Rak trzustki - choroba, która zabiła aktorkę Annę Przybylską - ma ponad 90-procentową śmiertelność. Jak podkreśla prof. Jan Kulig, szef kliniki chirurgii Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie, to nowotwór trudny do wykrycia. "U większości chorych objawy są późne i pojawiają się wówczas, kiedy rak jest już rozsiany, z przerzutami - kiedy leczenie radykalne nie jest już możliwe" - wyjaśnia profesor w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Markiem Balawajdrem.


Marek Balawajder: Dlaczego nowotwór trzustki uznawany jest za jeden z najtrudniejszych do leczenia?

Profesor Jan Kulig: Z wielu powodów. Przede wszystkim jest to bardzo źle rokujący nowotwór, gdzie przypadki przeżycia pięciu lat nie przekraczają 5 procent.

Jak długo, średnio, żyje pacjent po zdiagnozowaniu raka trzustki?

Rokowanie zależy przede wszystkim od objawów, jakie ten rak wywołuje. On niejednokrotnie skrada się skrycie, rozpoznania bywają stawiane dosyć późno, a w momencie, kiedy chory trafia do chirurga, często jest za późno na zabieg operacyjny.

Ten nowotwór nie daje żadnych objawów?

Objawy daje ten rak, który jest zlokalizowany w głowie trzustki, w okolicy okołobrodawkowej. Jednym z objawów jest żółtaczka - to dosyć wczesny objaw, który pozwala na skuteczne wyleczenie. Ja patrzę z perspektywy 6 tysięcy chorych zoperowanych w tej klinice i chorych, u których w ciągu ostatniego piętnastolecia wycięliśmy prawie 1700 trzustek.

Czyli można trzustkę wyciąć?

Można, jeśli rak jest w głowie trzustki, da szybko żółtaczkę, czyli jak gdyby sam się wcześnie zdiagnozuje.

W większości przypadków on daje bardzo niecharakterystyczne objawy, nietypowe, przede wszystkim bólowe, także spadek wagi ciała.

Dlatego mówimy, że nowotwór trzustki to nowotwór, który dosłownie w kilku procentach daje szanse na przeżycie dłużej niż rok?

Przede wszystkim właśnie z tego to wynika, że objawy są późne i pojawiają się wówczas, kiedy rak jest już rozsiany, z przerzutami - odległymi czy do sąsiadujących narządów, kiedy leczenie radykalne nie jest już możliwe.

Choroba może rozwijać się przez wiele miesięcy czy nawet lat?

Myślę, że nawet lat. Niestety u większości chorych rak lokalizuje się w takich częściach trzustki, które nie dają w ogóle objawów podmiotowych, tzn. takich, które chory odczuwa - tak jak to bywa w przypadku większości nowotworów. Natomiast kiedy takie objawy przychodzą, to zajęty jest już trzon trzustki, ogon, przestrzeń zaotrzewnowa, sąsiadujące narządy.

Wycięcie wtedy już niewiele da?

Wtedy wycięcie jest już tylko paliatywne - jeśli w ogóle jest możliwe. Nowotwór jest rozsiany i chirurg z konieczności - jeśli nawet decyduje się na wycięcie fragmentu trzustki - pozostawia pozostałości raka, które są niewrażliwe na obecnie znane leczenie chemioterapeutyczne.

Poza tym zabieg u chorych z rakiem trzustki jest technicznie bardzo trudnym zabiegiem, to jeden z największych zabiegów w chirurgii.

Ale jest badanie ultrasonograficzne, o które stale apeluję, które w dobrych rękach pozwala na wcześniejsze wykrycie, czyli daje choremu szansę na przeżycie.

Czyli pierwszy krok to USG?

USG, ponieważ jeśli zastajemy chorego, który ma przerzuty już do węzłów chłonnych, naciekające naczynia w przestrzeni zaotrzewnowej, wtedy chirurg jest w zasadzie bezradny - może przedłużyć życie, okres bezobjawowy choroby, natomiast szansa na wyleczenie jest - jak powiedziałem - zależna od lokalizacji.

I to jest kilka procent.

Dosłownie kilka procent.

Wystarczy zrobić USG, by mieć pewność, co mi dolega, czy coś jest nie w porządku, jeżeli chodzi o trzustkę?

Może nie mieć pewność, ale podejrzewać. Wtedy są inne badania - obrazowe radiologiczne, rezonans magnetyczny - które pogłębią diagnostykę i przyspieszą wykrycie choroby.

Czyli taka profilaktyka, USG - jak często?

Czynniki obciążające, które nakazują robić badania przesiewające częściej, występują w grupach ryzyka: u osób starszych, gdzie w rodzinie był rak trzustki, każdy podejrzany przypadek żółtaczki, każde niejasne bóle w nadbrzuszu, wywiad przewlekłego zapalenia trzustki, wywiad alkoholowy. Zaczyna się od USG, poprzez tomografię i NMR (spektroskopia magnetycznego rezonansu jądrowego - przyp. red.). Przy czym - jak podkreślam - musi to robić dobry ultrasonografista czy lekarz zaznajomiony z ultrasonografią, który będzie potrafił to rozpoznać, bo to może być nieszczęście.

A dlaczego ultrasonografia? Ponieważ to jest narzędzie dostępne w każdej jednostce służby zdrowia w Polsce - począwszy od ośrodka wiejskiego po bardziej specjalistyczne jednostki typu leczenia klinicznego czy szpitali wojewódzkich. Zaś te badania, które rozstrzygają ostatecznie, czyli biopsja, rezonans magnetyczny czy tomografia komputerowa, są już trudniej dostępne.


Anna Przybylska zmarła po długiej walce z rakiem trzustki. Miała 35 lat

Anna Przybylska zmarła w niedzielę po ciężkiej walce z chorobą.

Z trudnym do wyrażenia bólem w sercu pragnę zawiadomić, że w dniu 5 października 2014 roku po ciężkiej walce z chorobą zmarła Anna Przybylska. Odeszła w spokoju, w gronie najukochańszej rodziny - napisała jej agentka Małgorzata Rudowska na oficjalnej stronie aktorki.

W imieniu rodziny i najbliższych proszę wszystkich o zrozumienie i uszanowanie prywatności tych, dla których od dziś tak wiele się zmieniło - zaapelowała.

Anna Przybylska zadebiutowała w kinie w 1997 roku rolą Suczki w obrazie "Ciemna strona Wenus". Szerokiej publiczności stała się znana za sprawą roli Marylki w serialu TVP 2 "Złotopolscy".

Zagrała także w filmach: "Sezon na leszcza" (2000), "Dzień świra" (2002), "Superprodukcja" (2002), "Kariera Nikosia Dyzmy" (2002), "Dlaczego nie!" (2007), "Złoty środek" (2009), "Sęp" (2012) i "Bilet na Księżyc" (2013).

Życiowym partnerem Anny Przybylskiej był piłkarz Jarosław Bieniuk. Para miała córkę i dwóch synów.


(edbie)