-Liege (1993), Dookoła Flandrii (1997) i Paryż-Tours (1990), a także dwa etapy Tour de France (1994, 1996). Ma też olimpijskie srebro wywalczone w Atlancie w 1996 roku w wyścigu ze startu wspólnego. Czas powiedzieć, że również ja byłem cząstką systemu dopingu EPO. Zrobiłem to, aby nie odstawać poziomem od moich kolegów - oświadczył 47-letni dziś kolarz.

Kolarze przez lata nas oszukiwali. Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy. Stosowanie niedozwolonych środków w tej dyscyplinie przez lata było powszechne i właściwie nikt tego nie ścigał, bo w spisku  byli niemal wszyscy. A ci, którzy nie byli, po prostu nie mieli szans na walkę z "koksowiczami".

Wybór był prosty - brać i walczyć jak równy z równym albo dać sobie spokój. Wielu decydowało się na doping także z poczucia bezradności. Gdy zostajesz kolarzem zawodowym, na początku wielu rzeczy nie wiesz. Przychodzą pierwsze porażki, mimo że więcej trenujesz. Stajesz przed lustrem i się zastanawiasz, gdzie jesteś. W pewnym momencie, nie wiesz kiedy, rzeczy, które wydają się nie fair, stają się fair. Widzisz, że tak postępują wszyscy - mówił niedawno Cezary Zamana, ostatni polski zwycięzca Tour de Pologne, który także przyznał się, że w czasie zawodowej kariery używał dopingu.

Lista tych, którzy przyznali się do oszukiwania, jest coraz dłuższa. Pewnie pojawią się i kolejne nazwiska. Niektórzy wydają książki. Tak zrobił Amerykanin Tyler Hamilton ("Wyścig tajemnic"), który przez lata był przybocznym Lance'a Armstronga.

Jak dziś jest z kolarstwem? Trzeba wierzyć, że lepiej, ale i tak afery dopingowe z Armstrongiem w roli głównej narobiły sporo złego. Wyliczankę można zacząć od wycofania się z kolarstwa Rabobanku. Holenderski bank od kilkunastu lat wspierał własną grupę kolarską, ale postanowił za współpracę podziękować. Takich przypadków było niestety więcej. Kolarstwo za niezbędną próbę oczyszczenia się płaci na razie wysoką cenę.