Miłosny wirus, który w ubiegłym tygodniu wywołał chaos w komputerach na całym świecie nadal szaleje w Japonii. Według wstępnych szacunków od rana zainfekował - ponad siedemdziesiąt trzy tysiące komputerów.

W Japonii zakończył się dziś tak zwany "złoty tydzień" czyli wolny od pracy okres świąteczny. Tysiące użytkowników sieci wróciło do pracy, tylko po to by przekonać się, że ich komputery również padły ofiarą wirusa. Wśród systemów, które już ucierpiały są już komputery japońskiego ministerstwa poczt i telekomunikacji oraz kilku innych instytucji rządowych.

Tymczasem filipińskie władze wciąż jeszcze nie aresztowały prawdopodobnego autora miłosnego wirusa, który przez kilka ostatnich dni siał postrach w komputerach na całym świecie. Policja niechętnie ale jednak przyznaje, że nie ma doświadczenia, gdyż taką komputerową sprawę prowadzi po raz pierwszy. Na Filipinach nie ma również odpowiednich ustaw, które dotyczyłyby komputerowej przestępczości.

Policja zwróciła się już jednak do sądu by wyda nakaz aresztowania mieszkającej na przedmieściach Manili kobiety, którą podjerzewa się o stworzenie i wysłanie w świat zatrutej strzały Amora. To właśnie ona jest właścicielką komputera, w którym jak się przypuszcza narodził się miłosny wirus, najbardziej złośliwy wirus jaki kiedykolwiek zaatakował światowe komputery. Nie oparły mu się nawet systemy Pentagonu, CIA i brytyjskiego parlamentu. W dochodzeniu filipińskim władzom pomaga FBI.

Wiadomości RMF FM 07:45