​Trzech synów byłej wicepremier Jadwigi Emilewicz jeździło na stoku narciarskim pod Poroninem bez aktywnej licencji sportowej - podaje TVN24. Licencje pojawiły się w wykazie Polskiego Związku Narciarskiego dopiero po pytaniach dziennikarzy. Była wicepremier wydała w tej sprawie oświadczenie.

Jak podaje TVN24, rodzinę Emilewiczów zauważono 5 stycznia na stoku w miejscowości Suche pod Poroninem. Działa tam szkółka narciarska. Choć zgodnie z restrykcjami epidemicznymi stoki narciarskie powinny być zamknięte, synowie byłej minister rozwoju nie mieli problemów z szusowaniem.

Oficjalnie na stokach mogą jeździć tylko osoby uprawiające sport zawodowy lub będące członkami kadry narodowej albo reprezentacji olimpijskiej. TVN24 podaje jednak, że 5 stycznia Emilewiczowie nie mieli aktywnych licencji sportowych, które by uprawniały do korzystania ze stoku.

Nie ma możliwości, że tam się jakieś nazwisko pojawi bez złożenia kompletnego wniosku. Są nazwiska dostępne dla każdego do sprawdzenia. Ten system jest otwarty po to, by sędziowie czy obecnie panie w kasie w kolejach liniowych mogli sprawdzić daną osobę - mówił TVN24 przewodniczący komisji licencyjnej Polskiego Związku Narciarskiego Jakub Michalczuk.

Nazwiska synów Emilewicz pojawiły się z czasem w systemie - po stokowym szaleństwie dzieci byłej wicepremier, a więc 7 stycznia.

Jak podaje TVN24, na liście osób mogących korzystać ze stoku wynajmowanego przez szkółkę narciarską znalazło się także ręcznie dopisane nazwisko Jadwigi Emilewicz.

Sama posłanka i była wicepremier przesłała telewizji SMS, w którym zaznaczyła, że jej synowie trenują narciarstwo od lat i startują w Młodzieżowym Pucharze Polski. Środkowy syn dwa lata temu zdobył w swojej kategorii wiekowej - Narciarski Puchar Mazowsza, najstarszy startował w Młodzieżowym Pucharze Polski - napisała.

Sama zaznaczyła, że nie jeździ na nartach, a jedynie wchodzi na stok na "biegówkach".

Wczoraj podchodziłam w Suchem na drugim, niedziałającym stoku. Dziś rano - przed komisją zdrowia - też udało mi się podejść dwa razy. Nie wyjeżdżałam na wyciągu, nie jeździłam na slalomie - napisała Jadwiga Emilewicz. 

Pytana z kolei o licencje PZN, odpowiedziała: Po startach - wszyscy mieli licencję. Dziękuję za zwrócenie uwagi.

Emilewicz wydała oświadczenie

Była wicepremier wydała także oświadczenie, w którym tłumaczy, że jej dzieci od lat trenują w klubach sportowych. Dodaje, że dwóch synów posiada licencje, a trzeci, 8-latek, będzie uczestniczył w zawodach PZN po raz pierwszy w tym roku.

Emilewicz tłumaczy, że dzieci uczestniczyły w zgrupowaniu organizowanym przez szkołę narciarską od 2 do 6 stycznia. W Suchem mieszkaliśmy u rodziny, do której od lat jeździmy. Ciocia po śmierci męża 7 lat temu nie wynajmuje pokoi. Przyjmuje tylko rodzinę - napisała była minister rozwoju.

Wraz z mężem chodziliśmy w czasie treningów synów na skiturach - między innymi w Suchem, Małem Cichem - poza granicą stoków narciarskich wyznaczoną przez ogrodzenia. Nie naruszyliśmy rozporządzenia o zamknięciu stoków - podkreśliła.

Nie wiem dlaczego moje nazwisko - dopisane przez kogoś odręcznie, w przeciwieństwie do wydrukowanych nazwisk zawodników, w tym moich synów, znalazło się na liście. Nie trenowałam i nie korzystałam w żaden sposób ze stoku - tłumaczy.

Wszyscy ponosimy koszty działań mających na celu ograniczenie rozprzestrzeniania się koronawirusa. Uważam, że decyzje rządu są słuszne i w pełni się im podporządkowuję. Żadnym swoim działaniem nie lekceważę apeli rządu, ani tym bardziej rządowych rozporządzeń. Jeszcze raz podkreślam, że moi synowie trenują narciarstwo alpejskie i przebywali na szkoleniu przygotowującym do zawodów. Jako rodzic i ich opiekun byłam tam z nimi, ale w żaden sposób nie naruszyłam rządowych wytycznych - napisała Emilewicz.