W Pałacu Prezydenckim trwa spotkanie Aleksandra Kwaśniewskiego z przedstawicielkami protestujących pielęgniarek. Chcą one przekonać prezydenta, aby nie podpisywał znowelizowanej ustawy o płacach w służbie zdrowia.

Zarząd przekonuje prezydenta, by nie podpisywał ustawy podwyższającej płace personelu medycznego o 203 złote. Przed świętami ustawę przyjął Sejm. Tymczasem Aleksander Kwaśniewski już zapowiedział, że ją podpisze. Jego zdaniem ten konflikt trzeba rozwiązać, a nie pogłębiać. Prezydent twierdzi, że rozmowa miałaby służyć "znalezieniu rozsądnego wyjścia z twarzą z konfliktu". Spotkanie na polecenie prezydenta przygotowała minister Barbara Labuda. Zdaniem Kwaśniewskiego nie ma możliwości kwestionowania wyliczeń przedstawionych przez rząd i popartych przez Sejm. "Niewątpliwie racje pielęgniarek są dość oczywiste, ale z drugiej strony możliwości finansowe są takie, jakie są" - mówił prezydent. Zaznaczył, że musi zaistnieć kompromis między stronami w tym sporze. "Obawiam się, że im dłużej ten konflikt będzie trwał, możliwość porozumienia będzie dużo trudniejsza" – dodał Kwaśniewski.

"Nie zawiesimy protestu. Mało tego - jeszcze go zaostrzymy" - mówiła dziś Bożena Banachowicz, szefowa Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych. Decyzja o dalszym proteście zapadła po kilkugodzinnych negocjacjach zarządu związku. Wcześniej rząd domagał się, żeby pielęgniarki przerwały protest przed następną turą negocjacji. Okupujące siedemnasty dzień Ministerstwo Zdrowia siostry wcześniej zapowiedziały, że niezależnie jaka będzie decyzja związku protestu nie przerwą. Pielęgniarkom bardzo nie podoba się żądanie zawieszenia protestu. Ewa Obuchowska rzeczniczka OZZPP tuż przed rozpoczęciem spotkania mówiła nawet o szantażu ze strony Ministerstwa Zdrowia. Wbrew wcześniejszym zapowiedziom związek nie zwrócił się do prezydenta o zawetowanie ustawy podnoszącej płace w służbie zdrowia o 203 złote. Chcemy spotkać się z prezydentem, powiedziała Obuchowska, i wyjaśnić mu dlaczego nie akceptujemy rządowych obietnic. Pielęgniarki twierdzą, że z 203 złotych brutto po odjęciu obowiązkowych składek i podatku pozostaną 64 złote.

Poza przedłużającym się protestem, na uwagę zasługuje inny problem: jak zapobiec zjawiskom korupcji w służbie zdrowia. Prawdziwą burzę wywołała wypowiedź dla RMF FM posła AWS Jana Marii Rokity. Powiedział on, że pielęgniarki nie żyją z pensji, ale z tego, co dostaną od pacjentów. I nie jest prawdą, że zarabiają aż tak mało:

Prawda to czy kłamstwo?

Pielęgniarki poczuły się dotknięte tymi słowami i zapowiedziały skierowanie sprawy do sądu. Zanim jednak zapadnie ostateczny wyrok reporterzy RMF FM próbowali na własną rękę dowiedzieć się czy tzw. dowody wdzięczności dla sióstr to wyssana z palca bzdura czy rzeczywistość. W dwóch największych szpitalach w Olsztynie okazało się, że informacje te nie są wcale wyssane z palca. Dowody wdzięczności przyjmowane przez pielęgniarki to nie fikcja. I nie chodzi tu wcale o bombonierki, kwiaty czy kawę. Za tak zwane prywatne noce pacjenci czy ich rodziny płacą pielęgniarkom gotówką. Istnieje nawet nieoficjalny cennik takich usług jak powiedziała jedna z sióstr pracujących w olsztyńskim szpitalu wojewódzkim: "Obecnie jest to cena 150 złotych i to jest umowa między pacjentem a pielęgniarką". Mimo tego, że pielęgniarki pieniądze za prywatne noce przyjmują bez podpisywania żadnych umów a samo zjawisko ma miejsce w jednostce publicznej dyrekcja szpitala nie ma nic przeciwko temu. Zupełnie odmienne zdanie na ten temat ma dyrekcja miejskiego szpitala. Dyrektorka tej placówki zapewniała, że w jej szpitalu pielęgniarki nie przyjmują pieniędzy od pacjentów. Nawet jeśli by do tego doszło uskuteczniająca korupcjogenne zachowania siostra zostałaby surowo ukarana. Posłuchaj relacji olsztyńskiego reportera RMF FM Daniela Wołodźko:

Istnieniu tego zjawiska nie zaprzecza prezes Stowarzyszenia Obrony Praw Pacjenta Adam Sandauer. Według Sandaurea trzeba za to winić nie pielęgniarki a chory - korupcjogenny - system służby zdrowia:

Wszystkiemu zaprzecza natomiast szefowa pielęgniarskiego związku Bożena Banachowicz: "Jestem pielęgniarką oddziałową i nie spotkałam się z taką formą. Ja uważam, że nasze społeczeństwo jest i tak bardzo biedne, żeby dodatkowo opłacać pracę pielęgniarską poza jej normatywnym czasem pracy".

Tymczasem około stu pielęgniarek wyszło na drogę w Opocznie. Blokują trasę Piotrków-Radom. Zapowiadają zaostrzenie protestu. Siostry ze szpitala w Opocznie od 17 dni prowadzą głodówkę. Obecnie w 48 placówkach trwa strajk bezterminowy, okupacja w 35, a w 26 prowadzone są głodówki. Już ponad dwa tygodnie trwa okupacja Ministerstwa Zdrowia, a ponad tydzień Urzędu Wojewódzkiego w Krakowie i Kasy Chorych w Lublinie. Siostry okupują też Starostwo w Kamieniu Pomorskim. Według danych Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych, wczoraj w ponad 150 szpitalach siostry odeszły od łóżek pacjentów. Przypomnijmy: wczoraj wieczorem doszło do kolejnej rundy rozmów pielęgniarek z rządem. "Strona rządowa postawiła warunek, że nie będzie z nami rozmawiać, jeśli nie zawiesimy akcji strajkowej i protestacyjnej. Dlatego dziś zbiera się zarząd związku i zdecyduje, co dalej" - powiedziała rzeczniczka Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych, Ewa Obuchowska. Według strony rządowej nie było stawiania żadnych warunków. A wiceminister zdrowia Tomasz Grottel miał powiedzieć tylko, że dobrym obyczajem jest przerywanie protestów na czas negocjacji.

foto Cezary Potapczuk RMF FM Lublin

20:20