We Włoszech w ciągu ostatniej doby zmarło 570 osób zakażonych koronawirusem - podała w piątek Obrona Cywilna na codziennej konferencji prasowej. Łączna liczba zmarłych od początku epidemii wzrosła do 18849.

Dzienna liczba zgonów spada - wynika z przedstawionej statystyki. Eksperci mówią o poprawie sytuacji epidemicznej i spadku krzywej.

Od czwartku liczba nowych przypadków zakażeń wzrosła o prawie 1400. Obecnie koronawirusa ma ponad 98 tys. osób. Od początku kryzysu zakaziło się 147 tys. ludzi we Włoszech.

Wyleczono już blisko 30,5 tys. osób. Przybyło ich prawie 2 tys. jednego dnia. Coraz mniej chorych trafia do szpitali, w tym na oddziały intensywnej terapii.

Stale poprawia się sytuacja w Lombardii na północy, czyli epicentrum epidemii. Odnotowano tam kolejnych 216 zgonów, podczas gdy dzień wcześniej było ich 300. Spada też liczba hospitalizowanych chorych.

Według danych krajowego Instytutu Zdrowia 63 proc. zmarłych w kraju miało co najmniej trzy współistniejące choroby.

Od początku epidemii koronawirusa we Włoszech zmarło 109 zakażonych nim lekarzy oraz 28 pielęgniarzy i pielęgniarek - ten najnowszy bilans ze szpitali i przychodni w całym kraju ogłoszono w piątek. W ostatnich godzinach krajowa federacja Izb Lekarskich poinformowała o śmierci lekarza rodzinnego i chirurga.

Wśród zmarłych są także emerytowani lekarze, którzy w związku z kryzysem i coraz poważniejszym brakiem personelu wznowili praktykę - odnotowała federacja.

Liczba zakażonych wirusem pracowników służby zdrowia przekroczyła 13,5 tysiąca.

"Ze złej sytuacji nie ma dobrego wyjścia"

Włosi mieli całkowicie sparaliżowaną służbę zdrowia i zdecydowali się na bezprecedensowy krok, tzn. przyjmowali tylko osoby, które przyjeżdżały specjalnymi transportami i większości to pacjenci z Covid-19 - mówił gość Popołudniowej rozmowy w RMF FM Paweł Szczuciński, opowiadając o tym co zaobserwował podczas misji Fundacji PCPM i Wojskowego Instytutu Medycznego, w której uczestniczył we Włoszech.

Ze złej sytuacji nie ma dobrego wyjścia - to rozwiązanie powoduje, że część pacjentów nie zdąży przyjechać do szpitala i umrze w domach - dodaje.