Testowanie dzieci po powrocie do szkół - to jedno z rozwiązań proponowanych przez ekspertów z Rady Medycznej przy premierze. Zgodnie z rozporządzeniem rządu, w poniedziałek 10 stycznia uczniowie mają wrócić do nauki stacjonarnej. Na stole są także inne propozycje.

20 grudnia wprowadzona została nauka zdalna. Zgodnie z decyzją rządu, uczniowie mają wrócić do szkół w poniedziałek 10 stycznia.

Dziś zbiera się Rządowy Zespół Kryzysowy, który ma zdecydować, czy wprowadzone zostaną nowe obostrzenia. Miałyby one chronić nas przed uderzeniem piątej fali wywołanej Omikronem.

Co rozważają rządzący? We wtorek rzecznik resortu zdrowia powtórzył: "Dziś szansa na to, że dzieci wrócą do szkoły jest większa, niż na to, że do szkoły nie wrócą. Ale wykluczyć rozwiązania, że zostaną w domu, też nie można".

Wojciech Andrusiewicz powiedział coś jeszcze - powrót uczniów do szkół będzie się wiązał z "pewną zmianą konstrukcji obecności dzieci w szkołach - w kwestii m.in. maseczek, dystansu".

Z kolei dr Artur Zaczyński, członek Rady Medycznej przy premierze ocenił w TVN24 prawdopodobieństwo przedłużenia szkolnego lockdownu jako "pół na pół". "Czy to będzie lockdown totalny, czy też lokalny, ograniczony do powiatów i województw, myślę, że w tej chwili wyliczenia trwają" - powiedział.

Jednym z rozwiązań proponowanych przez ekspertów z rady medycznej przy premierze jest - jak dowiedział się dziennikarz RMF FM Mariusz Piekarski - testowanie dzieci po powrocie do szkoły.


Na takie rozwiązanie zdecydowali się na przykład Czesi. U naszych południowych sąsiadków uczniowie, a także nauczyciele i inni pracownicy szkół muszą dwa razy w tygodniu robić testy na obecność koronawirusa.

Jednak pomysł, by testować dzieci przed lekcjami jako mało realny określa prof. Małgorzata Marczyńśka z Rady Medycznej. 

"Co drugi dzień? W Polsce nie wierzę, żeby rodzice wyrazili na to zgodę. Woleliby już, żeby dzieci nie chodziły do szkoły" - stwierdziła w rozmowie z nami.

Innym pomysłem jest cały czas przedłużenie edukacji zdalnej, choćby do ferii w konkretnych województwach.

Tu jednak zderzają się dwie opinie - i w rządzie, i w radzie medycznej. Z jednej strony szkoły mogą znowu napędzić wzrost zakażeń, z drugiej zamknięcie dzieci w domu powoduje katastrofalne skutki dla ich psychiki.

Z wprowadzaniem konkretnych decyzji rząd chce poczekać na potwierdzenie, czy wzrost liczby zakażań to już stały trend.