W środę przed komisją śledczą ds. Amber Gold zeznawał gen. Krzysztof Bondaryk, który kierował Agencją Bezpieczeństwa Wewnętrznego od stycznia 2008 roku do stycznia 2013 roku, czyli w okresie działalności i upadku spółki Amber Gold. "Mam pretensje, że nie zdecydowaliśmy się, zgodnie z sugestią prokuratora generalnego, na prowadzenie sprawy w Warszawie" - mówił.

W środę przed komisją śledczą ds. Amber Gold zeznawał gen. Krzysztof Bondaryk, który kierował Agencją Bezpieczeństwa Wewnętrznego od stycznia 2008 roku do stycznia 2013 roku, czyli w okresie działalności i upadku spółki Amber Gold. "Mam pretensje, że nie zdecydowaliśmy się, zgodnie z sugestią prokuratora generalnego, na prowadzenie sprawy w Warszawie" - mówił.
Generał Krzysztof Bondaryk przed komisją śledczą / Marcin Obara /PAP

Podczas kilkugodzinnego przesłuchania Bondaryk opowiadał między innymi o tym, kiedy dowiedział się o zamiarze powstania OLT Express. W marcu 2012 r. poleciłem przygotowanie informacji nt. tej inicjatywy, z delegatury stołecznej ABW dowiedziałem się, że OLT należy do Amber Gold - powiedział przed sejmową komisją śledczą b. szef ABW Krzysztof Bondaryk.

Bondaryk powiedział, że w ABW pracował od listopada 2007 roku, a szefem Agencji był do stycznia 2013 r. Jak mówił, po raz pierwszy dowiedział się o sprawie Amber Gold prawdopodobnie w marcu, kwietniu 2012 r.

Dochodziły do mnie, tak jak pewnie do wszystkich, sygnały prasowe o otwarciu nowej linii lotniczej (...) w marcu 2012 r. dowiedziałem się o zamiarze powstania nowej linii lotniczej, która miała rozpocząć działalność od 1 kwietnia 2012 r. Zainteresowała mnie ta informacja, poprosiłem podległe mi jednostki analityczne o przygotowanie informacji nt. tej inicjatywy - powiedział Bondaryk.

Z kolei dopiero po zakończeniu pracy w ABW, szef Agencji dowiedział się o tym, że jednostka prowadziła działania operacyjne w tej sprawie już w 2010 roku. Jak zeznawał, to jego działania działania w marcu i kwietniu 2012 r. rozpoczęły faktyczna działalność ABW ws. linii lotniczych OLT i Amber Gold. Informacje z 2011 r. nt. tych podmiotów były jednoźródłowe i niezweryfikowane - powiedział przed sejmową komisją śledczą b. szef ABW Krzysztof Bondaryk.

Skąd Marcin P. miał pieniądze?

Szefowa komisji, Małgorzata Wassermann pytała świadka o prowadzone śledztwa w sprawie Marcina P. Były szef ABW został zapytany, skąd Marcin P. miał pieniądze. Bondaryk mówił, że część z nich mogła pochodzić z poprzednich przedsięwzięć Marcina P. np systemu Multikasy (pod tym szyldem działała od 2002 - 2004 r. firma, w której władzach zasiadał Marcin P.; przyjmowała od klientów opłaty za prąd, gaz, telefon itp.; po dwóch latach działalności okazało się, że pieniądze przestały trafiać na konta elektrowni, gazowni itp.). Być może część pochodziła z pożyczek rodzinnych, być może z innych źródeł - mówił Bondaryk. Dodał, że postępowanie w tej sprawie nie zostało zakończone do czasu jego odejścia z ABW.

Wassermann dopytywała, co zatem ABW udało się ustalić w sprawie Amber Gold. Bondaryk zastrzegał, że on znał sprawę od wiosny 2012 roku, bo wcześniejsze notatki funkcjonariuszy nie wyszły poza niski szczebel, bo ich zwierzchnicy uznawali, że nie jest to sprawa dla ABW.

Udało nam się określić przepływy finansowe, udało nam się przerwać działalność przestępczą i na tyle ile zostało zabezpieczyć mienie, w tym złoto - powiedział b. szef ABW.

Według byłego szefa ABW, Marcin P. pod wpływem specjalistów od zarządzania kryzysowego próbował skierować zainteresowanie medialne na Michała Tuska w celu skompromitowania aparatu państwowego. Wiceprzewodniczący komisji Tomasz Rzymkowski (Kukiz'15) pytał, skąd świadek dowiedział się o współpracy Michała Tuska z liniami OLT Express.

Bondaryk odpowiedział, że "z tego co pamięta taką wiedzę pozyskał z działań służbowych" od jednego z dyrektorów ABW. Na pewno była to wiedza, która była uzyskana w pakiecie informacji związanych z zagrożeniem wycieku oraz prowokacjami, które pan Marcin P. próbował wykonać wobec Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i opinii publicznej z użyciem faktu, że zatrudniał na umowę zlecenie pana Michała Tuska. Było to prawdopodobnie na początku sierpnia (2012 r.) - powiedział.

