"Po wielkim papieżu Janie Pawle II kardynałowie wybrali mnie, prostego i skromnego pracownika winnicy Pańskiej" - to pierwsze słowa Benedykta XVI, jakie świat usłyszał 19 kwietnia 2005 roku tuż po zakończeniu konklawe. Od nich rozpoczął się trwający 8 lat pontyfikat następcy papieża-Polaka. Tych, którzy widzieli w nim "pancernego kardynała", Joseph Ratzinger zaskoczył pełnym serdeczności i ciepła podejściem do młodych. Zwolenników radykalnych zmian zawiódł daleko idącym konserwatyzmem i stawianiem na tradycję.

Pierwsze kroki

Od samego początku pontyfikatu Benedykt XVI podkreślał duchową więź łączącą go z Janem Pawłem II i niezwykły szacunek dla swojego poprzednika. Jednym z kluczowych elementów jego homilii wygłoszonej podczas inauguracyjnej mszy świętej było słynne wezwanie papieża-Polaka: "Nie lękajcie się". Dzisiaj tak samo jak on, z wielką siłą i przekonaniem wynikającym z życiowego doświadczenia, mówię do Was, młodzi ludzie: Nie lękajcie się Chrystusa. On niczego nie zabiera, a wszystko daje. Otwórzcie szeroko drzwi Chrystusowi. Wtedy odnajdziecie prawdziwe życie - mówił Benedykt XVI 24 kwietnia 2005 roku na Placu Świętego Piotra.

Niespełna trzy tygodnie później zezwolił na odejście od obowiązujących przepisów i rozpoczęcie procesu beatyfikacyjnego Jana Pawła II. Uroczyste dołączenie papieża-Polaka do grona błogosławionych odbyło się sześć lat później, 1 maja 2011 roku.

Pierwsza zagraniczna podróż Benedykta XVI to wyjazd na Światowe Dni Młodzieży do Kolonii w sierpniu 2005 roku. Zaplanowany został jeszcze przez Jana Pawła II. To, jak będą wyglądały uroczystości, było wielką zagadką zarówno dla komentatorów, jak i dla młodych. Nikt nie był w stanie przewidzieć, jak Benedykt XVI zachowa się w tej nowej dla siebie sytuacji, czy będzie w stanie wejść w specyficzną poetykę tego typu spotkań. Wszelkie obawy okazały się jednak płonne. Nowy papież nawiązał pełen ciepła i serdeczności kontakt z młodymi i został entuzjastycznie przyjęty. Komentatorzy podkreślali, że nie próbował kopiować gestów swojego poprzednika i mimo wszystko pozostał sobą. To w zupełności wystarczyło. Czy to się nieśmiałemu Benedyktowi podoba, czy nie, w Kolonii fetowany jest jak gwiazda pop - pisał niemiecki "Tageszeitung". Papież inspiruje tłumy. Cieszą się, machają flagami i śpiewają "Benedetto, Benedetto" - dorzucał "Frankfurter Algemaine Zeitung".

Zdarzały się też jednak mniej przychylne głosy. Podkreślano, że coraz więcej młodych ludzi nie rozumie Kościoła, a skomplikowany, hermetyczny język papieskich homilii im tego nie ułatwia. Rzeczywiście, Benedykt XVI w swoich wystąpieniach skierowanych do młodych nie unikał poważnych tematów i intelektualnych rozważań. To nie ideologie ratują świat, ale powrót do żyjącego Boga, naszego Stworzyciela i gwaranta naszej wolności. Prawdziwa rewolucja polega na zwróceniu się ku Bogu - mówił do zgromadzonych na kolońskich błoniach Marienfeld. Kościół można skrytykować za wiele rzeczy. Mamy tego świadomość i sam Bóg o tym powiedział: to sieć z dobrymi i złymi rybami, pole z pszenicą i chwastem - przyznawał.

Kolejny raz Benedykt XVI udał się w podróż poza Włochy dopiero 10 miesięcy później. Postąpił zgodnie z oczekiwaniami wiernych i komentatorów - pojechał do Polski, kraju swojego - jak zwykł mówić - "umiłowanego poprzednika".

Gdzie był Bóg?

