Została skrytykowana i przepraszała za niezręczność – tak Marek Suski mówi w Porannej rozmowie w RMF FM o ewentualnej karze dla Jadwigi Emilewicz, której synowie jeździli na nartach, mimo że nie mieli wymaganych licencji. Ryszard Terlecki mówił wcześniej o możliwości zawieszenia byłej wicepremier w prawach członka PiS, ale ostatecznie do tego nie doszło.

13 stycznia portal tvn24.pl ujawnił, że trzech synów byłej wicepremier Jadwigi Emilewicz jeździło 5 stycznia na stoku narciarskim pod Poroninem bez aktywnej licencji sportowej. Działa tam szkółka narciarska.

Oficjalnie na stokach mogą jeździć tylko osoby uprawiające sport zawodowy lub będące członkami kadry narodowej albo reprezentacji olimpijskiej. TVN24 podał jednak, że 5 stycznia Emilewiczowie nie mieli aktywnych licencji sportowych, które by uprawniały do korzystania ze stoku - pojawiły się one w systemie dopiero później. Na liście osób mogących korzystać ze stoku wynajmowanego przez szkółkę narciarską znalazło się także ręcznie dopisane nazwisko Jadwigi Emilewicz.

Emilewicz przeprasza

Jadwiga Emilewicz w rozmowie z Interią przyznała się do błędu i przeprosiła.

"Nie powinnam była jechać. Z pokorą przyjmuję krytykę internautów, mediów, klubowych kolegów i opozycji. To, co się wydarzyło, nie powinno mieć miejsca" - mówiła. 

Jednocześnie podkreśliła, że sama nie jeździła na nartach, a wyjeżdżając z dziećmi na trening nie złamała prawa. "Dzisiaj bym z nimi nie wyjechała. Zdaję sobie sprawę z tego, że reakcja ludzi, którzy byli zamknięci w domach, była w pełni uzasadniona" - dodała.

Przeprosiny wystarczą?

Szef klubu parlamentarnego PiS Ryszard Terlecki mówił potem o możliwości zawieszenia byłej wicepremier w prawach członka PiS, ale do konsekwencji nie doszło.

Dziś w Porannej rozmowie w RMF FM potwierdził to poseł PiS Marek Suski. "Została bardzo skrytykowana i przepraszała za niezręczność. Na tym etapie to wystarczy" - oświadczył w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Robertem Mazurkiem.