Prokuratura Rejonowa z Pabianic nawet nie poprosiła sądu o aresztowanie mężczyzny, który najpierw okradł sklep komputerowy w tym mieście, a potem atakował właściciela sklepu. Napastnik został złapany na gorącym uczynku. Mimo to po trzech dniach wyszedł z policyjnego aresztu.

Pół roku po pierwszym napadzie mężczyzna razem ze znajomym przyszedł do sklepu ze sprzętem komputerowym. Chcieli zastraszyć właściciela i zmusić go do zmiany zeznań. Okazało się jednak, że mężczyzna, który został zaatakowany przez napastników, nie tylko ich obezwładnił, ale też przekazał policji.

Problem jednak w tym, że złodzieje zostali wypuszczeni na wolność. Po ataku na właściciela sklepu 38-latek oprócz zarzutu kradzieży z włamaniem, usłyszał także zarzut nakłaniania do zmiany zeznań, kierowania gróźb karalnych i naruszenia nietykalności cielesnej. Za podobne czyny ma też odpowiadać jego 24-letni kompan. Jednak, co zaskakujące, napastnicy nie zostali nawet tymczasowo aresztowani. Śledczy z Pabianic tłumaczą, że nie było do tego podstaw, bo sprawcy się nie ukrywali. 

Prokurator zapoznał się z dokonanymi przez policję ustaleniami na ponad miesiąc po zdarzeniu, a jeden z oskarżonych zadeklarował chęć dobrowolnego poddania się karze. Obaj mężczyźni usłyszeli zarzuty popełnienia przestępstwa i odpowiedzą za to przed sądem - tak rzecznik prokuratury Krzysztof Kopania tłumaczy decyzję w tej budzącej kontrowersje sprawie.

"Typowy dresik nie jest w stanie mnie zastraszyć"

W rozmowie z reporterką RMF FM właściciel sklepu z Pabianic przyznaje, że nie spodziewał się tego, że sprawcy wyjdą na wolność. Policja za pierwszym razem była na miejscu i na czas złapała sprawcę na gorącym uczynku. Za drugim razem tak samo, błyskawicznie przyjechali. Jeżeli chodzi o prokuraturę, nie mnie oceniać, czy ona działała opieszale, czy decyzje są podjęte prawidłowo, czy też nie. Natomiast, wierzę w prawo. Mimo wszystko, czuję się bezpiecznie. Nie mam podstaw obawiać się kogokolwiek, tym bardziej tych dwóch panów. Swoje przeżyłem, swoje widziałem i żaden złodziejaszek, czy typowy dresik nie jest w stanie mnie zastraszyć - mówi mężczyzna. 

Pan Jakub opowiada nam także, dlaczego zdecydował się zamieścić w internecie film z monitoringu. Chciałem pokazać naszej lokalnej społeczności w Pabianicach tych osobników. Ośmieszyć ich, pokazać, jak można być bezczelnym, jaki można mieć tupet - można wejść do sklepu i kogoś zastraszać, pół roku po tym, jak zostało się złapanym na kradzieży w tym właśnie samym sklepie. To tak jak gdyby w "śmiać się w twarz właścicielowi sklepu" - podkreśla.