25 maja 2006 roku papieski samolot wylądował na warszawskim Okęciu. Już w przemówieniu wygłoszonym podczas ceremonii powitalnej na lotnisku Benedykt XVI podkreślił, że jego przyjazd do kraju Jana Pawła nie jest wyłącznie uznaniem jego wielkości i ukłonem w stronę jego rodaków. Nie jest to tylko podróż sentymentalna, choć i to ma swoje znaczenie, ale wędrówka wiary, wpisana w misję, jaką powierzył mi Pan w osobie Piotra Apostoła, który został powołany, aby utwierdzać braci w wierze. Pragnę zaczerpnąć z obfitego źródła waszej wiary, które bije nieprzerwanie od ponad tysiąca lat - mówił papież. Później ruszył w trzydniową podróż po Polsce, której przesłaniem było wezwanie: "Trwajcie mocni w wierze".

Trasa papieskiej podróży wiodła do miejsc ważnych dla polskiej historii i katolików. Nie mogło zabraknąć wizyt w Krakowie i Warszawie, rodzinnych Wadowicach Karola Wojtyły i bliskim jego sercu sanktuarium w Kalwarii Zebrzydowskiej.

Benedykt XVI zdecydował się też na nawiązanie do tradycji poprzednika i wystąpienie w oknie krakowskiej Kurii na ul. Franciszkańskiej 3. Co symptomatyczne, nie wyszedł tam, by prowadzić lekki i żartobliwy dialog z wiernymi. Odczytał tylko krótkie rozważanie, przerywane co chwila chóralnym "dziękujemy" zgromadzonego tłumu. Zgromadziliście się przed siedzibą arcybiskupów, aby pozdrowić papieża. Dziękuję wam za tę obecność i za serdeczne przyjęcie. Wiem, że każdego drugiego dnia miesiąca w godzinie śmierci mojego umiłowanego Poprzednika schodzicie się tu, aby go wspominać i modlić się o wyniesienie go do chwały ołtarzy. Niech ta modlitwa wspiera tych, którzy zajmują się sprawą beatyfikacji, i ubogaca Wasze serca wszelkimi łaskami - mówił. Dzisiaj - pomimo śmierci - jest między nami młody w Bogu. Zachęca nas, abyśmy ożywiali w sobie łaskę wiary, odnowili się w Duchu - podkreślał.

Najbardziej przejmujący i poruszający nie tylko Polaków element papieskiej pielgrzymki to jednak wizyta w byłym nazistowskim obozie koncentracyjnym Auschwitz. Do historii przeszły fotografie pokazujące, jak papież powoli, w wielkim skupieniu przechodził przez bramę ze złowieszczym napisem "Arbeit macht Frei". Ogromne wrażenie wywołały też słowa jego wystąpienia w tym szczególnym i tragicznym miejscu. Benedykt XVI nie bał się stawiania bardzo odważnych pytań, nie próbował też wytłumaczyć ogromu ludzkiego cierpienia, które dokonało się w obozie. W miejscu takim jak to brakuje słów, a w przerażającej ciszy serce woła do Boga: Panie, dlaczego milczałeś? Dlaczego na to przyzwoliłeś? W tej ciszy chylimy czoło przed niezliczoną rzeszą ludzi, którzy tu cierpieli i zostali zamordowani. Cisza ta jest jednak głośnym wołaniem o przebaczenie i pojednanie, modlitwą do żyjącego Boga, aby na to nie pozwolił nigdy więcej - mówił wyraźnie wzruszony. Zaznaczył też, że wizyta w obozie ma szczególne znaczenie dla niego jako Niemca - potomka narodu, nad którym zapanowali odpowiedzialni za Holokaust naziści. Jestem tu dziś, aby prosić o łaskę pojednania, aby prosić przede wszystkim Boga - bo tylko On może otworzyć i oczyścić ludzkie serca - ale również ludzi, którzy tu cierpieli. Modlę się o dar pojednania wszystkich, którzy w tej godzinie naszych dziejów wciąż cierpią pod panowaniem nienawiści i przemocy zrodzonej przez nienawiść - podkreślił.

