Zakończyło się przesłuchanie Jarosława Szymczyka w sprawie eksplozji w jego gabinecie w Komendzie Głównej Policji. Jak dowiedział się reporter RMF FM, generał nie usłyszał żadnych zarzutów. Przesłuchano go w charakterze świadka. Jak twierdzi MSWiA oraz sam generał, w jego gabinecie miało dojść do eksplozji granatnika, który szef policji otrzymał jako prezent podczas ostatniej wizyty w Ukrainie.

Po przesłuchaniu gen. Szymczyk ma mieć już zakaz informowania o jakichkolwiek okolicznościach tego zdarzenia. W prokuraturze natomiast potwierdził z pewnością to, co powiedział RMF FM zaraz po wyjściu ze szpitala. W rozmowie zapewnił, że do eksplozji jednego z dwóch granatników doszło, gdy próbował je przestawić w części socjalnej swego gabinetu. Granatniki otrzymał jako prezent podczas swojej wizyty w Ukrainie. Jak zaznaczał, zapewniano go, że są zużyte.

Śledztwo objęte tajemnicą

Prokuratura zastosowała całkowitą blokadę informacyjną, jeśli chodzi o to śledztwo. Wiadomo jedynie, że komendant ma w nim status pokrzywdzonego.

Prokuratorzy na pewno pytali o okoliczności spotkań z przedstawicielami ukraińskich służb, o prezenty, które dostał, o to, jak je przewiózł do Polski, co się z tymi prezentami działo podczas drogi, a także o to, jak w komendzie głównej po eksplozji zadziałały procedury.

Eksplozja w KGP

Jak dowiedzieli się dziennikarze RMF FM od członka polskiej delegacji, generał Jarosław Szymczyk otrzymał w Ukrainie dwa granatniki przeciwpancerne (prawdopodobnie RGW-90), które - jak przekonywali Ukraińcy - miały być zużyte.

Pierwszy prezent pochodził od Komendanta Głównego Narodowej Policji Ukrainy Ihora Kłymenki. Był to nietypowy, wojenny prezent, jaki robią teraz Ukraińcy - zużyty granatnik przeciwpancerny, którym ostrzeliwano rosyjskie czołgi. Wyglądem przypomina długą tubę, po dwóch stronach zaślepioną styropianem. Przerobiono go na głośnik. Komendant Kłymenko - jak opowiada nam członek delegacji - nawet puszczał muzykę, pokazując jego działanie. Ukraińcy zapewniali, że nie ma tam materiałów wybuchowych.

Później polscy policjanci spotkali się jeszcze z szefem Państwowej Służby Ukrainy ds. Sytuacji Nadzwyczajnych generałem Sierhijem Krukiem. Po spotkaniu zastępca Kruka Dmytro Bondar oprowadził ich po sali, gdzie zgromadzono przedmioty, jakie w czasie walk zneutralizowała dowodzona przez nich służba, m.in. pociski czy miny.

Na koniec, żegnając się, gen. Bondar również dał gen. Szymczykowi prezent - identyczną tubę granatnika. Ta jednak nie była przerobiona na głośnik, ale Ukraińcy zapewnili, że granatnik jest zużyty i bezpieczny. Co więcej, mówili, że można go przewieźć bez zgłoszeń, że był wart tyle, co cena złomu. Jak mówi nasz informator, delegacja samochodami wróciła do Warszawy, a otrzymane prezenty gen. Szymczyk zostawił na zapleczu swojego gabinetu.

"Wybuch był potężny"

Szef polskiej policji, po opuszczeniu szpitala przekazał dziennikarzom RMF FM, że następnego dnia po powrocie z Ukrainy chciał przełożyć prezenty na zapleczu swojego gabinetu. W chwili, kiedy przestawił pionowo na podłodze jeden z granatników, dosłownie po sekundzie doszło do eksplozji.

Wybuch był potężny - siła uderzenia przebiła podłogę, a z drugiej strony uszkodziła sufit - mówi nam gen. Szymczyk.

Uszkodzenia w Komendzie Głównej Policji

Zniszczenia po wybuchu są na trzech kondygnacjach budynku - od parteru do drugiego piętra. Głównie chodzi o wyrwy w podłodze pomieszczenia socjalnego gen. Szymczyka, a także w podłodze na poziomie pierwszego piętra. "Mają okrągły kształt. Wielkość mniej więcej obiadowego talerza" - donosi dziennikarz RMF FM Krzysztof Zasada. Przez dziurę z gabinetu komendanta widać pomieszczenie ochrony budynku na parterze.

Z naszych informacji wynika, że poza tymi uszkodzeniami nie ma większych strat. Nie wypadły szyby z okien, nie było też pożaru.

Pomieszczenia Komendy Głównej Policji uszkodzone w eksplozji, do której doszło w gabinecie szefa policji, zostały już przywrócone do użytkowania.

Gen. Szymczyk o swojej dymisji

Komendant na antenie TVP Info odniósł się do spekulacji na temat swojego odwołania, mówiąc, że w tej sprawie to on ma status osoby poszkodowanej i nie zamierza składać dymisji. Choć, oczywiście, podporządkuje się decyzjom premiera i szefa MSWiA w tej kwestii.

Komendant dodał, że zdaje sobie sprawę ze strat, do jakich doszło, także tych wizerunkowych, ale jak powiedział "lepsze memy niż nekrologi".

"Ucinając spekulacje medialne, wykluczam dymisję Komendanta Głównego Policji" - napisał na Twitterze szef MSWiA Mariusz Kamiński. Odniósł się w ten sposób do niepotwierdzonych informacji o poszukiwaniu przez MSWiA następcy gen. insp. Jarosława Szymczyka.

Komendant Szymczyk, który w telewizyjnym studiu pojawił się z opatrunkiem na uchu, przyznał, że jego narząd słuchu poważnie ucierpiał i czeka go długie leczenie. Mimo to chce nadal pełnić służbę.