Około 10 tysięcy osób - uczestników Marszu Żywych, który jest wyrazem pamięci o ofiarach Holokaustu - wyruszyło we wtorek po południu sprzed bramy obozowej z napisem "Arbeit macht frei" w byłym niemieckim obozie Auschwitz I do byłego Auschwitz II-Birkenau. Główna ceremonia odbyła się na podwyższeniu za pomnikiem ofiar obozu, pomiędzy ruinami dwóch największych krematoriów i komór gazowych.

Podczas marszu w tym roku uwypuklony został w sposób szczególny heroizm Żydów w czasach Zagłady. Wydarzenie zbiegło się z 80. rocznicą wybuchu Powstania w getcie warszawskim, a także w 75. rocznicą powstania Izraela i 35. pierwszego Marszu Żywych.

Sygnałem do wymarszu był dźwięk szofaru, instrumentu liturgicznego z baraniego rogu.

Kolumna, na czele której szło ok. 40 ocalałych, skierowała się ulicami oświęcimskiej dzielnicy Zasole w kierunku byłego niemieckiego obozu Birkenau. Tam, przy pomniku ofiar obozu, który znajduje się pomiędzy ruinami dwóch największych krematoriów, odbyła się główna ceremonia upamiętniająca zgładzonych. Głos zabrali m.in. ocalała z Holokaustu była więźniarka getta i niemieckich obozów Halina Birenbaum oraz prezydent Włoch Sergio Mattarella.

My Żydzi, zawsze to mówię, jesteśmy ekspertami we wspólnym ginięciu - powiedział we wtorek przewodniczący Yad Vashem Dani Dayan do uczestników marszu. Ale nie nauczyliśmy się jak razem żyć. I to jest nasz problem. Zginąć wspólnie, bez różnic, widzieliśmy to, widzieliśmy to w Holokauście, widzimy to przez całą historię naszego narodu. Bardziej, mniej religijni, z tego kraju, z tamtego kraju (...) wszelkiego rodzaju, bogaci, biedni. Ginąć razem, tak, w tym jesteśmy dobrzy, ale życie razem - tego musimy się nauczyć - dodał 

Uczestnicy uroczystości zmówili El male rachamim, tradycyjną modlitwę za tych, którzy odeszli. Zaśpiewali Hatikwę, pieśń będącą hymnem Izraela.

Główną ceremonię tegorocznego Marszu Żywych zakończyło odmówienie modlitwy kadisz. Jest to w judaizmie modlitwa będąca składnikiem wszystkich zbiorowych modłów żydowskich. Odmawia ją także mężczyzna przez cały rok po śmierci bliskiego członka rodziny i w każdą rocznicę jego zgonu (jarcajt). Kadisz wymaga minjanu, czyli obecności 10 dorosłych mężczyzn.

W tegorocznym wydarzeniu młodzieży z Polski i Izraela towarzyszyło około 40 ocalałych z Holokaustu. Wśród nich był Allan Hall ze Stanów Zjednoczonych. Pochodzi z Krakowa. Nazywał się Adam Janusz Horowitz. Miał cztery lata, gdy Niemcy napadły na Polskę. Jego rodzina spędziła wojnę uciekając i ukrywając się. To był tylko jeden horror po drugim - powiedział Hall.

Jak wspominał m.in., jego ojciec podając się za austriackiego przemysłowca, wynajął biuro w budynku Prudential w okupowanej Warszawie. Stworzył fikcyjną firmę, która miała zaopatrywać armię niemiecką. Prawdziwym celem wynajmu biura było zapewnienie matce i jemu bezpiecznej kryjówki. W czasie Powstania Warszawskiego urodził się jego brat. Przetrwali. Jak podkreślił, do dziś wszystko pamięta. Hall do dziś przyjeżdża do Polski, by edukować młodych.

Natalia Janusik, edukator z Muzeum Auschwitz, oprowadzała po byłym obozie grupę kilkunastu Żydów ze Skandynawii. Staram się przekazać im wiedzę o tym miejscu. W dniu Marszu Żywych uwypuklona jest tragedia narodu żydowskiego. Przekazujemy fakty, więc nie pomijamy historii innych grup ofiar. (...) To duże przeżycie, bo większość Żydów podczas wojny została zgładzona w ośrodkach zagłady, a Auschwitz-Birkenau był największym z nich. To największy żydowski cmentarz. Wizytę tu traktują oni w szczególny sposób - powiedziała.

Wśród uczestników marszu byli młodzi Polacy. Byłam już raz w Auschwitz z przewodnikiem. Wówczas przeżyłam duży szok. Teraz chyba bardziej to wszystko do mnie dociera; to ciężkie przeżycie - powiedziała Wiktora z ośrodka Jastrowia w Wielkopolsce. Opiekunka tej grupy - Joanna, powiedziała, że obecność polskiej młodzieży jest z jednej manifestacją solidarności, a z drugiej poszerzeniem ich wiedzy historycznej.

W marszu szedł również Marcin, który podkreślił potrzebę wspólnego upamiętniania ofiar. Tu ginęli i Żydzi, i Polacy, i inni. Dziś upamiętniamy miliony ofiar Holokaustu, ale pamiętamy o naszych przodkach - powiedział.

Przed wyruszeniem marszu młodzi Żydzi, którzy przyjechali z różnych zakątków świata zwiedzali ekspozycję w Muzeum Auschwitz.

Miejsce, z którego wyruszył Marsz Żywych - brama główna "Arbeit macht frei" - jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych symboli Auschwitz.

Napis nad bramą "Arbeit macht frei" ("Praca czyni wolnym") pochodzi od tytułu XIX-w. powieści niemieckiego pisarza i pastora Lorenza Diefenbacha. Stanowił on parafrazę cytatu z Ewangelii św. Jana "Prawda czyni wolnym". Niemcy umieścili napis nad wejściem do kilku obozów, m.in. w Dachau, Sachsenhausen, Flossenbuerg i Gross-Rosen. Miał zapewniać o porządku panującym w obozie i dawać więźniom złudną nadzieję, że dzięki wytężonej pracy odzyskają wolność.

Marsz Żywych to projekt edukacyjny, pod auspicjami którego Żydzi z różnych krajów, głównie uczniowie i studenci, odwiedzają miejsca Zagłady stworzone przez Niemców podczas wojny na okupowanych ziemiach polskich. Poznają także historię Żydów w Polsce, spotykają się z rówieśnikami i polskimi sprawiedliwymi wśród narodów świata.