„Mam jeszcze jedno spotkanie – prawdopodobnie jedno spotkanie - z prezesem (PZPN - red.). Nie jest jeszcze ustalony termin, gdzie i kiedy się spotkamy, ale wczoraj rozmawialiśmy po powrocie prezesa z Kataru” - powiedział w Porannej rozmowie w RMF FM Czesław Michniewicz o swojej przyszłości w kadrze. Robert Mazurek poprosił też swojego gościa o to, by skomentował doniesienia mediów, które twierdzą, że w reprezentacji jest duży konflikt między zawodnikami a trenerem. „Nie tylko się uśmiecham, ale się śmieje z tego, że ktoś coś takiego może napisać. Nie ma żadnego konfliktu. Jestem w stałym kontakcie z chłopakami” - stwierdził selekcjoner.

Michniewicz zdradził na antenie RMF FM, że jest w trakcie pisania raportu z mistrzostw w Katarze. Na razie zrobiliśmy wstęp do tego raportu na spotkanie ze ścisłym gronem PZPN-u, czyli prezesem i wiceprezesami. Odbyło się takie spotkanie w środę, co nie jest tajemnicą (...). Rozmawialiśmy ogólnie o tym, co było, co miałoby być w przyszłości. Myślę, że jest wiele elementów, które można poprawić - mówił trener reprezentacji.

Selekcjoner pytany o to, co usłyszał w sprawie swojej przyszłości od Cezarego Kuleszy, odpowiedział: Nie usłyszałem, że to koniec. Nie usłyszałem, że jest to początek czegoś nowego.

Konflikt z kadrowiczami? "Śmieję się z tego"

Michniewicz proszony o skomentowanie doniesień mediów, które twierdzą, że w kadrze jest duży konflikt między zawodnikami a trenerem, mówił: Nie tylko się uśmiecham, ale się śmieje z tego, że ktoś coś takiego może napisać. Nie ma żadnego konfliktu. Jestem w stałym kontakcie z chłopakami.

Dopytywany, czy naprawdę nie ma nic z prawdy w informacjach, że piłkarze nie chcą z nim pracować, odpowiedział: Nie. To jest totalna bzdura. Żadna informacja na żadnej grupie się nie pojawiła. Mam zapewnienia, rozmawiałem z niektórymi piłkarzami osobiście i mówią, że nie było takiej informacji. Nie było czegoś takiego, że ktoś napisał, że nie chce ze mną pracować. To jest tylko i wyłącznie wymysł mediów.

"Hiperżenujące jest to, że to (afera w sprawie premii dla kadry - przyp. RMF FM) urosło do takiej rangi"

Dziennikarze twierdzą też, że po meczu z Argentyną - kiedy reprezentacja wiedziała już, że wyjdzie z grupy mistrzostw świata - w środku nocy doszło do spotkania w sprawie premii. Zażenowany Robert Lewandowski miał zostać wezwany przez Michniewicza i podać numery kont piłkarzy, na które miałaby zostać przesłana część premii za awans. W odpowiedzi Michniewicz opowiedział swoją wersję wydarzeń.

Mecz skończył się po północy, o pierwszej w nocy jeszcze robiliśmy zdjęcia na stadionie ze znajomymi, na trybunach, ze sztabem. Wróciliśmy do hotelu dokładnie o 1:53 - mówił trener i zaczął odtwarzać nagrania i pokazywać zdjęcia ze swojego telefonu. Przywitano nas, były śpiewy - opisywał. Kolejne zdjęcie jest już z momentu, jak kończymy pizzę i to jest 3 rano. Co było w międzyczasie? Zjedliśmy kolację, cieszyliśmy się wspólnie. Dotarło do nas, że awansowaliśmy dalej, że zagramy z Francją. Przetrawiliśmy troszkę ten niestrawny mecz z Argentyną. Bardzo nerwowy mecz, ale finalnie szczęśliwy. Nie było żadnego spotkania w moim pokoju z jakimkolwiek piłkarzem w tamtym czasie - przyznał.  Było dużo żartów, dużo śmiechu. Też był oczywiście zaczepiony temat premiera, czy premier przyjedzie. Bo premier obiecał nam, że jeśli wyjdziemy z grupy, to postara się - nie obiecuje, ale postara się - do nas przyjechać" - ujawnił.

Hiperżenujące jest to, że to (afera w sprawie premii dla kadry - przyp. RMF FM) urosło do takiej rangi. W drużynie nie było żadnych problemów i nie ma w dalszym ciągu. Rozmawialiśmy o tym (premii) na spokojnie, rozmawialiśmy krótko na ten temat. Powiedział Robert Lewandowski w wywiadzie, powiedział Grzegorz Krychowiak jak to wyglądało. Oni powiedzieli to pod swoim nazwiskiem, a dzisiaj cytuje się anonimowych zawodników - zaznaczył Michniewicz.

Przez całe zgrupowanie w Katarze raz się spotkałem tylko z jednym zawodnikiem. Zostawię nazwisko dla siebie. To było po meczu z Meksykiem. To było jedyne spotkanie z zawodnikiem w moim pokoju - mówił.

