Polacy - którzy w zdecydowanej większości nie poszli głosować w niedzielnym referendum - wykazali zdrowy rozsądek - uważa były prezydent Aleksander Kwaśniewski. Według cząstkowych danych Państwowej Komisji Wyborczej, frekwencja w referendum wyniosła zaledwie 7,48 procent.

Polacy - którzy w zdecydowanej większości nie poszli głosować w niedzielnym referendum - wykazali zdrowy rozsądek - uważa były prezydent Aleksander Kwaśniewski. Według cząstkowych danych Państwowej Komisji Wyborczej, frekwencja w referendum wyniosła zaledwie 7,48 procent.
Były prezydent Aleksander Kwaśniewski (zdjęcie archiwalne) /Marcin Obara /PAP

Polacy pokazali, że mają zdrowy rozsądek i nie dają się zwodzić politykom, że świetnie rozróżniają, co jest ważne, a co nieważne, i świetnie rozróżniają, co naprawdę służy państwu, a co jest tylko grą polityczną związaną z jednymi lub drugimi wyborami - stwierdził Kwaśniewski w rozmowie z dziennikarzami w Sejmie. Ja jestem z tego zdrowego rozsądku Polaków naprawdę zadowolony - dodał.

Jego zdaniem, wynik referendum może być "pewną wskazówką" dla rządzących, choć tak przeprowadzone głosowanie jest jego zdaniem "całkowicie niereprezentatywne". Poszli - wiadomo - ci, którzy chcą mieć JOW-y. Nie poszli ci, którzy są im przeciwni. Więc ja myślę, że wyciąganie wniosków z tego katastrofalnego referendum może być, ale musi być bardzo ostrożne, bo to mogą być znowu manowce - mówił Kwaśniewski.

Jeśli miałbym powiedzieć jednym zdaniem, czego uczy to referendum, to powiedziałbym: "szanujcie zdrowy rozsądek Polaków". To mocna lekcja, mocne przesłanie - powiedział były prezydent.

Zdaniem Kwaśniewskiego, niedzielne referendum okazało się "sierotą", a największym niebezpieczeństwem związanym z jego porażką jest to, że instytucja ta może stać się "trochę zabawką, a nie poważną instytucją państwa". Gdyby tak było i gdyby ponawiać różne próby referendalne, to obawiam się, że będziemy mieli kilka referendów z bardzo niskimi frekwencjami i w końcu nikt nie będzie już korzystał z tego instrumentu. A moim zdaniem są sprawy w Polsce, gdzie referendum może być niezwykle ważne i potrzebne, jak choćby wejście Polski do strefy euro - mówił były prezydent.

Według niego, właśnie to jest "fundamentalna kwestia konstytucyjna, fundamentalna kwestia gospodarcza i to jest też zasadnicza kwestia dotycząca przyszłości Polski", a nie to, czy sześcioletnie dzieci są przygotowane, by pójść do szkoły. Bo o czym tu może decydować vox populi - jedno (dziecko) jest (przygotowane), a inne nie jest - skomentował.

Były prezydent był też pytany, czy spodziewa się niskiej frekwencji również w październikowych wyborach parlamentarnych. Polaryzacja jest duża, a kampania będzie jeszcze ostrzejsza. (...) Myślę, że trup będzie słał się gęsto, a atmosfera będzie gorąca i w związku z tym frekwencja będzie stosunkowo wysoka - ocenił. Jak mówił, PO będzie walczyła o swoją pozycję, a dla PiS "może to być może ostatnia okazja, by objąć rządy".

(edbie)