Podejrzany o przestępstwa korupcyjne były poseł PSL Jan Bury nie wywiązał się z obowiązku poręczenia majątkowego. Nie ustanowił hipoteki na nieruchomości - uznała prokuratura. Chce teraz, by sąd orzekł przepadek 100 tys. zł, wpłaconych przez Jana Burego jako druga część poręczenia. We wtorek polityk został przesłuchany w katowickim wydziale Prokuratury Krajowej.

Wszystkie środki, które były zastosowane w stosunku do pana Burego, zostały wykonane - twierdzi obrońca byłego posła Andrzej Mucha. W grudniu, tak jak było zapisane w postanowieniu, wykonałem wszystkie zobowiązania, które zależały ode mnie - dodaje Jan Bury w rozmowie z reporterem RMF FM.

Powtarzam to kolejny raz. Fakt jest taki, że do ustanowienia hipoteki do dnia dzisiejszego nie doszło. Ten obowiązek nadal istnieje, ustanowienia hipoteki - tak sprawę komentuje prokurator Piotr Żak.

Jesienią 2015 roku katowicka prokuratura domagała się aresztowania Jana Burego. Po tym, jak sąd nie uwzględnił jej wniosku, zdecydowała o zastosowaniu innych środków zapobiegawczych, m.in. poręczenia majątkowego.

Piotr Żak z katowickiego wydziału Prokuratury Krajowej podkreśla, że poręczenie wobec byłego posła PSL, składało się z dwóch części - 100 tys. zł i hipoteki na nieruchomości. Pieniądze zostały wpłacone, ale na nieruchomości nie została ustanowiona hipoteka. W związku z tym zwrócimy się do sądu o przepadek 100 tys. zł. Właśnie z tą procedurą związane było dzisiejsze przesłuchanie - tłumaczy. Sam Jan Bury zapewnia, że w sprawie poręczenia po jego stronie nie ma żadnych uchybień.

Zatrzymanie posła

Były poseł PSL został zatrzymany 18 listopada przez CBA. Dzień później Prokuratura Apelacyjna w Katowicach przedstawiła mu sześć zarzutów, dotyczących m.in. przyjmowania wysokich łapówek za wpływanie na działanie różnych instytucji państwowych. Chodzi o ponad 900 tys. zł. Może za to grozić kara do 12 lat więzienia.

Śledczy domagali się aresztowania polityka stojąc na stanowisku, że tylko ten środek zapobiegawczy może zabezpieczyć prawidłowy tok postępowania. Katowickie sądy - najpierw rejonowy, a później okręgowy - były innego zdania i nie uwzględniły prokuratorskiego wniosku. Prokuratura postanowiła zastosować inne, tzw. wolnościowe środki zapobiegawcze - w postaci dozoru policji i poręczenia majątkowego, na co nie jest konieczna zgoda sądu.

Zdaniem śledczych, jako poseł i wiceminister skarbu Bury przyjmował wysokie korzyści majątkowe od co najmniej dwóch osób - które usłyszały już wcześniej zarzuty wręczania tych łapówek - za wpływanie na działanie różnych instytucji państwowych.

Od jednego z biznesmenów Bury miał przyjąć łącznie 228 tys. zł - w różnych kwotach, ale też w formie sztabki złota. Trzy inne zarzuty dotyczą przyjmowania korzyści majątkowych lub pośrednictwa w przyjmowaniu łapówek za załatwianie spraw w różnych instytucjach. Zdaniem śledczych b. poseł przyjął 700 tys. zł od pewnego przedsiębiorcy, obiecując załatwienie korzystnego wyroku w Naczelnym Sądzie Administracyjnym.

Pozostałe z sześciu zarzutów wobec b. posła są związane z nakłanianiem urzędników i przedstawicieli instytucji na działania niezgodne z prawem. Chodzi o naciski na zbieranie określonych informacji i prowadzenie postępowania skarbowego w określonym kierunku - podała prokuratura.

Później Bury usłyszał w katowickiej prokuraturze trzy kolejne zarzuty, dotyczące niezgodnego z prawem wpływania na obsadę stanowisk w Najwyższej Izbie Kontroli. Według prokuratury nakłaniał on pracowników NIK do przekroczenia uprawnień i manipulowania wynikami konkursów w Izbie. W tym przypadku śledczy nie sięgali po żadne środki zapobiegawcze. Bury nie przyznaje się do żadnego z zarzucanych mu przestępstw.

Katowickie śledztwo toczy się od listopada 2013 r. po zawiadomieniu złożonym przez CBA. Początkowo wszczęto je pod kątem nadużycia uprawnień przez członków zarządu Elektrowni Kozienice i funkcjonariuszy publicznych w związku z postępowaniem przetargowym. Postępowanie ma jednak znacznie szerszy zakres i - jak podawała prokuratura - składa się z kilkudziesięciu wątków. 

(ug)