Długa lista kontrowersji

Kilka miesięcy po wizycie papieża w Polsce miał miejsce pierwszy poważny skandal związany z jego wypowiedzią. Lawinę negatywnych komentarzy wywołał wykład Benedykta XVI "Wiara, rozum i uniwersytet", wygłoszony na Uniwersytecie Ratyzbońskim 12 września 2006 roku. W rozważaniu na temat wiary i rozumu następca Jana Pawła II wykorzystał pochodzący z XIV wieku dialog bizantyjskiego cesarza Manuela II Paleologa z perskim uczonym. Pokaż mi coś nowego, co wprowadził Mahomet, a znajdziesz tylko rzeczy złe i nieludzie, takie jak nakaz do głoszenia wiary z mieczem w ręku. Bóg nie cieszy się z krwi, a działanie wbrew rozumowi jest przeciwne boskiej naturze. Wiara rodzi się w duszy, nie w ciele. Ktokolwiek chce skłonić do niej kogoś, nie potrzebuje silnego ramienia, ale siły argumentów i daru wymowy - cytował papież. Choć z kontekstu jego wypowiedzi nie wynikał krytyczny stosunek do islamu, błyskawicznie oskarżono go o wrogość wobec tej religii. Benedykt XVI reprezentuje nienawistny, wrogi i pełen uprzedzeń punkt widzenia - grzmiał islamski teolog Ali Bardakoglu. Pojawiły się też wezwania do przeprosin za tę "agresywną i obraźliwą" wypowiedź, a także obawy przed niepokojami społecznymi. W związku z nimi policja z Kaszmiru skonfiskowała wydania gazet przytaczające tę wypowiedź papieża.

Mówiąc o kontrowersjach, które zapisały się w historii pontyfikatu Benedykta XVI, nie można pominąć jego wypowiedzi na temat seksualności. O niektórych z nich można powiedzieć, że wywołały prawdziwą medialną burzę.

Podczas podróży do Kamerunu, pierwszego afrykańskiego kraju odwiedzanego w czasie swojego pontyfikatu, Benedykt XVI stwierdził, że AIDS to tragedia, której nie można przezwyciężać tylko za pomocą pieniędzy i rozdawania prezerwatyw. Stwierdził wręcz, że taka postawa może jeszcze pogorszyć sytuację, a nie ją poprawić. Podkreślił, że jego zdaniem rozwiązanie problemu masowych zakażeń można osiągnąć przez "ludzkie i duchowe przebudzenie", a także "życzliwość dla chorych".

Rok później opinia publiczna na całym świecie z zaskoczeniem przyjęła wiadomość, że papież dopuszcza używanie prezerwatyw. Ta uznana za sensacyjną deklaracja padła się w wywiadzie-rzece, jaki z Benedyktem XVI przeprowadził niemiecki dziennikarz Peter Seewald. Pojawiła się w mediach jeszcze przed publikacją książki, dlatego początkowo odebrano ją jako możliwą zapowiedź rewolucji. Gdy "Światłość świata" pojawiła się na rynku, okazało się, że wypowiedź, której przypisywano ogromne znaczenie, jest w istocie kilkuzdaniowym wtrąceniem, które pojawia się pod koniec rozdziału o podróżach duszpasterskich Benedykta XVI. W pojedynczych przypadkach może być uzasadnione, że ten, kto uprawia prostytucję, używa prezerwatywy i jest to pierwszy krok do umoralnienia. (...) Nie jest to jednak właściwy sposób na uporanie się ze złem choroby AIDS. Kościół nie postrzega prezerwatywy jako prawdziwego i moralnego rozwiązania problemu - podkreślił papież (patrz: Seewald P., Światłość świata, tłum. P. Napiwodzki, Kraków 2011, s. 130.).

Inny związany z seksualnością problem, z jakim musiał zmierzyć się Benedykt XVI, to pojawiające się bardzo często informacje o kolejnych skandalach pedofilskich z udziałem duchownych. Papież wielokrotnie przepraszał za zachowanie pedofilów w sutannach, spotykał się też z ich ofiarami. Nie uchroniło go to jednak od zarzutów tuszowania czy przemilczania tego haniebnego procederu. Tych, którzy je formułowali, nie przekonał nawet list pasterski do katolików Irlandii, w którym Benedykt XVI odnosił się wyłącznie do problemu nadużyć seksualnych w Kościele. Mogę jedynie dzielić konsternację i poczucie zdrady, które były udziałem wielu z was, kiedy dowiedzieliście się o tym, że te grzeszne i zbrodnicze czyny miały miejsce, oraz o tym, w jaki sposób potraktowały je władze Kościoła w Irlandii - napisał  na samym początku dokumentu. Dalej przyznał, że reakcja irlandzkiego duchowieństwa w tej sprawie nie była wystarczająca, i zapewnił, że chce dążyć do naprawienia tej sytuacji oraz wynagrodzenia za krzywdy.

