Krakowski sąd przesłucha osobę, która widnieje jako nadawca zaszyfrowanego listu wysłanego do oskarżonego o przygotowywanie zamachu na Sejm Brunona Kwietnia. Kryptolodzy z Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego nie zdołali rozszyfrować tej wiadomości.

Krakowski sąd przesłucha osobę, która widnieje jako nadawca zaszyfrowanego listu wysłanego do oskarżonego o przygotowywanie zamachu na Sejm Brunona Kwietnia. Kryptolodzy z Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego nie zdołali rozszyfrować tej wiadomości.
Brunon Kwiecień na sali sądowej /PAP/Jacek Bednarczyk /PAP

List przyszedł w kopercie na nazwisko Brunona Kwietnia i adres aresztu śledczego, w którym on przebywa. Na kopercie widniało także nazwisko i adres nadawcy. W środku znajdowała się kartka z zaszyfrowaną wiadomością - długim ciągiem liter i cyfr.

Na czwartkowej rozprawie krakowski sąd odczytał pismo Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, z którego wynikało, że wiadomości nie zdołali rozszyfrować kryptolodzy z Biura Badań Kryminalistycznych ABW - o co zwracał się sąd. W tej sytuacji sąd postanowił przesłuchać osobę widniejącą jako nadawca listu. W aktach sprawy znajduje się już informacja, że zaprzeczyła ona, jakoby wysyłała list do oskarżonego.

Sam Brunon Kwiecień zaprzeczył, by znał nadawcę wiadomości i posiadał klucz do jej odczytania. Nic nie wiem o tym, żeby ktoś chciał się ze mną w obecnej sytuacji za pomocą szyfru kontaktować. Nie znam osoby, która adresowała do mnie ten list. W ogóle byłem zdziwiony, że ktoś się do mnie zwraca, wysyłając zaszyfrowaną wiadomość w kopercie. W ogóle jej nie widziałem; sąd wyjawił, że list został zatrzymany - oświadczył Brunon Kwiecień. Nie chcę tu tworzyć teorii spiskowej, ale nie wykluczam kolejnej prowokacji, może ze strony służb - dodał.

Brunon Kwiecień został zatrzymany 9 listopada 2012 r. w wyniku akcji ABW prowadzonej od końca 2011 r. W śledztwie przyznał się do tego, że przygotowywał i opracowywał zamach na gmach Sejmu, natomiast nie poczuwa się do winy i twierdzi, że inspirowała go inna osoba. Nie przyznał się do podżegania studentów ani do posiadania broni i handlu nią. Przed sądem wyraził zgodę na publikowanie jego wizerunku i pełnych danych osobowych. Grozi mu kara do 15 lat więzienia.

(mn)