Rzymkowski chciał się dowiedzieć od świadka, kiedy pierwszy raz rozmawiał z Donaldem Tuskiem na temat współpracy Michała Tuska z OLT Express. Bondaryk odpowiedział, że z Donaldem Tuskiem rozmawiał na temat Amber Gold i OLT. Świadek przyznał, że było to w sierpniu 2012 r. po opublikowaniu informacji prasowej na temat tej współpracy.

Rzymkowski stwierdził, że "świadek wcześniej nie poinformował (Donalda Tuska), choć wiedzę miał iż przedmiotem rozmów Marcina P. ze współpracownikami jest próba wywarcia presji i granie kartą Michała Tuska". Bondaryk odpowiedział, że "nie poinformował, bo nie wiedział".
Bondaryk zeznał, że kiedy się dowiedział o współpracy Michała Tuska z OLT Express premiera nie było w kraju.

W mojej ocenie pan Marcin P., również pod wpływem specjalistów od zarządzania kryzysowego postanowił rozegrać tę kartę medialną kierując ogromne zainteresowanie i polityczne, i medialne, i społeczne na syna premiera, to jest oczywiste, w celu skompromitowania aparatu państwowego - powiedział Bondaryk.

"Mam do siebie pretensje"

Podczas przesłuchania Stanisław Pięta (PiS) pytał Bondaryka, czy czuje się odpowiedzialny "za tak długie" funkcjonowanie Amber Gold i czy ma sobie coś do zarzucenia.

Bondaryk odpowiedział, że każdy przełożony bierze odpowiedzialność za podległych mu funkcjonariuszy. ABW w tej sprawie działała zgodnie z prawem i w granicach prawa i w niektórych wypadkach działaliśmy też w stanie wyższej konieczności - podkreślił b. szef ABW.

Oczywiście, że każdy z nas ma sobie coś do zarzucenia, wiele rzeczy należało zrobić lepiej, szybciej, być może nie do końca wierzyć wyłącznie w dobra wolę i przekazywane informacje - dodał.

Jak mówił, można było szybciej prowadzić czynności śledcze. Niewątpliwie mam pretensje do siebie, że jednak nie zdecydowaliśmy się, zgodnie z sugestią prokuratora generalnego, na prowadzenie sprawy w Warszawie, może wtedy byłoby łatwiej ją prowadzić poprzez wydziały śledcze delegatury stołecznej, ale z drugie strony delegatura gdańska była na miejscu i tam wydział śledczy również był doświadczony, a zastępca dyrektora był długoletnim funkcjonariuszem pionu śledczego - powiedział Bondaryk.

Ocenił, że Amber Gold była sprawą, w której tysiące poszkodowanych zainwestowało w złudzenie, które oszust im przedstawił. Można było być może temu zapobiec, my zrobiliśmy wszystko, moim zdaniem. Co mogłem zrobić, to zrobiłem - powiedział b. szef ABW.

Wyznał też, że według niego, że "celem ABW ws. Amber Gold było szybkie działanie i przerwanie działalności przestępczej, prokuratura stawiała na bardziej odległe terminy, interweniowałem u prokuratora generalnego, nacisk ABW był na granicy dopuszczalności".

Komisja Nadzoru Finansowego nie zwróciła uwagi

Witold Zembaczyński (Nowoczesna) pytał świadka, jak to się stało, że KNF wpisała Amber Gold w 2009 roku na swoją listę ostrzeżeń publicznych, ale Agencja na ten wpis nie zareagowała, mimo porozumienia z KNF.

Bondaryk odpowiedział, że szef KNF "nie poinformował ABW drogą formalną". "W innych sprawach nas pytał lub informował o zagrożeniu bezpieczeństwa państwa, jeśli chodzi o system finansowy, natomiast w sprawie Amber Gold nie poinformował" - zaznaczył. Nie wykluczył, że gdyby takie zawiadomienie do ABW trafiło, sprawa mogłaby się inaczej potoczyć.

Widocznie z ówczesnej oceny pana Kluzy (Stanisława - w latach 2006-11 szefa KNF) nie wynikały zagrożenia dla bezpieczeństwa państwa, które ówcześnie, w 2009 czy 2010 roku miały miejsce ze strony Amber Gold - mówił były szef ABW.

Skoro organ odpowiedzialny za bezpieczeństwo finansowe nie uznaje tego zagrożenia za właściwe dla bezpieczeństwa państwa, nie zawiadamiając nas, to nie jest to temat dla nas - powiedział Bondaryk.

Wywołało to reakcje szefowej komisji Małgorzaty Wassermann (PiS), że ABW "miało swoją wiedzę w 2010 roku i bardzo dobrą wiedzę w połowie 2011 roku". "Funkcjonariusz miał, ale szef ABW nie miał - gdyby dostał pismo od pana Kluzy, to by miał" - odpowiedział Bondaryk.

(nm)