Komendant Główny Policji Jarosław Szymczyk powiedział, że po eksplozji w swoim gabinecie nie zamierza składać wniosku o dymisję, choć zawsze podporządkuje się decyzjom premiera i szefa MSWIA. Jednocześnie podziękował ministrowi Mariuszowi Kamińskiemu za wsparcie.

W moim gabinecie doszło do zdarzenia, które należy dokładnie wyjaśnić, gdyż eksplodował prezent, który otrzymałem podczas spotkania z szefami jednej z najważniejszych służb odpowiedzialnych za wewnętrzne bezpieczeństwo Ukrainy - powiedział na antenie TVP Info gen. insp. Jarosław Szymczyk.

Jak dowiedzieli się dziennikarze RMF FM od członka polskiej delegacji, generał Jarosław Szymczyk otrzymał w Ukrainie dwa granatniki przeciwpancerne (prawdopodobnie RGW-90), które - jak przekonywali Ukraińcy - miały być zużyte.

Pierwszy prezent pochodził od Komendanta Głównego Narodowej Policji Ukrainy Ihora Kłymenki. Był to nietypowy, wojenny prezent, jaki robią teraz Ukraińcy - zużyty granatnik przeciwpancerny, którym ostrzeliwano rosyjskie czołgi. Wyglądem przypomina długą tubę, po dwóch stronach zaślepioną styropianem. Przerobiono go na głośnik. Komendant Kłymenko - jak opowiada nam członek delegacji - nawet puszczał muzykę, pokazując jego działanie. Ukraińcy zapewniali, że nie ma tam materiałów wybuchowych.

Na koniec, żegnając się, gen. Bondar również dał gen. Szymczykowi prezent - identyczną tubę granatnika. Ta jednak nie była przerobiona na głośnik, ale Ukraińcy zapewnili, że granatnik jest zużyty i bezpieczny. Co więcej, mówili, że można go przewieźć bez zgłoszeń, że był wart tyle, co cena złomu. Jak mówi nasz informator, delegacja samochodami wróciła do Warszawy, a otrzymane prezenty gen. Szymczyk zostawił na zapleczu swojego gabinetu.

"Wybuch był potężny"

Szef polskiej policji już w sobotę przekazał RMF Fm, że następnego dnia po powrocie chciał przełożyć prezenty od Ukraińców na zapleczu swojego gabinetu. W chwili, kiedy przestawił pionowo na podłodze jeden z granatników, dosłownie po sekundzie doszło do eksplozji.

Wybuch był potężny - siła uderzenia przebiła podłogę, a z drugiej strony uszkodziła sufit - mówi nam gen. Szymczyk.

Gen. Szymczyk o swojej dymisji

Komendant na antenie TVP Info odniósł się do spekulacji na temat swojego odwołania, mówiąc, że w tej sprawie to on ma status osoby poszkodowanej i nie zamierza składać dymisji. Choć, oczywiście, podporządkuje się decyzjom premiera i szefa MSWiA w tej kwestii.

Komendant dodał, że zdaje sobie sprawę ze strat, do jakich doszło, także tych wizerunkowych, ale jak powiedział "lepsze memy niż nekrologi".

Komendanta czeka długie leczenie

Komendant Szymczyk, który w telewizyjnym studiu pojawił się z opatrunkiem na uchu, przyznał, że jego narząd słuchu poważnie ucierpiał i czeka go długie leczenie. Mimo to, chce nadal pełnić służbę.

Przesłuchanie gen. Szymczyka

Komendant Główny Policji gen. Jarosław Szymczyk dzisiaj ma się stawić w warszawskiej prokuraturze regionalnej w związku z zeszłotygodniowym incydentem w siedzibie komendy - dowiedział się dziennikarz RMF FM. Jak twierdzi MSWiA oraz sam generał, w jego gabinecie miało dojść do eksplozji granatnika, który szef policji otrzymał jako prezent podczas ostatniej wizyty w Ukrainie.

Po przesłuchaniu gen. Szymczyk ma mieć już zakaz informowania o jakichkolwiek okolicznościach tego zdarzenia. W prokuraturze natomiast potwierdzi z pewnością to, co powiedział RMF FM zaraz po wyjściu ze szpitala. W rozmowie zapewnił, że do eksplozji jednego z dwóch granatników doszło, gdy próbował je przestawić w części socjalnej swego gabinetu. Granatniki otrzymał jako prezent podczas swojej wizyty w Ukrainie. Jak zaznaczał, zapewniano go, że są zużyte.

Śledztwo objęte tajemnicą

Prokuratura zastosowała całkowitą blokadę informacyjną, jeśli chodzi o to śledztwo. Wiadomo jedynie, że komendant ma w nim status pokrzywdzonego.

Prokuratorzy na pewno będą go pytać o okoliczności spotkań z przedstawicielami ukraińskich służb, o prezenty, które dostał, o to, jak je przewiózł do Polski, co się z tymi prezentami działo podczas drogi. Będą też z pewnością pytania o to, jak w komendzie głównej po eksplozji zadziałały procedury.

Czy to był samozapłon?

Eksperci ds. wojskowości twierdzą, że taki granatnik nie mógł wystrzelić sam - chyba, że był uszkodzony i w czasie przestawiania doszło do wybuchu. Ale możliwa jest też wersja, że komendant główny policji mógł nacisnąć jakiś element tuby po granatniku, którego dokładnie nie sprawdzono.

Teraz Wydział Kontroli sprawdza wszystkie okoliczności. Biegli ustalają, jak to możliwe, że w prezencie był materiał wybuchowy i jak mogło dojść do eksplozji.

Zniszczenia na trzech kondygnacjach budynku

Zniszczenia po wybuchu są na trzech kondygnacjach budynku - od parteru do drugiego piętra. Głównie chodzi o wyrwy w podłodze pomieszczenia socjalnego gen. Szymczyka, a także w podłodze na poziomie pierwszego piętra. Mają okrągły kształt. Wielkość mniej więcej obiadowego talerza - donosi dziennikarz RMF FM Krzysztof Zasada. Przez dziurę z gabinetu komendanta widać pomieszczenie ochrony budynku na parterze.

Pomieszczenia Komendy Głównej Policji uszkodzone w eksplozji, do której doszło w gabinecie szefa policji, zostały już przywrócone do użytkowania.