Prezydencki Tu-154 M schodził zdecydowanie za szybko - uważa redaktor naczelny "Skrzydlatej Polski" Grzegorz Sobczak. Prędkość opadania na ścieżce schodzenia to 4-5 metrów na sekundę, a tutaj mamy tę prędkość dwukrotnie większą - zaznacza w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Konradem Piaseckim.

Czy wytłumaczeniem tej prędkości mogło być wybrzuszenie jaru? Gdyby przyjąć, że załoga posługiwała się radiowysokościomierzem, czego nie powinna była robić, to rzeczywiście ten jar mógł ich zmylić. Chęć utrzymania stałej wysokości na radiowysokościomierzu mogła spowodować, że załoga starała się zniżać szybciej niż to pierwotnie zakładała ścieżka schodzenia - mówi Sobczak.

Redaktor naczelny "Skrzydlatej Polski" zwraca też uwagę na zachowanie generała Andrzeja Błasika. Jego zdaniem, niezidentyfikowany głos mówiący na kilkadziesiąt sekund przed katastrofą "sto", a zatem zwracający w ten sposób uwagę na przekroczenie wysokości decyzji, należy właśnie do generała. Jest to forma ostrzeżenia załogi, powiedzenia jej: Panowie, zastanówcie się, co dalej robić!.

Sobczak uważa natomiast, że największą wartością ujawnionych stenogramów jest oficjalne potwierdzenie tego, co mówił polski przedstawiciel w Moskwie. Edmund Klich informował, że załoga świadomie przekroczyła wysokość decyzji i odczytywała wysokość aż do 20 metrów nad poziomem ziemi.