Za nami dwa sparingowe pojedynki piłkarskiej reprezentacji Polski. Jeżeli ktoś liczył, że pozna nasz pomysł na grę i wizję Paulo Sousy, to raczej się przeliczył. W reprezentacji wszystko jest płynne i ciężko wywnioskować, co planuje nasz selekcjoner i co zobaczymy w meczu ze Słowacją w Sankt Petersburgu w poniedziałek.

Paulo Sousa szuka cały czas najlepszego rozwiązania. Zaznacza, że na każdego przeciwnika przygotowuje nieco inny wariant - taktyczny i personalny. 

Wczoraj w pojedynku z Islandią znów zaskoczył składem, wystawiając w defensywie tercet Kędziora-Glik-Dawidowicz. Ten ostatni miał zresztą sporo problemów z rozgrywaniem piłki, o co selekcjoner miał sporo pretensji. 

W ataku obok Lewandowskiego zagrał Świerczok i pytanie, czy w obliczu kontuzji Milika to utrzymanie pomysłu na grę dwoma napastnikami, czy też wynik drobnego urazu Klicha, który z tego właśnie powodu wczoraj nie zagrał. Podobnie jak choćby Bednarek czy Kownacki. 

Sousa na pomeczowej konferencji mówił, że do końca wierzył w powrót Milika do zdrowia i teraz nie prześpi nocy, bo będzie myślał i analizował. Dodał, że będzie musiał zmienić nieco nastawienie i ustawienie zespołu.

Trudno nie zastanowić się nad tym, czy Sousa nas wszystkich troszkę nie kantuje. Czy w obliczu braku Milika na treningach przez całe zgrupowanie nie opracował już innego planu? Czy nie ma w głowie pomysłów? Zasłona dymna przed meczem ze Słowacją wydaje się być idealna. Co ma analizować sztab rywali? Na jakie ustawienie i personalia się przygotować. Nie wiadomo. I my też w tej niewiedzy musimy żyć do poniedziałku.

Sousa po meczu zdiagnozował problemy w naszej grze z Islandią. Między innymi problemy z wyprowadzaniem piłki czy kiepską obronę przy stałych fragmentach gry. Na ile jednak te bolączki będą aktualne w Sankt Petersburgu? Wydaje się, że zobaczymy tam zupełnie inną linię obronną. 

Wczoraj słabo zagrał jeden z liderów drugiej linii, a więc Krychowiak. W mecz wszedł jeszcze nieźle, ale później było gorzej, aż wreszcie przyszedł błąd, który kosztował nas bramkę. 

Pomysłu na zastąpienie Krychowiaka raczej nie ma, więc tu widać pewien problem. W ogóle pytanie o środek pola pozostaje aktualne. Czy zagramy z dwoma napastnikami, czy jednak tylko z Lewandowskim, a wtedy na boisku będzie miejsce i dla Klicha, i dla Zielińskiego, i dla Modera oraz Krychowiaka. Tyle tylko, że panowie w sparingach razem nie zagrali. Nie wiemy także, jak w schematach Sousy radzi sobie Rybus, który podobnie jak Milik w Opalenicy głównie dochodził do formy z tą różnicą, że jest w składzie na Euro.

Dawno nie rozpoczynaliśmy turnieju mając tyle niewiadomych związanych z biało-czerwoną reprezentacją. Pewniacy? Szczęsny, Krychowiak, Zieliński, Lewandowski. Zapewne także Klich czy Jóźwiak, bo Frankowski, choć się starał, to raczej nie wygryzie piłkarza Derby County ze składu. Z drugiej strony to on dwukrotnie zaczynał sparingi w pierwszym składzie. Kto w obronie? Helik, Bereszyński, Bednarek? Może taka trójka obrońców zagra przeciwko Słowacji?

Trudno o wnioski po meczach z Rosją i Islandią. Każdy wydaje się tak samo dobry i niedobry. Widać w grze sporo mankamentów. Zarówno na poziomie indywidualnym jak i w grze poszczególnych formacji. Jak będzie wyglądała gra, gdy zagramy w najmocniejszym zestawieniu? Czy będzie lepsza i o ile? Jakie taktyczne niespodzianki szykuje Sousy i co ukrył przed wścibskimi?

Wśród nurtujących mnie pytań jest także to o Kacpra Kozłowskiego. Jaką rolę odegra na Euro? Czy wytrzyma presję, jeśli zagra? Na pierwszy mecz będzie czekać w dużej niepewności. I to akurat jest pewne.