Do policji nie trafiło żadne zawiadomienie od piłkarzy stołecznej Legii czy władz warszawskiego klubu - w związku z niedzielnym incydentem z udziałem pseudokibiców. Klub mówi jedynie o przejawach agresji fanów, którzy mieli wejść do autokaru z zawodnikami po przegranym meczu. Nieoficjalnie wiadomo, że doszło do rękoczynów.

Co dzieje się w podjętym wczoraj przez policję postępowaniu sprawdzającym? Jak informuje dziennikarz RMF FM Krzysztof Zasada, funkcjonariusze z wydziału walki z pseudokibicami starają się ustalić, co wydarzyło się w autokarze. Prowadzone są - jak fachowo nazywa to policja - rozpytania. 

Policjanci rozmawiają z przedstawicielami władz klubu i piłkarzami, których dane pojawiają się w medialnych przekazach, jako tych, którzy mieli zostać pobici. Do tej pory nikt nie potwierdził tego faktu. 

Reporter RMF FM nieoficjalnie dowiedział się też, że ci sportowcy nie mają jakichś widocznych obrażeń. W postępowaniu zabezpieczono monitoring - on jednak najpewniej niewiele wniesie. 

Jak usłyszał Krzysztof Zasada, jeśli nie będzie współpracy z organami ścigania, nie będzie też możliwości prowadzenia śledztwa w tej sprawie i wyjaśnianie tego incydentu do końca tygodnia może się skończyć niczym. 

Atak na piłkarzy Legii. Sprzeczne informacje

Pojawiają się sprzeczne wersje w sprawie niedzielnego incydentu z udziałem piłkarzy Legii Warszawa i pseudokibiców. Klub potwierdził, że po przegranym meczu z Wisłą Płock "doszło do incydentu z udziałem agresywnie zachowującej się grupy osób". Kibole weszli do klubowego autokaru, który - jak czytamy w wydanym przez Legię komunikacie - zatrzymano pomimo policyjnej eskorty. Tymczasem policja twierdzi, że eskorty nie było.

Incydent miał miejsce w niedzielę, kiedy piłkarze Legii - po porażce z Wisłą Płock - wracali do ośrodka treningowego. Ich autokar został zatrzymany przez kiboli. Jak informują media - część zawodników miała zostać pobita.

Dopiero wczoraj po południu klub wydał w tej sprawie oficjalne oświadczenie. 

"W drodze powrotnej po przegranym meczu 18. kolejki Ekstraklasy, doszło do incydentu z udziałem agresywnie zachowującej się grupy osób. Zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami i podjętymi środkami ostrożności, autokar z piłkarzami wracał do ośrodka treningowego w eskorcie policji. Mimo tych zabezpieczeń doszło do chwilowego zatrzymania pojazdu, a następnie wejścia kilku osób do autokaru i przejawów agresji wobec piłkarzy" - czytamy.

Policja: Nie eskortowaliśmy autokaru z piłkarzami

Jak informował wczoraj dziennikarz RMF FM Krzysztof Zasada, komenda stołeczna policji zaprzecza, że eskortowała autokar z piłkarzami i działaczami Legii.

Nie prowadziliśmy i nie prowadziliśmy takich działań - mówił naszemu reporterowi rzecznik stołecznej policji. Jak dodał Sylwester Marczak, policjanci błyskawicznie pojawili się natomiast przed centrum treningowym Legii w Książenicach, gdzie zgromadziła się grupa pseudokibiców. 

Po przyjeździe funkcjonariuszy te osoby się oddaliły. 

Współpraca z policją

Legia informuje, że po interwencji policji "grupa została niezwłocznie rozgoniona". Nikogo nie zatrzymano.

"Klub traktuje incydent z najwyższą powagą i dąży do jego pełnego wyjaśnienia. Jednocześnie z całą mocą potępiamy wszelkie formy  agresji, na którą nie może być miejsca w sporcie niezależnie od poziomu emocji. Podkreślamy, że uważamy takie działania za nieakceptowalne i szkodliwe. Współpracujemy z policją w celu wyjaśnienia okoliczności tego zajścia i podjęcia kolejnych niezbędnych działań" - czytamy w oświadczeniu stołecznego klubu.

Legia przekazała też, że prowadzi rozmowy z piłkarzami, po których zapadną decyzje w kwestii dalszych kroków prawnych.

"Podjęliśmy także natychmiastowe decyzje mające na celu dodatkowe zwiększenie środków bezpieczeństwa w ramach i wokół klubowych obiektów. Naszym priorytetem jest pełne wyjaśnienie sprawy i zapewnienie wsparcia oraz poczucia bezpieczeństwa wszystkim zawodnikom i pracownikom Klubu" - podsumowano.

Opracowanie: