Choć Zachodni Brzeg bardzo różni się od Strefy Gazy, to sytuacja tam również nabrzmiewa. wiele wskazuje, że tam również może dojść do eksplozji podobnej do tego, co się dzieje w Strefie Gazy - mówi dr Ahron Bregman z Departamentu Studiów nad Wojną w King's College London.

Nikt w tej chwili nie przejmuje się Zachodnim Brzegiem, ponieważ wszystkie oczy zwrócone są na Strefę Gazy, a sytuacja na Zachodnim Brzegu jest jak garnek wrzącej wody z pokrywką wysuniętą zbyt daleko. Ludzie, którzy powinni trzymać pokrywkę na garnku, nie robią tego, więc stoimy w obliczu sytuacji, w której wszystko może po prostu eksplodować i będzie kolejna intifada - uważa Bregman w rozmowie z PAP.

Wyjaśnia, że to żydowscy osadnicy w dużej mierze odpowiadają za narastające napięcie na Zachodnim Brzegu, bo wywołanie chaosu leży w ich interesie. Wierzą, że jeśli dojdzie do chaosu, izraelskie wojsko potraktuje Zachodni Brzeg w ten sam sposób, jak traktuje Strefę Gazy. Dlatego dążą do sprowokowania sytuacji - mówi.

Palestyńczycy na Zachodnim Brzegu są na skraju

Zwraca uwagę, że ponieważ regularna armia Izraela zaangażowana jest obecnie w konflikcie w Strefie Gazy, w przypadku jakiegokolwiek zaostrzenia sytuacji na Zachodnim Brzegu, wysłani zostaliby tam rezerwiści. Wielu rezerwistów to w rzeczywistości osadnicy z Zachodniego Brzegu, co tym bardziej stanowi wybuchową kombinację.

Palestyńczycy na Zachodnim Brzegu są na skraju wybuchu, z jednej strony są prowokowani, z drugiej - oglądają straszne obrazy napływające ze Strefy Gazy. Zatem sytuacja jest tam bardzo, bardzo delikatna. Nie ma nikogo, kto próbowałby powstrzymać ekstremistyczne siły prowokujące ją jeszcze mocniej. A jeśli Izrael nie zrobi tego teraz, na późniejszym etapie będzie to znacznie trudniejsze - podkreśla.

Kolejny front nie jest w interesie Izraela

Jak mówi Bregman, otwieranie kolejnego frontu nie jest w interesie ani izraelskiej armii, ani premiera Benjamina Netanjahu, ale w jego rządze są politycy ze skrajnych partii, którzy właśnie do tego dążą. Wskazuje, że Netanjahu jest obecnie zbyt słaby politycznie, by się im przeciwstawić. Jest bardziej skupiony na utrzymywaniu kruchej koalicji rządowej, by się nie rozpadła niż na dbaniu o to, by na Zachodnim Brzegu nie doszło do zaognienia sytuacji.

Ekspert zwraca uwagę, że napięcie na Zachodnim Brzegu narasta, choć to terytorium bardzo różni się - społecznie i ekonomicznie - od Strefy Gazy, a jego mieszkańcy mają znacznie mniej powodów do niezadowolenia. Mieszkańcy Zachodniego Brzegu są znacznie zamożniejsi, ich terytorium jest większe, mogą się swobodnie poruszać, mają dostęp do Jordanii - to wszystko robi ogromną różnicę. Strefę Gazy można porównać do wielkiego więzienia. Jej mieszkańcy są stłoczeni, ubożsi, bardziej religijni - i w konsekwencji bardziej podatni na działania Hamasu - mówi.

Strefa Gazy jak wielkie więzienie

Pamiętajmy, że Hamas to nie tylko grupa terrorystów z rakietami, ale Hamas to także ruch społeczny, który zapewnia mieszkańcom Strefy Gazy służbę zdrowie, edukację i tym podobne sprawy, więc dlatego ma on mam większe poparcie niż na Zachodnim Brzegu. I tu, i tu żyją Palestyńczycy, ale to są bardzo różne style życia. Kiedy żyjesz w dużym więzieniu przez bardzo, bardzo długi czas, zachowujesz się inaczej niż wtedy, gdy mieszkasz na stosunkowo otwartej przestrzeni, takiej jak Zachodni Brzeg - wyjaśnia Bregman.

Przekonuje, że jedynym sposobem, w jaki Izraelczycy mogą obalić czy wykorzenić Hamas, jest zaoferowanie Palestyńczykom lepszego pomysłu niż ten, który może im zaoferować Hamas. A jak wyjaśnia, sposobem na to jest doprowadzenie do sytuacji, w której na obu częściach palestyńskiego terytorium, czyli na Zachodnim Brzegu i w Strefie Gazy będą rządzić te same, bardziej umiarkowane siły.