W części listu skierowanej do ofiar pedofilii papież przyznał się do wyrzutów sumienia i wstydu. Wyraził też swoje współczucie i zrozumienie dla skrzywdzonych. Wiem, że nic nie może wymazać zła, jakiego doznaliście. Zawiedziono wasze zaufanie i podeptano waszą godność. Wielu z was, kiedy znalazło w sobie dość odwagi, by opowiedzieć o tym, co się wydarzyło, nie zostało przez nikogo wysłuchanych - pisał. Wiem, że po tym, co się stało, niektórym z was trudno jest nawet stanąć w drzwiach kościoła - przyznał. Poprosił też o to, by skrzywdzeni nie tracili nadziei i pamiętali, że tak jak oni również Chrystus padł ofiarą niesprawiedliwości i niezasłużenie cierpiał.

Cieniem na publicznym odbiorze 8 lat Benedykta XVI na stolicy Piotrowej położyła się również sprawa zdjęcia ekskomuniki z czterech hierarchów należących do bractwa Piusa X, potocznie nazywanego lefebrystami. Wśród tych duchownych znalazł się biskup Richard Williamson, który w publicznych wypowiedziach negował Holokaust. Decyzja Benedykta XVI natychmiast wywołała falę krytyki. Po prawie dwóch tygodniach bez jednoznacznego stanowiska Sekretariat Stanu wydał w końcu oświadczenie, w którym podkreślono, że poglądy Williamsona są nieakceptowane i jednoznacznie odrzucane przez Ojca Świętego, a hierarcha powinien je zmienić, by móc w pełni funkcjonować w Kościele. Kilka dni później duchowny stwierdził, że ubolewa nad tym, jakie konsekwencje wywołały jego słowa. To jednak nie zmniejszyło już niesmaku po całej tej sytuacji.

Ostatnie miesiące papieskiej posługi Benedykta XVI to czas kolejnego skandalu, popularnie zwanego aferą Vatileaks. Tajne dokumenty i listy zostały najpierw wykradzione z apartamentu papieża, a następnie upublicznione w książce Gianluigiego Nuzziego "Jego Świątobliwość". Pokazały Watykan jako miejsce, w którym intrygi, napięcia i walka o władzę i wpływy są na porządku dziennym. Dodatkowym ciosem był dla Stolicy Apostolskiej fakt, że pisma wykradał papieski majordomus Paolo Gabriele. Podczas procesu twierdził on, że chciał pomóc papieżowi, który nie wiedział, co dzieje się w Watykanie, i nie był w pełni świadomy sytuacji. Ostatecznie mężczyzna został skazany na półtora roku więzienia, a potem ułaskawiony. Pierwszą pracę po wyjściu na wolność podjął w tym samym dniu, w którym Benedykt XVI zaskoczył świat informacją o swojej rezygnacji.

Intelektualista z imponującym dorobkiem

Choć następca papieża-Polaka starał się przekonać wiernych, że nie jest "pancernym kardynałem" i hermetycznym teologiem, to zapisze się w historii w dużej mierze dzięki swoim pismom. W ciągu zaledwie czterech lat pontyfikatu opublikował trzy encykliki: Deus caritas est, Spe salvi i Caritas in veritate.

Jest też autorem trzytomowego dzieła Jezus z Nazaretu, którego ostatnia część ukazała się pod koniec 2012 roku. Opowiada w nim o postaci i przesłaniu Chrystusa, komentuje i wyjaśnia to, co o mówi nim Pismo Święte. Podkreśla też, że jego celem jest dialog z tekstami Ewangelii, który ma pomóc czytelnikom w drodze do Chrystusa.

Intrygujące rozmowy, interesujące wywiady, artykuły odkrywające tajemnice Watykanu, galerie zdjęć - przygotowaliśmy dla Was raport specjalny Rezygnacja Benedykta XVI