Do rumuńskich szpitali ciągle trafiają osoby zatrute cyjanidami - trucizną, która w zeszłym tygodniu przedostała się do rzeki Syret.

Mimo ostrzeżeń władz ludzie nadal jedzą ryby złowione w rzece. Zatruciu rybami ulegają przede wszystkim ludzie starsi i dzieci. Na razie nie było przypadku śmiertelnego zatrucia, ale kilkanaście osób spośród około 70, które trafiły do szpitali, walczy o życie. Wśród nich jest kilkoro dzieci. Oprócz cyjanidów w wodzie Syretu stwierdzono niebezpieczne stężenie amoniaku. Zaczyna brakować biosulfatu sodu, który jest odtrutką. Szpitale w Jazach i Paskani mają tylko po dwa łóżka na oddziałach intensywnej opieki. Lekarze mówią, że sytuacja przypomina wojnę bakteriologiczną. Fabryka chemiczna, z której wypłynęła trucizna twierdzi, że nie może odpowiadać za zdrowie ludzi, którzy jedzą śnięte ryby z rzeki. Skażenie Seretu to kolejna tego typu katastrofa ekologiczna w Rumunii w ciągu zaledwie roku. Rok temu po wycieku toksycznych substancji do jednego z dopływów Dunaju skażone zostały wody tej rzeki także na terytorium Węgier i Jugosławii.

00:40