"Mój asystent nie chodził po pokojach i nie zbierał numerów kont"

Michniewicz zapewnił ponadto, że wbrew doniesieniom medialnym, jego asystent Kamil Potrykus "nie chodził po pokojach i nie zbierał numerów kont". "To jest totalna bzdura i totalne kłamstwo" - zaznaczył szkoleniowiec.

Dopytywany w dalszej części programu, Michniewicz relacjonował, że po meczu z Argentyną o godz. 2:30 rozpoczęła się kolacja z udziałem sztabu i drużyny. Jak mówił, jeden z piłkarzy zapytał wówczas "czy przylatuje premier i czy przyleci z prezentem".  Odpowiedziałem, że jeśli premier da taki znak, że przyjeżdża, to oczywiście będzie okazja z nim porozmawiać, a jeśli jakakolwiek premia będzie, to (...) chciałbym, aby ta ewentualna premia została podzielona równo wśród wszystkich zawodników i żeby część pieniędzy przeznaczona została też na sztab, z wyłączeniem mnie i Kamila Potrykusa, mojego asystenta - mówił selekcjoner.

Raz jeszcze zapewnił, że rozmowa nie miała charakteru wiążącego. To były żarty, śmiechy - podkreślał.

"W reprezentacji nie gra się na wrażenia artystyczne"

Szkoleniowiec bronił występu biało-czerwonych w Katarze. Przekonywał, że mistrzostwa zaczęły się bardzo źle dla naszej kadry. Jeszcze nie zaczęliśmy meczu z Meksykiem, a już Arabia wygrała z Argentyną. Co to znaczy? Wiemy, że Argentyna musi wygrać dwa kolejne mecze, żeby wyjść z grupy. Wiemy, że ten pierwszy wynik (meczu Argentyna - Arabia Saudyjska 0:2 - przyp. red.) skomplikował nam sytuację i Meksykowi. My graliśmy nerwowo, Meksyk grał nerwowo, mieliśmy rzut karny, mieliśmy jeszcze kilka dobrych momentów, Meksyk też coś tam miał. Z Arabią wygraliśmy bardzo ważny mecz, Argentyna była pod ścianą - tłumaczył trener.

Później - jak mówił - gdy nasi piłkarze przystępowali do ostatniego meczu, właśnie z Argentyną, wiadomo było, że awans zależy nie tylko od wyniku tego spotkania, ale też od tego, co się wydarzy w pojedynku Meksyku z Arabią Saudyjską.

Zwrócił ponadto uwagę, że biało-czerwonym do przerwy udało się utrzymać bezbramkowy remis z Argentyną. Później zaczęły się nerwy - my tracimy szybko bramkę, tamci strzelają bramkę. To się tak wydaje, że wszystko jest proste, ładne - bronił się Czesław Michniewicz.

Dopytywany o defensywny styl gry, szkoleniowiec przekonywał, że "w reprezentacji nie gra się na wrażenia artystyczne".

Nie ma "złej krwi" między mną i Kubą Kwiatkowskim

Robert Mazurek zapytał też swego gościa o doniesienia medialne o jego konflikcie z Jakubem Kwiatkowskim, rzecznikiem PZPN i team managerem kadry. Czesław Michniewicz zapewnił, że nic takiego nie ma miejsca. Ja z Kubą pracuję od początku, 11 miesięcy, dobrze się dogadywaliśmy. Byłem ostatnio na zarządzie (PZPN-u), zadano mi kilka pytań dotyczących gry drużyny, ale też organizacji, też o media pytano - relacjonował selekcjoner.

Zapewnił, że spotkanie odbyło się w bardzo dobrej atmosferze. Bardzo rzeczowe, fajne spotkanie ze wszystkimi ludźmi, którzy wchodzą w skład zarządu, jeszcze kilka innych osób było, tak że nie było żadnego jakiegoś ataku, każdy wysłuchał, było wiele pytań - mówił Michniewicz.

Jak dodał, miał później okazję rozmawiać z Kwiatkowskim. Nie ma żadnej "złej krwi" między nami, to wszystko, co piszą, mówią i tak dalej, to nie jest prawdą - zapewnił trener.

"Chciałbym dalej prowadzić reprezentację"

Zapytany jakie błędy popełniono w związku z mundialem z Katarze, selekcjoner przekonywał, że to przede wszystkim błędy poza boiskiem, m.in. zamieszanie z obiecaną przez premiera premią za awans do 1/8 finału.

Potwierdził, że chciałby dalej prowadzić biało-czerwonych. Tak, bardzo - powiedział Michniewicz. Zaznaczył jednak, że "lincz i poniżanie", jakiego doświadczył w ostatnich dniach odbija się na jego bliskich. Ale ja sobie daję radę, ja sobie z tym poradzę. Jeśli prezes mi zaufa, to nie jest dla mnie żaden problem - podkreślił Michniewicz.