Do roku przedłużone zostało śledztwo ws. rzekomej próby puczu, do której miało dojść przed Sejmem w nocy z 16 na 17 grudnia 2016. Prokuratura Okręgowa w Warszawie, prowadząca to postępowanie od 9 miesięcy, wciąż nie jest gotowa do przedstawienia aktów oskarżenia przed sądem. Podejrzanych, przypomnijmy, jest 9 osób: postawiono im zarzuty tłumienia krytyki prasowej i naruszenia miru domowego. Żaden z zarzutów nie ma natomiast nic wspólnego z "puczem".

Śledztwo ws. wydarzeń, jakie rozegrały się przed Sejmem w nocy z 16 na 17 grudnia, Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszczęła z urzędu cztery dni później.

Wstępna kwalifikacja czynów, jakich mieli dopuścić się demonstrujący przed Sejmem, mówiła o stosowaniu przemocy lub gróźb bezprawnych, za co grozi do 3 lat więzienia, i o wywieraniu przemocą wpływu na czynności urzędowe.

Do dziś, po dziewięciu miesiącach kilkakrotnie przedłużanego śledztwa w tej sprawie, nie został po takiej kwalifikacji nawet cień - komentował dziennikarz RMF FM Tomasz Skory w swym felietonie "Coraz mniej puczu w śledztwie w sprawie 'puczu'" z 5 września.

Zarzuty prokurator postawił dotąd dziewięciu osobom.

Sześciu z nich zarzucono... tłumienie krytyki prasowej, za co grozi grzywna lub najwyżej ograniczenie wolności.

Jedna osoba usłyszała również zarzut znieważenia: ten czyn także zagrożony jest karą od grzywny do ograniczenia wolności.

Kolejna osoba ma zarzut naruszenia nietykalności osobistej, za co grozi kara od grzywny do roku więzienia, a dwie inne - zarzut naruszenia tzw. miru domowego przez nieuprawnione wejście na ogrodzony teren Sejmu, za co także grozi do roku więzienia.

(e)