Indywidualne decyzje i działania w obliczu epidemii COVID-19 są równie ważne, jak te oficjalne, podejmowane przez władze państwowe - piszą w komentarzu w czasopiśmie "The Lancet" naukowcy z University of Oxford, Imperial College London i Utrecht University w Holandii. Badacze pod kierunkiem prof. Sir Roya Andersona i prof. Deirdre Hollingsworth przekonują, że kluczowe znaczenie dla minimalizacji ryzyka i ograniczenia tempa rozprzestrzeniania się epidemii ma to, do jakiego stopnia indywidualnie będziemy skłonni, by sugestii i zakazów służb państwowych przestrzegać.

"Całkowite zapobieżenie zakażeniom i przypadkom śmiertelnym jest niemożliwe, koncentrujemy się na ograniczeniu postepów epidemii. Nasza wiedza na temat koronawirusa i przebiegu choroby COVID-19 będzie się zmieniać i wskazania będą modyfikowane" - podkreśla prof. Hollingsworth. "Wysoka jakość procesu zbierania i analizy danych ma kluczowe znaczenie dla kontroli epidemii. Właściwa strategia komunikacyjna ze strony włądz rządowych, pełne informowanie opinii publicznej jest absolutnie decydujące". 

Autorzy przyznają, że choć prace nad stworzeniem szczepionek trwają, minie co najmniej rok zanim będą mogły być wprowadzone na rynek. I to pod warunkiem, że wyniki badań okażą się pozytywne. Ograniczanie możliwości zakażania ma więc znaczenie podstawowe, a jego skuteczność zależy od działań indywidualnych. Te działania polegają na rezygnacji z udziału w większych zgromadzeniach, czy odwiedzania zatłoczonych miejsc, izolacji od innych i poddaniu osobistej kwarantannie w razie pojawienia się objawów, także kontakcie ze służbami sanitarnymi z pomocą telefonu, czy internetu. W przypadku kiedy wirus jest najgroźniejszy dla osób starszych, obciążonych innymi chorobami, taka izolacja od nich wydaje się najbardziej skuteczna. 

Działania rządowe, polegające na zakazie imprez masowych, zamykaniu miejsc pracy, szkół i instytucji, w których pojawili się chorzy na COVID-19, dbaniu o jakość instytucji medycznych, wreszcie dostepność specjalistów, a także możliwość skorzystania z telefonicznych, czy internetowych porad, nie będą miały wysokiej skuteczności bez odpowiedzialności obywateli. Tym bardziej, że stosowane w Chinach drakońskie metody, w rodzaju pełnego zamknięcia miast, czy prowincji, mogą nie być łatwe do wprowadzenia w krajach zachodniej demokracji. 

Izolowanie się, unikanie kontaktów zmierza do wypłaszczenia krzywej zakażeń tak, by uniknąć gwałtownego przyrostu liczby zainfekowanych osób (krzywa czerwona). Krzywa, taka jak oznaczona na zielono, ma pomóc zmniejszyć ryzyko przeciążenia systemu opieki zdrowotnej, do pewnego stopnia zmniejsza straty gospodarcze, wreszcie daje naukowcom więcej czasu na opracowanie metod zwalczania wirusa, w tym tworzenia szczepionek. Jak podkreśla współautor pracy, prof. Hans Heesterbeek z Department of Population Health Sciences at the University of Utrecht "wdrożenie procedur izolacji ma szkodliwe skutki społeczne i ekonomiczne, trzeba więc wyważyć, jak długo można je utrzymywać. Modele pokazują jednak, że zniesienie ich po kilku miesiącach (krzywa niebieska) może prowadzić do pojawienia się nowej fali zachorowań. Ta sprawa musi być dokładniej zbadana. 

Opanowanie epidemii wymaga sprowadzenia liczby osób zarażanych przez każdego chorego R(0) poniżej 1. Wtedy wirus po prostu wymrze. Jeśli R(0) utrzymuje się powyżej 1, każda osoba zaraża więcej niż jedną inną i epidemia się rozszerza. Wczesne dane z Chin wskazywały, że R(0) może sięgać nawet 2,5, co oznacza, że bez działań ograniczających zakażeniu uległoby około 60 proc. populacji. Wciąż nie jest jasne, jak szybko po zakażeniu dana osoba może infekować innych, jak długo utrzymuje się ten stan, jak długo można roznosić chorobę zanim pojawią się objawy, nie znamy dokładnej śmiertelności i nie wiadomo wciąż ile zakażeń nie przynosi charakterystycznych objawów. 

W porównaniu do grypy sezonowej i epidemii SARS, obecna epidemia COVID-19 wydaje się rozprzestrzeniać nieco wolniej, ale utrzymuje się dłużej, co ma także gospodarcze konsekwencje. O ile grypa cofa się przy wzrastającej wiosną temperaturze, nie możemy mieć pewności, że w przypadku obecnej epidemii będzie podobnie, szczególnie uważnie zamierzają monitorować przebieg epidemii na Południowej Półkuli. 

Autorzy komentarza na łamach "The Lancet" wskazują na konieczność monitorowania kontaktów osoby, która zostaje zdiagnozowana. Pierwsze modele wskazują na to, że kontrolowanie przebiegu epidemii na wczesnym etapie wymaga obserwacji nawet 70 proc. osób, z którymi ta osoba miała możliwość się zetknąć. Kolejne konieczne działania to skrócenie do minimum czasu między pojawieniem się objawów a izolacją, wdrożenie procedur zdalnej diagnostyki i terapii, a także wprowadzenie środków ograniczających straty związane z absencją w pracy.